środa, 12 lipca 2017

Harper, czyli złe wybory też są lekcją życia

Letni festiwal organizowany przez Teatr Dramatyczny to prawdziwa uczta, by za nieduże pieniądze zobaczyć to co najciekawsze w ich repertuarze w tym roku. Do końca lipca niewiele już zostało, ale parę perełek znajdziecie (tylko czy bilety jeszcze są?). Namawiam gorąco. 

Okazja by zobaczyć Harper pojawiła się dość niespodziewanie, ale przecież obok wypadu do teatru nie można przejść obojętnie, prawda?
Dość kameralny dramat oddziałuje na widza głównie warstwą psychologiczną, emocjami, które chwilami są skrywane, by potem wybuchnąć z wielką mocą. Trochę to wszystko ibsenowskie, surowe, chwilami dość dziwne, ale nie ukrywam, że również ciekawe. Nawet jeżeli nie rozumie się wszystkich
wyborów, decyzji głównej bohaterki, brakuje nam empatii, by do końca ją zaakceptować, to jednak jej historia porusza.

Wydawałoby się, że wszystko ma takie poukładane i szczęśliwe. Mąż, córka, dom, praca, piękna, ładna... Ale czy szczęśliwa. Zmaga się przecież nie tylko z jakimiś demonami z przeszłości, żalem do matki, opuszczeniem swojego miasta i rodzinnego domu, ale i z jakimś dziwnym stanem niepokoju jaki w niej jest. Ani spokój, wyrozumiałość męża, ani duma z córki, nie są w stanie tego wyciszyć. Coś tłamsi w sobie, czujemy, że jest w niej coś, czego nie pokazuje. 
Choroba ojca i wyjazd do szpitala, by go odwiedzić, będzie dla niej okazją, by uświadomić sobie pewne rzeczy, ale może również do wyzwolenia, pozbycia się gorsetu. 
Agnieszka Warchulska gra na dużym poziomie zaangażowania, chyba sporo kosztuje ją ta rola, szkoda tylko, że jej bardzo duża emocjonalność spycha mocno w cień pozostałe postacie (m.in. Marcin Sztabiński, Halina Łabonarska, Adam Ferency). Może taki był zamysł, ale niestety trochę to przeszkadza w odbiorze. Przecież Harper poznaje siebie poprzez konfrontowanie się z innymi, to wtedy się otwiera, wyrzuca swój ból.
Praktycznie pusta scena uwypukla warstwę psychologiczną, ten węzeł skomplikowanych relacji, nie wyrażanych uczuć. Jak to czasem skomplikowane bywa życie, gdy zdrapiemy z niego tę odrobinę lukru jaki jest na wierzchu.
Oboje z żoną mocno poruszeni byliśmy ukazaniem tego jak trudna jest relacja Harper z jej 17-letnią córką (Martyna Kowalik). Czy to takie dziwne? Sami mamy córkę w tym wieku.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz