czwartek, 7 maja 2015

Psy gończe - Jørn Lier Horst, czyli kodeks policjanta


Jakiś czas temu pisałem o kryminale "Jaskiniowiec", troszkę dziwiąc się, że nieznany u nas szerzej Jørn Lier Horst, popełnił już cały cykl powieści z policjantem Williamem Wistingiem w rol głównej, a u nas jako pierwszy wydano chyba tom dziewiąty z kolei. Na szczęście każdy z nich jest odrębną historią i oto dzięki uprzejmości wydawnictwa Smak Słów, spieszę donieść, że właśnie ukazał się kolejny tom tego cyklu. I od razu zdradzę wam - jeszcze lepszy od poprzedniego opublikowanego w Polsce.


Wciąga niesamowicie, a ponieważ poszczególne rozdziały są dość krótkie, cały czas łapałem się na tym, iż powtarzałem sobie: jeszcze te kilka stron, zobaczę jeszcze tylko jeden rozdział. Po czym ze zdumieniem stwierdzałem iż dochodzi 2 w nocy, a ja przecież obiecywałem sobie odpoczynek i dużo snu po intensywnej pracy przy komputerze. 
Schemat jest dość podobny: równolegle towarzyszymy w różnych działaniach Wistinga i jego córki, która jest dziennikarką. Ich dochodzenie, choć dotyczy różnych spraw, jak się domyślamy (w poprzedniej książce też tak było), w dość dziwny sposób się połączy. Wistingowi tym razem jest wyjątkowo trudno, bowiem nie może robić nic w sposób jawny. Wyciągnięto jakieś nowe dowody w sprawie sprzed 17 lat i komisarz został oskarżony iż wtedy dokonano nadużyć w trakcie śledztwa, w wyniku czego za kratami może przebywać człowiek niewinny. Chodziło wtedy o sprawę zaginięcia młodej dziewczyny, której nagie ciało znaleziono po tygodniu poszukiwań, porzucone gdzieś w rowie. W takich śledztwach zawsze zainteresowanie opinii publicznej i mediów, naciski by jak najszybciej złapać sprawcę, powodują nerwową atmosferę. Policja zachowuje się jak psy gończe, spuszczone ze smyczy, które gdy wpadną na trop, skupiają się tylko na nim. Czy w takim razie mogło dojść do tego, że coś przeoczyli albo co gorsza, któryś z policjantów mógł podrzucić fałszywy dowód żeby zakończyć sprawę?
Wisting wie jedno - nie zrobił tego on sam. Dowodził jednak wtedy dochodzeniem, nic więc dziwnego, że to jemu grozi teraz nie tylko utrata odznaki, ale również więzienie. 
Zadziwiała mnie jedynie łatwość z jaką człowiek może tam zdobyć różne informacje o innych, ale tak to już jest w dobie informatyzacji - jeżeli czegoś się nie zastrzeże, a inni wiedzą gdzie szukać, to po nitce do kłębka. I już...
Ósma z kolei część cyklu, ale chyba zgarnęła najwięcej nagród, warto więc być może właśnie od niej rozpocząć przygodę z Williamem Wistingiem. Horst ma szansę zdobyć u nas popularność równie dużą jak wcześniej Nesbo, Marklund, czy Lackberg.

Dla człowieka, który swoją pracę traktuje jako misję, nie potrafi przestać o niej myśleć, poświęca nawet życie prywatne, to tak jakby skończyło się całe życie. Na razie jednak mobilizuje się do tego by wygrzebać stare archiwa i prześledzić sprawę od nowa. Tymczasem schwytany wtedy człowiek, wychodzi na wolność. Czy siedział tam niewinnie? Czemu w takim razie Wisting nie może się oprzeć intuicji, że wtedy się nie pomylili...

Nie ukrywam, że zdążyłem już polubić tę parę bohaterów. Policjanta, który jest trochę typem samotnego wilka, profesjonalisty, który na pewno nie myśli o tej pracy jako o siedzenie za biurkiem, karierze itd. oraz jego córkę Linę, która ma chyba równie dobrego nosa jak i on do prowadzenia śledztwa w prawidłowym kierunku, ale zbyt często sporo ryzykuje, próbując być na miejscu nawet przed policją.

Będę wyglądał kolejnych tomów z tego cyklu, bo czyta się to naprawdę fajnie. Zwykle skandynawskie kryminały kojarzą nam się z chłodnym, surowym klimatem, mroczną tajemnicą i sfrustrowanymi policjantami, którzy piją prawie na umór by uciec przed jakimiś swoimi demonami. Tymczasem tu raczej tego nie ma. Powiedziałbym, że to raczej kryminał w stylu amerykańskim, gdzie zagadka, śledztwo i umiejętne budowanie napięcia stanowią największą przyjemność. Nie ma tu ani zbyt wiele opisów, ani kombinowania - każdy rozdzialik powoli posuwa nas do przodu i dostarcza nam powolutku nowych informacji. Po prostu samo mięsko! 

Nie, nie mam zamiaru marudzić. Specjalnego naciągania rzeczywistości nie widzę, a choć domyślałem się, że te wszystkie rozrzucone wątki jakoś pewnie się połączą, to i tak nie odgadłem wszystkiego. Frajda więc nie została mi odebrana!

2 komentarze:

  1. Czekają na mnie na półce... Wraz z kilkunastoma innymi książkami, mam nadzieję, że jak najszybciej się za nie wezmę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja pomiędzy innymi "poważniejszymi" tytułami łapię się za kolejny kryminał. Może teraz Bonda?

      Usuń