Rany, jak ta rzeczywistość skrzeczy. Ktoś może powiedzieć - nie zawsze tak to wygląda, podobnie jak w USA nie jest zawsze idealnie. Ale mimo wszystko. Aż by się chciało dowiedzieć więcej o tej rodzinie, usłyszeć zapewnienie, że ktoś nie tylko wszedł z kamerą do ich domu, by pokazać problemy z jakimi się zmagają, ale również zaoferował pomoc w ich rozwiązaniu. W "Komunii" to nie autyzm jest bowiem na pierwszym planie, choć na pewno nie ułatwia nic w sytuacji rodziny.
Razem z kamerą zaglądamy do rodziny Nikodema. Jego matka zostawiła ich i założyła nowy związek, ojciec delikatnie powiedzmy, że nie jest zbyt zaradny i potrafi zaglądać do kieliszka, a prowadzenie domu, wszystkie obowiązki spadają na 14-letnią siostrę chłopaka, Olę. I tak naprawdę ten film jest bardziej o niej niż o chorym na autyzm bracie. To ona, czasem nieporadnie, próbuje mobilizować brata do nauki, to jej najbardziej zależy, by razem z rówieśnikami przystąpił do pierwszej komunii świętej. Choć marzy o normalnej zabawie, luzie, musi zajmować się domem, a jej największym marzeniem jest powrót mamy, nawiązanie z nią bliższej relacji. Uroczystość brata może stać się do tego dobrą okazją.
Gorzki to obraz, bo niewiele tu radości i szczęścia, za to dużo bezradności, złości, rezygnacji, płaczu. Malutkie mieszkanie (wszyscy śpią w jednym pokoju) samo w sobie generuje wiele drażliwych sytuacji, autyzm Nikodema jeszcze bardziej wszystko komplikuje. Przydałaby im się jakaś systematyczna pomoc, odciążenie Oli, zaopiekowanie się w różnych ich deficytach, a zamiast tego widzimy jak czasem wpada kurator (któremu nie do końca mówią o wszystkim) i księdza, który nie robi problemów z powodu zaburzeń chłopca, ale też nie oferuje nic więcej.
Mamy duży dyskomfort wchodząc tak poprzez kamerę do ich życia, widząc ich w bardzo niełatwych dla nich sytuacjach i sami czując bezsilność... Tu już nawet nie chodzi o ulgę, że tej konkretnej rodzinie może pomocy udzielono, ale wychodzimy z kina pełni gorzkich przemyśleń i zastanawiając się ile podobnych rodzin jest w Polsce. Jak im pomagać, czy są w ogóle jakieś rozwiązania, które można by wskazać. Skupiamy się na ich relacjach, na emocjonalnej więzi z matką, jaką Ola próbuje zbudować, autyzm nam trochę w tym wszystkim może ginie, nie wydaje się najważniejszym problemem, a po prostu jednym z wielu do ogarnięcia. Wszyscy muszą się nauczyć prawdziwego życia, dojrzeć do różnych rzeczy. Może stracić złudzenia, poczucie komfortu, ale wydaje się to potrzebne.
Dobry, poruszający dokument.
To musi byc mocne. Chetnie zobacze.
OdpowiedzUsuńzgarnia mnóstwo nagród i moim zdaniem zasłużenie
Usuń