Cieszyłem się na ukończenie trylogii z Forstem, ale już na horyzoncie jest tom czwarty, ciekawość więc wciąż niezaspokojona. Siedzę właśnie w Zakopanem, totalnie zasypanym, choć to przecież kwiecień i wciąż gdzieś przypominają mi się różne sceny i miejsca z tej serii. W końcu Tatry odgrywają tu niepoślednią rolę. W trakcie lektury jednocześnie wściekałem się na autora, chciałem z nim dyskutować o przyjętych rozwiązaniach i jednocześnie nie mogłem się oderwać od kolejnych stron. Trudno zaprzeczyć - niby czytadło, ale takie, które wciąga i angażuje emocje. Nawet w sytuacji gdy nie polubiło się żadnego z bohaterów i tak jesteś ciekaw dalszego ciągu tej historii, a to przecież nie zdarza się często.
Największym plusem (ale i chyba czymś mocno denerwującym, przynajmniej mnie) jest kompletne ignorowanie schematów - kto powiedział, że kryminał powinien kończyć się rozwiązaniem sprawy, złapaniem lub śmiercią sprawcy? Jeżeli przez całą książkę próbujesz kogoś uratować i jesteś tuż, tuż, to kto powiedział, że musi się to udać? No i czy policjant musi być wzorem moralnym? Z tego ostatniego pan Mróz już w ogóle ma polewkę, bo głównego bohatera nie dość, że wsadził do więzienia, sprawił, że wyleciał on z pracy, to jeszcze obdarował go uzależnieniem od narkotyków. Oj nieładnie tak pisać, że można sobie dać w żyłę i potem jechać autem ileś kilometrów...
Zostawmy jednak wszystkie niedociągnięcia, uproszczenia i moralną dwuznaczność niektórych postępków postaci "Trawersu". W końcu chodzi przecież o schwytanie seryjnego mordercy, który najwyraźniej kpi sobie z władzy, prowadzi jakąś dziwną grę z policją, może więc rzeczywiście nie warto zawracać sobie głowy procedurami, tylko iść za instynktem i zostawionymi śladami, jak Forst albo naciągać prawo jak się da jak prokurator Dominika Wardyś-Hansen lub udawać, że się o czymś zapomniało jak inspektor Osica. Oni wiedzą, że Bestia z Giewontu wcale nie zginęła, przeczuwają, że rozgrywka nie jest zakończona. A oprócz tej trójki autor z przymrużeniem oka dorzucił nam do kompletu jeszcze i Chyłkę, czyli bohaterkę innego swojego cyklu.
Fabuły nie mam zamiaru zdradzać. Ci którzy czytali poprzednie tomy wiedzą mniej więcej czego się spodziewać - bardzo dobre tempo, ciągła niepewność i poczucie, że sprawca przewidział prawie każdy ruch ścigających go służb. Dla mnie bomba. Jestem w stanie wybaczyć nawet pewien brak prawdopodobieństwa i ciut rozczarowujący finał. Forst staje się coraz bardziej zgorzkniały, poraniony, ale cholera zabić się go nie daje. Nic dziwnego, że ma wrócić. Może również do policji?
Ja czekam.
Nie wiem jak to jest, ale w tej serii wspomniany brak prawdopodobieństwa zupełnie mi nie przeszkadza. :D
OdpowiedzUsuńw pierwszym tomie mi troszkę zgrzytało, ale potem już wciągnęło mnie na maksa.
UsuńU mnie czeka w kolejce "Kasacja" tego autora. Zakupiłam jakiś czas temu, ale mam jeszcze do przeczytania m.in. parę tytułów z biblioteki. Te chcę przerobić w pierwszej kolejności, by nie przetrzymywać ich za długo.
OdpowiedzUsuńgdy porównuję sobie pierwsze tomy obu serii, to chyba nawet Kasacja podobała mi się bardziej. Ale potem jakoś wpadł w ręce Forst, a Chyłka wciąż czeka na swoją kolej. Najpierw nowy Maciejewski, Horst, potem może wrócę do Mroza. A jeszcze sporo nazwisk przede mną do sprawdzenia lub takich, które chcę kontynuować. Kryminały jakoś mi się nie nudzą
UsuńJa też regularnie sięgam po kryminały i thrillery, lecz bardziej po zagranicznych autorów. Największy sentyment mam zaś do kryminalnej klasyki (Agatha Christie i Arthur Conan Doyle). :)
Usuń