Na początek jeszcze efekt małych porządków - dopisuję choć po parę zdań do rzeczy przeczytanych, a które recenzował u mnie ktoś inny Kalicka - Dziewczyna z kabaretu
A dziś reportaż.
Za kilka dni będzie okazja spotkać się z autorką, więc być może coś potem dopiszę, ale ponieważ to rzecz w miarę świeża, to zerknijcie na ile Was zainteresuje.
Podczas lektury cały czas uruchamiało mi się myślenie: czemu mnie to tak uwiera. Może tak miało być. W końcu jak ktoś się bierze za tematy interwencyjne, kontrowersyjne, traktuje to jako pewną formę walki z niesprawiedliwością, to musi uwierać - zmuszać do większej uwagi, czy coś takiego nie dzieje się wokół nas.
Ale wiecie co? Czy oglądaliście kiedyś jakikolwiek program z cyklu Uwaga, Sprawa dla reportera i inne w tym stylu? Takie gdy jest bulwersująca sprawa i dziennikarz lata z mikrofonem, by od ofiar, sprawców, czy odpowiedzialnych zebrać jakieś komentarze? Nie uderzyło Was nigdy w jaki sposób zadaje pytania, jak często przerywa, prawie kłóci się z rozmówcami. On walczy, przyszedł z tezą i będzie jej bronić, bo chce by oglądający zajęli jednoznaczne stanowisko. Niby słucha, ale swoje wie, nie próbuje zrozumieć. I potem i tak zmontuje żeby wyszło na jego.
A potem przypomnijcie sobie jakiś reportaż, który Was wzruszył, choć tak naprawdę polegał na tym, że ktoś opowiadał o swoim życiu, bez żadnego komentowania, zadawania pytań, bez cięć, długie minuty patrzenia w kamerę, która towarzyszy bohaterowi w jego dniu. Łapiecie różnicę? Bo ona będzie istotna w dzisiejszej notce.
Wywiad z żoną Trynkiewicza, która broni go i mówi, że jego ofiary same były sobie winne.
Szpital psychiatryczny, gdzie trafiały dzieciaki z różnymi problemami, a tak znęcano się nad nimi w okrutny sposób.
Tuszowanie spraw o zabójstwo, by mieć lepsze statystyki.
Patologie w zakładzie karnym. W edukacji. W sądownictwie. W ośrodku dla trudnej młodzieży.
I prawie każda sprawa opisywana przez Justynę Kopińską, sprawia, że ciarki ci chodzą po plecach i myślisz: jak to dobrze, że ktoś o tym napisał. Porusza. To przykład dziennikarstwa śledczego, nieustępliwości, tropienia spraw, które chętnie by zamieciono pod dywan. I tego typu teksty dominują w tej książce. Nie mam zarzutów do tego jak zostały napisane, choć nie przepadam za tym, gdy od pierwszych zdań mogę domyśleć się treści całego reportażu. To co mnie tu trochę uwierało, to chyba brak jakiejś przestrzeni na większą refleksję czytelnika, na to by sam doszedł do jakichś wniosków. Wszystko podsuwa mu się na tacy. Zgoda - wywołuje do pewnie oczekiwane reakcje: oburzenia, żalu, chęci walki itp. Ale przecież taka rola reportażu jest aktualna w pierwszych dniach, potem ten tekst po prostu stygnie, traci swoją funkcję bomby, która ma wybuchnąć. Większość z nich była chyba drukowana np. w Dużym Formacie i pewnie po części z nich różne osoby rzeczywiście mogły polecieć ze stołków, ktoś mógł wrócić do wyjaśniania jakichś spraw. I za to brawa. Ale dziś - po roku, czy dwóch? Aż by się prosiło napisać jaki był ciąg dalszy sprawy, nie jednym zdaniem, ale wrócić do tych osób, zobaczyć co się zmieniło.
Nie wiem czy Pani Kopińska nie ma w sobie tej ciekawości, nie chce słuchać o sprawach mniej sensacyjnych, poruszających, ale tego mi właśnie tu brakowało. To w większości świetne teksty, ale brakuje w nich trochę empatii, czegoś więcej niż sucha relacja na temat faktów i najbardziej wstrząsające zdania z rozmów z bohaterami. Może gdyby napisała to ciut bardziej osobiście, zostawiła miejsce na swoją reakcję, na szczerość, na to co dla niej znaczyła konkretna sytuacja. Wyobrażacie sobie Spotlight (wciąż czeka u mnie na swoją notkę) poprowadzony zupełnie bez reakcji tych dziennikarzy na to co odkrywali? To stanowi tam największą siłę rażenia.
16 reportaży. Naprawdę świetna lektura - czyta się to błyskawicznie i z ciekawością. A tym, że chyba wolałbym gdyby te teksty były mniej sensacyjne, tak nastawione na poruszenie konkretnych emocji, po prostu się nie przejmujcie. Przeczytajcie po prostu sami. Porównajcie wrażenia. I jakby co zapraszam potem do komentarzy. Najciekawszy jak dla mnie: chyba o minister Zbrojewskiej.
PS Jeszcze tylko jedna uwaga. Jakoś drażni mnie pomysł wydawcy, by na okładce wymieniać 4 ważne nagrody dziennikarskie, sugerując iż to właśnie ta książka (a nie jej autorka za różne teksty) jest ich zdobywcą. To tak jakby każdy kolejny film np. Toma Hanksa, na plakacie miałby figurki Oscara.
Z każdym kolejnym zdaniem coraz szerzej otwierałam oczy. Jak, pytam się, jak? To naprawdę wszystko tu, w naszym kraju? Mam wrażenie, że to karuzela przemocy, zawiści, błędów - karuzela nie do zatrzymania. Błędne koło, niekończąca się opowieść. Kolejne naznaczone przemocą, agresją, molestowaniem dzieci - dadzą to samo swoim dzieciom, bliskim, jako dorośli. Też zaciekawił mnie reportaż o pani minister...Bardzo przykra, niewyjaśniona historia...Reportaż o żonie Trynkiewicza...nie wiem, co myśleć. Wykształcona osoba, wygaduje takie rzeczy! Najbardziej zapamiętam zdanie, w którym mówi, że gdyby jej mąż zgwałcił czy zabił jej córkę - nie miałaby żalu...
OdpowiedzUsuńim więcej czasu upływa od lektury, tym bardziej myślę sobie, że to będzie jedna z ważniejszych książek przeczytanych w tym roku. Dzięki za Twój wpis! Potwierdza moje odczucia
Usuń