Jak to dobrze mieć w swoim mieście pozytywnych wariatów, którzy potrafią zmobilizować otoczenie, stanąć na głowie, by zrobić coś dla innych. Niby o moim podwarszawskim miasteczku często powtarza się opinię, że nic się w nim nie dzieje, jest całkiem sporo sygnałów, iż może być inaczej. Trzeba tylko chcieć. Dyrekcja Domu Kultury jest otwarta na różne inicjatywy i właśnie z tego skorzystali Iza i Przemek, którzy zorganizowali w moim mieście wydarzenie o nazwie "Otwórz się na autyzm". Jesteśmy dopiero w połowie przedsięwzięcia, bo w kolejny weekend mamy cześć drugą warsztatów i pokazów, a ja mogę tylko trąbić jak najgłośniej, by do ostatniego miejsca zapełnić salę kinową. Bo warto! Wczoraj wstępem do warsztatów na temat zaburzeń sensorycznych, postrzegania świata przez autystyków, była darmowa projekcja filmu, który w tym roku miał nawet nominację do Oscara. "Życie animowane" to poruszający dokument o rodzinie Suskindów, którzy opowiadają o swoim synu Owenie i próbach zbudowania z nim kontaktu.
Pewnie dziś już nie ma osoby, która by choć troszkę nie wiedziała o autyzmie - gdy pisałem 20 lat temu magisterkę o sytuacji rodziców takich dzieci w Polsce, było z tym dużo gorzej. Ale wciąż warto tłumaczyć, pokazywać, że po pierwsze to nie jest tragedia, że pracą, terapią, można dużo osiągnąć. Ten film daje nadzieję i wyraźnie pokazuje pewne sfery życia, w których autystycy mogą radzić sobie całkiem dobrze.
Gdy Owen miał trzy latka, nastąpił olbrzymi regres w rozwoju i chłopiec zamknął się w swoim świecie - nie mówił nic. Rodzice jednak wciąż szukali jakiegoś sposobu na nawiązanie z nim kontaktu i znaleźli go poprzez... filmy Disneya. Chłopak oglądał je namiętnie, znał na pamięć każdą scenę, mógł mówić dialogami konkretnych postaci. Ale to nie była echolalia, czyli bezmyślne powtarzanie, ale okazało się, że świetnie chwyta kontekst, potrafi w prawidłowy sposób odczytać czyjeś emocje. Dzięki temu, krok za krokiem rodzice zbudowali z nim komunikację, chłopak czuł, że jest rozumiany, że może wyrażać swoje uczucia. Dziś skończył liceum, zamieszkał sam z dala od rodziców, uczy się samodzielnego życia, zaczął pracować. To nie znaczy, że wszystko już jest idealnie, ale cały czas otoczony jest ludźmi, od których dostaje wsparcie, którzy rozumieją specyfikę jego trudności, pomagają mu w socjalizacji. Nic tylko uczyć się od nich. By nie załamywać rąk, by się nie poddawać. By żyć nadzieją i mozolnie, z cierpliwością, wciąż próbując, wyciągać pomocną rękę, nie pozwolić na izolację.
A za tydzień pokaz nagradzanej u nas "Komunii".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz