sobota, 29 lipca 2017

Dunkierka, czyli nie chcemy tu zostać

"Dunkierka" od tygodnia w kinach, recenzje zwykle pełne zachwytów, a ja choć rzeczywiście chwilami czułem się totalnie wbity w fotel, to jednak miałem chwile gdy jednak czułem rozczarowanie. Nie chodzi tu jedynie o patos (bo jego jest niewiele, dopiero w końcówce), ale raczej o to, że w warstwie wizualnej, skupieniu na przerażeniu, zagrożeniu, chyba zabrakło odrobinę przemyślenia detali, tak by widz nie czuł zdziwienia. Jak to - to te kilka szeregów żołnierzy na plaży to ma być 40 tys. ludzi? Jak to stoją sobie i czekają, a dostępu do plaży broni zaledwie garstka, gdy podobno Niemcy atakują wszystkimi siłami? Te kilkanaście łódek jakie widzimy to ma być to pospolite ruszenie, które uratowało dupę Anglikom? Gdyby nie te parę rzeczy, uznałbym film za wyśmienity.

Perspektywa z jakiej oglądamy wydarzenia nie ma w sobie zbyt wiele z filmów wojennych, do jakich nas przyzwyczajono - to skupienie się na emocjach, na lęku, chwilami wręcz zwierzęcym, na determinacji, a nie na heroizmie, powiewaniu flagą i rozwalaniu wroga (którego prawie nie widać).

Zdjęcia, drażniąca muzyka, wizja - wszystko tworzy kapitalną całość i dzięki temu to film, który na pewno się będzie pamiętać.




2 komentarze:

  1. Wczoraj byłam na seansie i powiem szczerze, że film mi się podobał. Jest tak jak piszesz - skupienie na emocjach i patos w scenie końcowej - ale to jest charakterystyczne dla Nolana. Nie pomnę oczywiście pięknej muzyki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie uważam się za speca od Nolana, bo wszystkiego nie widziałem, ale tu ten patos do poprzedniej surowości pasował mi średnio. A muzyka... Cóż, nie spodziewałem się, że coś tak drażniącego, nie mającego w sobie za grosz uroku, będzie robić takie wrażenie. Idealny soundtrack to tych zdjęć

      Usuń