Jak jest? Na pewno widać sporą inwestycję w kostiumy, w dbałość o realia i za to duże brawa. W zagadkach kryminalnych jest pewien potencjał, rozwiązanie jednak zwykle przychodzi zbyt szybko, zanim zdążymy się wciągnąć - zaczyna to przypominać jakąś serię CSI, tyle, że w realiach Krakowa z czasów monarchii austro-węgierskiej.
Zawiódł chyba trochę pomysł na sfilmowanie tych historii. Nawet opowiadając o zbrodni, o miejscach wyjątkowo nieciekawych, spelunkach gdzie zbiera się półświatek, wszystko jest tak ładne i zadbane, że prawie nie widać różnicy gdy przenosimy się na sale balowe - no może tam jest jaśniej. A gdzie mrok, ten dreszczyk niepokoju, który powinien być charakterystyczny dla kryminałów? Pod tym względem produkcja polska rozczarowuje i pewnie dlatego nie przekonała do siebie nikogo, kto widział jakiś serial tego typu zza oceanu, czy z Wielkiej Brytanii.
Zagadki nie są skomplikowane, a schemat ich rozwiązywania jest podobny - zwykle przełożony (trochę sceptyczny wobec nowych metod komisarz Jelinek - Olaf Lubaszenko) zatrzymuje pierwszego lepszego podejrzanego, a cała jego ekipa ma wątpliwości i we trójkę próbują rozwikłać zagadkę. Zarys fabuły opisywałem przy okazji książki "Najdłuższa noc": mamy rodzeństwo, które prowadzi pierwsze policyjne laboratorium (całkiem ciekawa para Anna Próchniak i Eryk Lubos) i faceta, który mimo, że jest amatorem, ma kasować intuicją całą policję krakowską. Dodajmy do tego, że ma być przystojny, charyzmatyczny itp. Paweł Małaszyński zdaje się, że uwierzył, iż wystarczy pojawić się na ekranie, nie musi nic grać. I mamy to co mamy. W jego wykonaniu nudę. Zresztą jego ukochana jeszcze słabsza (Magdalena Cielecka).
Na drugim planie dzieje się lepiej, niż na pierwszym.
Generalnie mam wrażenie, że za wielkimi słowami, iż oto mamy nowy format, wreszcie ciekawą produkcję, którą można zestawić z produkcjami zagranicznymi, nie poszła odwaga scenarzystów i producentów - poszli utartymi ścieżkami i teraz mamy niby ciekawy pomysł, ale wykonanie zbyt teatralne, mało rzeczywiste, a fabuła to coś pomiędzy "Na wspólnej" i "Ojcem Mateuszem". I gdzie tu oryginalność. Muzyka? No, tu na pewno plus za pomysłowość, ale do The Knick i tak Wam daleko. Musicie się jeszcze wiele nauczyć. Tylko pytanie czy dla widza, który ogląda TVN w ogóle jest potrzeba silenia się na tego typu produkcję. Tu trzeba odwagi przełamania wizerunku stacji i pójścia za ciosem, nie z jedną, ale z kolejnymi produkcjami, tak jak kiedyś zrobiło to HBO.
Tabu to naprawdę zupełnie inna bajka.
Tajemniczy, pełen przemocy, zagadkowy, mroczny, brudny, ze świetnymi rolami, trzymający w napięciu. I to nie jest kwestia tylko i wyłącznie tego, że scenarzyści nie musieli się spieszyć, by opowiedzieć wszystko w 40 minut. Jak widać liczy się pomysł. To zabawne, że w Belle Epoque znalazło się nawet miejsce na sceny miłosne, a w porównaniu z Tabu, gdzie ich prawie nie ma, polska produkcja wypada niczym telewizja dla dzieci. Produkcja pokazywana w HBO na pewno nie jest dla dzieci.
