***
Po powrocie stukam dalej w klawiaturę.
Disco polo. Być może ten film dziś jest jeszcze bardziej aktualny, niż kilka lat temu gdy powstawał. Ten gatunek nie tylko powraca (o zgrozo), króluje w tvp, ale o dziwo wkroczył do środowisk, gdzie wcześniej nikt się go nie spodziewał (studenci). Wiocha? Dla mnie i owszem. Dlatego i sam film mnie nie bawi. Miał być trochę komedią, trochę pastiszem, ale średnio się sprawdza w tych rolach.
Dla fanów tej muzyki być może jest to jakieś spełnienie ich marzeń i snów: oto proste chłopaki (i dziewczyna) z małej miejscowości/wsi, robią karierę i choć na chwilę wdrapując się na szczyt, gdzie mogą realizować nawet najbardziej rozbuchane fantazje i marzenia. Pokój na różowo, własny helikopter, imprezy na wypasionym jachcie, zasypanie się w forsie? A proszę bardzo. Tyle, że ten film nie jest "na poważnie", nawet jako prosta bajka o realizacji marzeń. Zbyt wiele tu przerysowań, mrugania okiem do widza, czy nawet odwołań do kina z zupełnie innego nurtu (Anderson?), przenoszenia tej historii w wymiar sennych wizji. Reżyser chyba chciał za dużo pomieścić w jednym filmie. A może miał ambicje, a narzucono mu temat (w końcu to TVN), więc szył jak potrafił.
Disco polo. Być może ten film dziś jest jeszcze bardziej aktualny, niż kilka lat temu gdy powstawał. Ten gatunek nie tylko powraca (o zgrozo), króluje w tvp, ale o dziwo wkroczył do środowisk, gdzie wcześniej nikt się go nie spodziewał (studenci). Wiocha? Dla mnie i owszem. Dlatego i sam film mnie nie bawi. Miał być trochę komedią, trochę pastiszem, ale średnio się sprawdza w tych rolach.
Dla fanów tej muzyki być może jest to jakieś spełnienie ich marzeń i snów: oto proste chłopaki (i dziewczyna) z małej miejscowości/wsi, robią karierę i choć na chwilę wdrapując się na szczyt, gdzie mogą realizować nawet najbardziej rozbuchane fantazje i marzenia. Pokój na różowo, własny helikopter, imprezy na wypasionym jachcie, zasypanie się w forsie? A proszę bardzo. Tyle, że ten film nie jest "na poważnie", nawet jako prosta bajka o realizacji marzeń. Zbyt wiele tu przerysowań, mrugania okiem do widza, czy nawet odwołań do kina z zupełnie innego nurtu (Anderson?), przenoszenia tej historii w wymiar sennych wizji. Reżyser chyba chciał za dużo pomieścić w jednym filmie. A może miał ambicje, a narzucono mu temat (w końcu to TVN), więc szył jak potrafił.
W efekcie film jest naprawdę mierny. O muzyce wolę się nie wypowiadać, o przerysowanych postaciach również, o scenariuszu tym bardziej. O! I w ten sposób, nie mając o czym pisać, po prostu trzeba kończyć notkę.
Odradzam. Ani to zabawne, ani dobrze zrobione.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz