czwartek, 26 czerwca 2014

Straż nocna, Straż dzienna, czyli oprócz środków liczy się też pomysł


Jak myślimy o filmach Sci-Fi, czy fantasy, to poruszamy się raczej w obszarze obrazów anglojęzycznych. Najczęściej to kwestia budżetu, ale jak się okazuje można napotkać niezłe perełki z innych krajów. Skoro pisarze potrafią, to dlaczego nie filmowcy?
Dużo dobrego słyszałem o tej ekranizacji książek Siergieja Łukjanienki, ale dopiero niedawno udało się trafić obie części (trzecia nie powstała) w telewizji. I wiecie co? To naprawdę robi wrażenie! Brawa za odwagę i brak kompleksów.
Szkoda tylko, że kontynuacja już nie trzyma poziomu, czuć większe pieniądza, ale gdzieś zatraciła się cała magia.


Ale zacznijmy od początku. Akcja "Straży nocnej" (bo to jest początek historii filmowej) dzieje się we współczesnej Moskwie, ale możemy dotknąć jakby równoległej rzeczywistości i tego co zwykle ukryte przed oczami śmiertelników. Ponad 1000 lat temu zawarty został pokój między siłami światła i ciemności, oficjalnie wszyscy dbają o równowagę, ale do jej przestrzegania obie strony mają swoje własne siły "porządkowe" (straż nocna to ci "dobrzy", którzy pilnują przeciwnika). Reagują one na wszelkie "odchylenia" od normy, pojawianie się mocy ponad naturalnych, pilnują by żadne siły nie ingerowały zbytnio w świat "normalnych". Teraz ta równowaga zaczyna się chwiać i jak się wydaje wszystko uzależnione jest od decyzji i wyborów jednego z bohaterów... Tyle z grubsza o fabule. 
Prostymi środkami, bez jakichś wielkich efektów, a raczej metodami chałupniczymi i rozbudzaniem naszej wyobraźni, klimatem i prowadzeniem historii, udało się twórcom stworzyć naprawdę rzecz na świetnym poziomie, nie banalną. Wampiry, czarownice, magia, przemiany w zwierzęta, jakieś elementy paranormalne, ale oprócz tego normalne tło - komputery, ciężarówka przypominająca śmieciarę, normalne mieszkania, ulice, bloki. Bo i na tym polega efektowność tego pomysłu - nie trzeba specjalnych dekoracji, by sam się bronił, wystarczy odrobina wprowadzenia, wrzucenie ciekawych detali, dobry, szybki montaż, fajny tajemniczy klimat i to działa! Za nieduże pieniądze stworzono film, który ogląda się lepiej niż niejedną produkcję z Zachodu.
Może i chwilami chaotycznie, wyłażą jakieś niedoróbki, ale czuć w tym jakąś słowiańskiego ducha, improwizację. Niestety w drugiej części, po sukcesie zabrakło tego ducha - czuje się, że postawiono na widowiskowość, stracił na tym sporo klimat filmu. No i minus ogromny ode mnie - w "Straży dziennej" wszyscy mówią po angielsku :(

9 komentarzy:

  1. Czy Ty gdzieś pracujesz? Codziennie pojawia się coś nowego, aż się dziwię, kiedy masz na to czas! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. heh, pracuję jak najbardziej, blog to hobby :) Z braku czasu (notki pisane najczęściej około północy, czasem jedynie publikuję je za dnia) jest tak siermiężnie i nie dbam pewnie tak bardzo jak inni o promocję. Ale frajda jest i to najważniejsze.
      Jedna notka dziennie, a jak gdzieś złapię zaległości, to potem nadrabiam, pisząc i dwie dziennie. Dopóki jest o czym, to nie jest wielki problem - 15 minut i już. Stąd pewnie u mnie tyle byków, które potem inni wytykają...

      Usuń
    2. E tam byki, każdemu się zdarzy. Ale częstotliwość godna pozazdroszczenia. Recenzja to 15minut, ale kiedy Ty człowieku masz czas czytać tyle?! :) Oczywiście wiem, że dużo z tego, co publikujesz, to muzyka, filmy, ale jednak.

      Usuń
    3. a książki uwielbiam i mógłbym czytać wszędzie :) W domu mało, ale od czego jest komunikacja? A nawet chodząc czytam (no dobra, czasem słuchając, a nie z książką w ręku). Są jeszcze większe mole ode mnie.

      Usuń
  2. Nocna mocna, Dzienna gorzej bo sprzedali już prawa Fox-owi. A sam Łukjanienko od kiedy zaczął się wiernopoddańczo wypowiadać politycznie przepadł w moich oczach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o proszę, o tym nie wiedziałem. Ale u nich odważnych mało, a z władzą zawsze to coś może skapnie ze stołu :(

      Usuń
  3. "Nocną" oglądałem i podobała mi się, chociaż miałem dziwne odczucia. To faktycznie inny sposób robienia filmów niż to co znamy z Hollywood.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam:)
    Właśnie jestem po seansie "Straży Dziennej". O ile książki wręcz "pożarłam", o tyle filmy wzbudziły we mnie mieszane uczucia. "Nocna" - faktycznie, trzyma poziom, historia (choć oczywiście troszkę odbiegająca od literackiego pierwowzoru) wciąga od pierwszej minuty, nie ma w niej wielu spektakularnych efektów jak w amerykańskim kinie rozrywkowym i to zdecydowanie ogromny plus, bo dzięki temu film ma klimat, jest bardziej swojski, "naturalny" ( o ile można tak napisać o fantastyce ;P). Natomiast "Straż Dzienna".... hmmm ... jakoś mnie nie porwała. Odniosłam wrażenie, że historia jakoś się nie klei, bo już o znacznych odchyłkach od książki nie wspominam. Słabsza, dużo słabsza. I ten angielski - brrr (swoją drogą aż do teraz myślałam, że mam po prostu lipnie zdubbingowaną kopię ;) ). Podsumowując, filmy mimo wszystko warte obejrzenia, choćby jako ciekawostka, że nie tylko Hollywood robi fantastykę ;)
    Pozdrawiam,
    Karola (aries1804@interia.pl)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. książki jeszcze przede mną, a co do filmów widzę że podzielamy wrażenia - "Dzienna" jest dużo słabsza mimo kasy Amerykanów

      Usuń