Jakby co odsyłam na strony teatru, by zerkać na ich repertuar.
A sama sztuka? Cóż po recenzji Włodka, nie mam za bardzo co dodawać. Różewicza kojarzyłem dotąd jedynie z Kartoteki i słabo znam inne teksty, te prozatorskie, a to właśnie zostały tu wykorzystane. To z jednej strony spojrzenie starszego już pisarza na przeszłość, pełne nostalgii przyglądanie się temu co minęło, co utracił lub co mu dało szczęście, ale też wciąż poszukiwanie radości życia, choć wygląda to już zupełnie inaczej niż w młodości. Człowiek chciałby miłości, ale nie ma już takiego powodzenia, chciałby wiele, ale dużo szybciej się męczy, czuje rozdrażnienie, szuka spokoju, ma swoje przyzwyczajenia, których nie chce zmieniać...
A wszystko to w kameralnej i naprawdę pomysłowej inscenizacji - pokój hotelowy, łóżko oraz przestrzeń wokół nich stają się Wiecznym Miastem, w którym spotyka się nie tylko z realnymi ludźmi, ale i cieniami z przeszłości. Najwięcej miejsca reżyser poświęcił relacjom Różewicza z kobietami. Kochał. Tracił. Zapominał. Pożądał. To trochę rozrachunek życia, ale nie ma w nim zbyt wiele goryczy, żalu, chyba że dotyczyłby on faktu, że wszystko tak szybko się kończy.
I na scenie on - Henryk Talar. Po prostu magnetyzuje, czaruje, przyciąga całą uwagę. Reszta jest jedynie tłem, mniej lub bardziej ciekawym, ale bez jego charyzmy przedstawienia by po prostu nie było.
Balansując między racjonalnością, intelektem i zmysłowością, tym co ulotne, udało się w Soho przygotować naprawdę ciekawe przedstawienie.
Być może się skuszę, tym bardziej, że wszystko dzieje się w pokoju hotelowym jak piszesz ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie ;)
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/