Który to już raz ten Pan pojawia się na moim blogu? Wciąż jeszcze jednak do kompletu jego filmów sporo mi brakuje, na razie zbieram te najsłynniejsze, odświeżam sobie, by choć w kilku słowach o nich napisać.
Kto jest ciekawe niech wbija na poprzednie notki:
M jak morderstwo, Nieznajomi z pociągu i Zawrót głowy
Północ, północny zachód
Okno na podwórze
i dwie biografie - epizod gdy kręcił Psychozę, i gdy kręcił Ptaki.
Chyba każdy kto ma ciut więcej lat na karku niż naście, zna twórczość tego pana i na słowa: Alfred Hitchcock kojarzy któż to jest. Bez niego pewnie współczesne kino by wyglądało inaczej. No chyba, że kto inny wymyślił by i poskładał tak zgrabnie w całość elementy strachu, napięcia, tajemnicy, zbrodni... Dziś trzy filmy, ale obiecuję, że to nie koniec - wypatruję następnych!
Psychoza uznawana jest za jedną z najlepszych produkcji Hitchcocka. Bo przecież nie liczą się tu statuetki Oscara i nagrody, ale publiczność, która głosuje nogami. No i jak by na to nie patrzeć, film stał się klasyką, choćby dzięki scenie pod prysznicem.
Oglądając to lata temu jakoś zupełnie zapomniałem o wątku pieniędzy ukradzionych przez główną bohaterkę i jej romansie. Wydawała mi się niewinną ofiarą, a to przecież nieprawda. W ogóle dużo rzeczy tu jest postawionych na głowie. W połowie filmu tracimy z oczu główną bohaterkę, facet, którego podejrzewamy i popełnienie lub współudział w zbrodni wydaje się zupełnie nie pasować do roli mordercy (chodząca niewinność), no i tak kobieta - jak ze złodziejki, zrobić kogoś komu się współczuje? Dziś, gdy znamy tę historię, trochę inaczej patrzymy na całość, nie ma tego zaskoczenia, ale wyobraźmy sobie emocje widzów na seansach tuż po premierze. 40 minut powolnej wprowadzenia, potem obuchem widza w łeb i już dalej pełne napięcia oczekiwanie na to kto jeszcze zginie... Czy dziwi Was, że reżyser wykupywał nakład książki, która stała się podstawą scenariusza, by niespodziewane zakończenie było bardziej poruszające?
Trochę meczą mnie tak charakterystyczne dla filmów tego reżysera sceny jazdy samochodem, choć muszę przyznać mu z całym szacunkiem, że montaż i muzyka sprawiają, że i dziś można podskoczyć na tym filmie. Genialne dzieło.
Na deser polecam fajną notkę z mnóstwem plakatów do tego filmu.
Kto jest ciekawe niech wbija na poprzednie notki:
M jak morderstwo, Nieznajomi z pociągu i Zawrót głowy
Północ, północny zachód
Okno na podwórze
i dwie biografie - epizod gdy kręcił Psychozę, i gdy kręcił Ptaki.
Chyba każdy kto ma ciut więcej lat na karku niż naście, zna twórczość tego pana i na słowa: Alfred Hitchcock kojarzy któż to jest. Bez niego pewnie współczesne kino by wyglądało inaczej. No chyba, że kto inny wymyślił by i poskładał tak zgrabnie w całość elementy strachu, napięcia, tajemnicy, zbrodni... Dziś trzy filmy, ale obiecuję, że to nie koniec - wypatruję następnych!
Psychoza uznawana jest za jedną z najlepszych produkcji Hitchcocka. Bo przecież nie liczą się tu statuetki Oscara i nagrody, ale publiczność, która głosuje nogami. No i jak by na to nie patrzeć, film stał się klasyką, choćby dzięki scenie pod prysznicem.
Oglądając to lata temu jakoś zupełnie zapomniałem o wątku pieniędzy ukradzionych przez główną bohaterkę i jej romansie. Wydawała mi się niewinną ofiarą, a to przecież nieprawda. W ogóle dużo rzeczy tu jest postawionych na głowie. W połowie filmu tracimy z oczu główną bohaterkę, facet, którego podejrzewamy i popełnienie lub współudział w zbrodni wydaje się zupełnie nie pasować do roli mordercy (chodząca niewinność), no i tak kobieta - jak ze złodziejki, zrobić kogoś komu się współczuje? Dziś, gdy znamy tę historię, trochę inaczej patrzymy na całość, nie ma tego zaskoczenia, ale wyobraźmy sobie emocje widzów na seansach tuż po premierze. 40 minut powolnej wprowadzenia, potem obuchem widza w łeb i już dalej pełne napięcia oczekiwanie na to kto jeszcze zginie... Czy dziwi Was, że reżyser wykupywał nakład książki, która stała się podstawą scenariusza, by niespodziewane zakończenie było bardziej poruszające?
Trochę meczą mnie tak charakterystyczne dla filmów tego reżysera sceny jazdy samochodem, choć muszę przyznać mu z całym szacunkiem, że montaż i muzyka sprawiają, że i dziś można podskoczyć na tym filmie. Genialne dzieło.
Na deser polecam fajną notkę z mnóstwem plakatów do tego filmu.
Złodziej w hotelu jest zupełnie inny od tego z czym dziś kojarzymy Hitchcocka, czyli thrillerami. Powiedziałbym chyba, że bliżej mu do Bonda - to takie połączenie humoru, sensacji, romansu i zagadki, ale w trochę stylu Arsena Lupina. Osławiony niegdyś złodziej, dziś podobno na emeryturze, zostaje posądzony o to, że wrócił do dawnego zawodu i w jedynie sobie znany sposób opróżnia pokoje bogatych gości hotelowych z biżuterii i ich skarbów. Grający główną rolę Cary Grant jest przystojny, szarmancki, dowcipny i cały czas mamy wrażenie, że coś kombinuje na boku. Niby twierdzi, że jest niewinny i że złapie sprawę, który się pod niego podszywa, ale jakoś cały czas nie jesteśmy pewni czy przypadkiem nie robi nas w balona.
Poznana przez niego córka potencjalnej kolejnej ofiary (Grace Kelly) przecież jest na tyle w niego zapatrzona, że dała by się pewnie nabrać na jego sztuczki.
Dziś, gdy te gwiazdy kina już nie budzą tak wielkich emocji jak kiedyś, sam film chyba też trochę stracił swój urok. Niby jest akcja, jest humor, ale jednak tyle innych produkcji bardziej wbiło nam się w głowy i mamy do nich większy sentyment.
Jedynie widoki pięknychwłoskich francuskich wybrzeży nadal robią wrażenie :)
I znów, oglądając po latach, przypominałem sobie początek, bo kompletnie zapomniałem tę historię początku znajomości, sensu żartu, który postanawia zrobić kobieta swojemu świeżo poznanemu znajomemu i jego konsekwencji. Kurcze, przecież przez połowę filmu niewiele się dzieje i dziwny nastrój jaki się tworzy, wcale nie ma jeszcze jakiegoś określonego źródła, nie dostrzegamy zagrożenia lub je bagatelizujemy.
Każdy ma w głowie historię kobiety w małym miasteczku i dziwne zachowanie ptaków, które zaczynają atakować ludzi, ale jakoś mniej pamiętamy skąd się tam wzięła. Teraz na nowo odkrywałem tę dziwną relację między dwojgiem bohaterów i chłodną postawę matki, która patrzy na to z boku. I tą dziwną scenę, gdy kobieta jest oskarżana o to iż to właśnie ona sprowadziła na miasteczko zło.
To film, który rzeczywiście byłby chyba dobrym obiektem analiz dla psychoanalityków - nie tylko w obszarze naszych mniej lub bardziej uświadamianych leków, ale również naszych pragnień, zazdrości, pożądania.
Gdy wcześniej poznało się np. "Dziewczynę Hitchcocka" i wiemy już ciut więcej na temat metod reżyserskich osiągnięcia pożądanych efektów, to różne sceny z atakami ptaków robią jeszcze większe wrażenie. I to dziwne rozwiązanie, gdy w warstwie dźwiękowej nagle wszystko sprowadza się do krzyku fruwających stworzeń, tak jakby to wypierało z naszych umysłów wszystko inne. Naprawdę niepokojące.
Nie oglądajcie tego więc jak zwykłego horroru, w którym po prostu zagrożeniem mają być ptaki. Zwróćcie uwagę na to jak to jest opowiedziane, bo to własnie detale sprawiają tu największą frajdę, nawet gdy ogląda się to po raz n-ty.
Poznana przez niego córka potencjalnej kolejnej ofiary (Grace Kelly) przecież jest na tyle w niego zapatrzona, że dała by się pewnie nabrać na jego sztuczki.
Dziś, gdy te gwiazdy kina już nie budzą tak wielkich emocji jak kiedyś, sam film chyba też trochę stracił swój urok. Niby jest akcja, jest humor, ale jednak tyle innych produkcji bardziej wbiło nam się w głowy i mamy do nich większy sentyment.
Jedynie widoki pięknych
I wreszcie kolejna z najsłynniejszych produkcji tego reżysera. Obok Psychozy, to właśnie Ptaki wymieniane są jako jego największe dzieło.
Trzeba przyznać, że ten film, choć dziś efekty już trochę trącą myszką, nadal robi wrażenie pomysłami, które po prostu były genialne i nowatorskie.
I znów, oglądając po latach, przypominałem sobie początek, bo kompletnie zapomniałem tę historię początku znajomości, sensu żartu, który postanawia zrobić kobieta swojemu świeżo poznanemu znajomemu i jego konsekwencji. Kurcze, przecież przez połowę filmu niewiele się dzieje i dziwny nastrój jaki się tworzy, wcale nie ma jeszcze jakiegoś określonego źródła, nie dostrzegamy zagrożenia lub je bagatelizujemy.
Każdy ma w głowie historię kobiety w małym miasteczku i dziwne zachowanie ptaków, które zaczynają atakować ludzi, ale jakoś mniej pamiętamy skąd się tam wzięła. Teraz na nowo odkrywałem tę dziwną relację między dwojgiem bohaterów i chłodną postawę matki, która patrzy na to z boku. I tą dziwną scenę, gdy kobieta jest oskarżana o to iż to właśnie ona sprowadziła na miasteczko zło.
To film, który rzeczywiście byłby chyba dobrym obiektem analiz dla psychoanalityków - nie tylko w obszarze naszych mniej lub bardziej uświadamianych leków, ale również naszych pragnień, zazdrości, pożądania.
Gdy wcześniej poznało się np. "Dziewczynę Hitchcocka" i wiemy już ciut więcej na temat metod reżyserskich osiągnięcia pożądanych efektów, to różne sceny z atakami ptaków robią jeszcze większe wrażenie. I to dziwne rozwiązanie, gdy w warstwie dźwiękowej nagle wszystko sprowadza się do krzyku fruwających stworzeń, tak jakby to wypierało z naszych umysłów wszystko inne. Naprawdę niepokojące.
Nie oglądajcie tego więc jak zwykłego horroru, w którym po prostu zagrożeniem mają być ptaki. Zwróćcie uwagę na to jak to jest opowiedziane, bo to własnie detale sprawiają tu największą frajdę, nawet gdy ogląda się to po raz n-ty.
Był czas, gdy w tv - lata 60 - Hitchocks był częstym gościem ...pamiętam tę jego czarną, gruba postać zapowiadającą jego film więc ogladałam wszystko co dawano. A "Ptaki" oglądałam już w kinie.
OdpowiedzUsuńTo był mistrz nad mistrze w wytwarzaniu napięcia i grozy.
Jeszcze "Okno na podwórze" ...oglądałeś? Znakomity.
widziałem! Jest mniej znany, ale naprawdę dobry! Miał facet nosa do wyszukiwania materiału i talent by to potem pokazać
UsuńTwórczość tego pana znają zarówno osoby, które mają lat ,,naście" jak i te z większym bagażem doświadczenia! Dzisiejsza młodzież naprawdę potrafi pozytywnie zaskoczyć swoimi upodobaniami kinematograficznymi.
OdpowiedzUsuńno fakt, znam nastolatki, które klasykę lubią, ale też chyba sporo jest takich, dla których wszystko co stare do niczego się nie nadaje...
Usuń"Jedynie widoki pięknych włoskich wybrzeży nadal robią wrażenie".
OdpowiedzUsuń"Złodzieja w hotelu" realizowano na Riwierze Francuskiej. W trakcie realizacji tego filmu Grace Kelly poznała księcia Monako, którego poślubiła i zdecydowała się zakończyć karierę aktorską. Faktycznie, ten film nie prezentuje się najlepiej, szczególnie jeśli zestawi się go z takimi arcydziełami jak "Psychoza" i "Ptaki".
dzięki za poprawkę, teraz jak o tym pomyślę, to rzeczywiście Włochów tam nie było :)
Usuń