Te pytania nie są od czapy, bo łączą się z obrazem, o którym chcę napisać dzisiaj. Francuski reżyser Laurent Cantent pozwala nam uczestniczyć w takim spotkaniu znajomych sprzed lat. Część z nich została na Kubie i próbuje jakoś żyć w zgodzie z systemem, jeden z nich wrócił na chwilę z emigracji. I toczą się nocne Polaków rozmowy, tfu, Kubańczyków. Ktoś mógłby powiedzieć: i co nas obchodzą ich problemy, ich przeszłość, ich sprawy. Ale wiecie co?
Najciekawsze w tym filmie jest to, że mimo iż niewiele się dzieje, ogląda się to z dużą ciekawością. Bo te ich rozmowy jako żywo przypominają i nam różne sytuacje. Niby nie mam tyle lat co oni, ale przekroczyłem już chyba magiczna barierę, gdy zaczynasz trochę oglądać się wstecz, a mniej patrzysz do przodu. Zaczynasz nie tylko wspominać, z nostalgią, może z żalem, ale i myśleć o tym gdzie jesteś dziś, co udało się osiągnąć, co straciłeś.
Przy stole, gdy wspomina się młodość, różnice się zacierają. Nieważne kto został ministrem, kto robotnikiem, kto jest sławny, a komu musi wystarczyć sama satysfakcja z pracy. I mimo, że dużo w ich rozmowach nawiązań do sytuacji polityczno-gospodarczej na Kubie, to nawet i tam widać zmieniające się pokoleniowo nastawienie do świata, do pracy. To nie narzekanie na dzieci, na młodych, ale zdziwienie, że są tacy inni, bez ideałów, tak materialistyczni.
Dla jednych będzie to nudne i przegadane, ale być może ktoś jak ja, odnajdzie w tym coś bardzo uniwersalnego.
*************
No dobra. Lenia mam. Dziś więc notki nie będzie. Robię sobie tylko na nią miejsce, bo nawet na zwyczajowe 15 minut na pisanie po prostu nie mam siły. W ciągu kilku dni znajdziecie tu wpis na temat filmu i będzie to kino... kubańskie. A co. Uwielbiam podróże choćby w ten sposób. Powrót do Itaki czeka na opisanie.
Sporo się dzieje, dużo czytam, dzięki Włodkowi mam częstsze niż zwykle wypady do teatru. Dziś umówiliśmy się na interaktywne pisanie recenzji z "Każdy dostanie to co chce", więc nic więcej niż napisanie na bloga tych kilku dni, dziś już nie napiszę.
Ale nawet jak jutro leń się powtórzy (po DKK i intensywnym dniu), na pewno notka powstanie :) Blog musi żyć. W końcu milion odwiedzin coraz bliżej, a te napisane dotychczas 1901 notek, nie pozwoli mi zrezygnować i o nich zapomnieć.
PS przypominam o konkursie! Trzy książki do rozdania - patrz zakładka :)
Na umówieniu się skończyło, jeden się ociągał, drugi zasnął. Dziś sprawę nadrobimy, już moja w tym głowa. Pozdrowienia i szykujcie się na recenzję, jakiej nie było tu dotąd! Chochlik
OdpowiedzUsuń