Gdy spojrzymy na niektóre sceny z głównymi bohaterami nawet widać zabawne podobieństwa - ten czarny płaszcz, tatuaże, kapelusz na głowie. Ale Małaszyński przy Hardy'm jest taki płaski, że aż żal. No ale cóż, tak naprawdę Tom Hardy od początku robił ten film ze znajomymi trochę pod siebie, ale czuwając od początku do końca nad detalami. I miał to przemyślane. Nikt go nie wrzucił w dziwny kubraczek i nie kazał mu udawać twardziela, ale sam sobie to wszystko wymyślił. I to się czuje. Tajemniczy, pełen przemocy, zagadkowy, mroczny, brudny, ze świetnymi rolami, trzymający w napięciu. I to nie jest kwestia tylko i wyłącznie tego, że scenarzyści nie musieli się spieszyć, by opowiedzieć wszystko w 40 minut. Jak widać liczy się pomysł. To zabawne, że w Belle Epoque znalazło się nawet miejsce na sceny miłosne, a w porównaniu z Tabu, gdzie ich prawie nie ma, polska produkcja wypada niczym telewizja dla dzieci. Produkcja pokazywana w HBO na pewno nie jest dla dzieci.
Jego postać jest dużo bardziej tajemnicza. Przybywa do Londynu na pogrzeb ojca po blisko 10 latach pobytu w Afryce. Dla wszystkich jest nie tylko dziwakiem, ale i dzikusem. Tyle, że okazuje się iż wcale nie naiwnym - gdy odziedziczony skrawek ziemi w Ameryce Północnej zainteresuje Kampanię Wschodnio-Indyjską, Delaney okaże się twardym graczem, który nie da sobie łatwo odebrać tego dziedzictwa. Rozpocznie się cała rozbudowana intryga pełna zamachów, podchodów i podkładanych świń. To jednak nawet nie samo obserwowanie tego komu nie uda się przewidzieć kroki przeciwników jest tu najprzyjemniejsze. Klimat filmu tworzą nie tylko ciekawe postacie drugoplanowe i ich motywacje, ale przede wszystkim świetnie uchwycone realia XIX-wiecznego Londynu (i to w odróżnieniu od ładnych obrazków krakowskich, od mrocznej, mało pięknej strony) i zagadkowość, która towarzyszy nam do samego końca. Nie znając przeszłości głównego bohatera, sensu powracających wizji, nie wiemy tak naprawdę nic, tyle że nie wkurzamy się o to, tylko z tym większą ciekawością oglądamy kolejne odcinki. Finał jeszcze przede mną, a podobno jest najlepszy, zacieram więc łapki. Może nawet dziś... W końcu jak nas zasypało w tym Zakopanem, ale WiFi jeszcze działa, to czemu nie skorzystać :) HBO GO to fajna sprawa.
Przed premierą "Belle Epoque" zastanawiałam się nad oglądaniem tego serialu. Reklamy nawet mnie zachęciły. Jakoś tak jednak wyszło, że przegapiłam pierwszy odcinek. Potem dotarły do mnie dość chłodne opinie i koniec końców odpuściłam, zwłaszcza już śledziłam inne seriale (brak czasu, by wszystko obejrzeć).
OdpowiedzUsuńale żal, że wciąż nie możemy się doczekać czegoś na poziomie - no, może oprócz HBO. Nawet jeżeli błyśnie jakaś nadzieja (lubię Prokuratora, był niezły serial z Lindą) to dowiadujemy się, że stacja nie przewiduje kontynuacji. wrrrrr....
UsuńZgadzam się. Pomimo zapowiedzi, największe rozczarowanie wiosennej ramówki tvn. Serial bardzo, bardzo nijaki, z mnóstwem błędów i niedopatrzeń. Nie wciągnął mnie ani jeden odcinek. Gdyby nie drugoplanowi bohaterowie (Henryk, Mila, Jelinek, Werka) to z pewnością bym nie oglądała. Małaszyński i Cielecka - siebie warci, zero gry, zero uroku. Tak sobie myślę, że chyba jeszcze nigdy mnie tak żaden serial nie zawiódł.
OdpowiedzUsuńciekawe czy stacja w przypadku kontynuacji weźmie sobie cokolwiek z głosów krytyki do serca
Usuń