środa, 23 marca 2016

Spootlight, czyli to w końcu o czym jest ten film?

Ciekawe jak to jest: gdy piszę o 50 twarzy Greya ledwie zajawkę na kilka zdań, mam masę komentarzy. A pod innymi notkami? Czy to znaczy, że nie chce się Wam czytać? Piszę za długie notki?
To dziś postaram się w miarę krótko, choć film wart jest długiej.
Wszyscy zaczęli żartować z Orłosia, któremu w Teleexpresie nie przeszło przez gardło, że to film o aferze pedofilskiej w Kościele, z drugiej strony w komentarzach znowu pojawiały się głosy, że to film antyreligijny. To jak to wreszcie jest? Czy wszystko co może zahaczać o temat wiary musi być gładkie i bez skazy, czy o problemach nie można mówić?


Wokół książek jakoś nie ma tyle zamieszania i ataków, ale przy filmach, mam wrażenie, że za każdym razem wytaczane są ciężkie działa. Jedni zacierają ręce, a drudzy szykują się na wojnę (oglądaliście już zwiastun drugiej części Bóg nie umarł?). I nie ma już spokojnej percepcji filmu, obrazu, historii - wszystko musi być powkładane do ideologicznych szufladek.
A to w końcu po prostu jest dobry film.
Autentyczna historia dziennikarskiego śledztwa (trwającego prawie rok, by napisać jeden artykuł - gdzie dziś mamy takie dziennikarstwo?) w sprawie molestowania dziecka przez księdza. Od jednego przypadku, który wydawał się sprawą śliską (lepiej tego nie ruszać) i mało interesującą, do wielkiej afery, która potem uruchomiła całą lawinę podobnych spraw na całym świecie. Nie dlatego (jak chcą niektórzy), że ofiary wymyślają oskarżenia, a jakieś środowiska dzięki nim atakują kościół katolicki. Każda z tych spraw jest badana przez sądy, więc trudno tu mówić o jakichś wymysłach. Najbardziej przerażające dla wszystkich w tej aferze była nawet nie tyle jej skala (doszukali się 70 księży, przenoszonych zwykle do innych parafii, żaden nie był skazany), ale to jak wszystko tuszowano. Rodziny, które wstydziły się napiętnowania, kuria, której nie zależało na rozgłosie, oficjele, dla których duchowni to ważni partnerzy w środowisku, wpływowi i poważani, policja, która bagatelizowała zgłoszenia, prawnicy, którzy pomagali w polubownym załatwieniu sprawy bez wyroków... Nawet media, które jakoś unikały takich tematów, jako zbyt kontrowersyjnych, Przecież to o tym właśnie jest ten film: że nie możemy być obojętni na zło, nie możemy milczeć. Szczególnie gdy krzywdzone są dzieci.
Żeby tak nigdy nie przyszło nam do głowy pokiwać ze zrozumieniem głową, gdy usłyszymy tłumaczenie, że to dziecko samo weszło na kolana księdzu i go ściągnęło na drogę grzechu.

Naprawdę warto ten film obejrzeć. To ważna historia. I w dodatku dobrze opowiedziana. Zobaczcie - niby niewiele akcji, jakichś super przełomów, wszystko wiemy prawie od początku, bohater jest zbiorowy, więc nasza sympatia nie jest jakoś super ukierunkowana... A to się ogląda! I to jak!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz