Druga rzecz
na Dzień Ojca, to film, który premiery chyba u nas jeszcze nie miał, ale był
już pokazywany np. na Wiośnie Filmów czy Warszawskim Festiwalu Filmowym.
Jest coś
naprawdę ciekawego w kinie rumuńskim, co przyciąga uwagę i fascynuje, mimo ascetyczności
jest w tym tyle prawdy, surowego piękna, że czasem lepiej wybrać się do kina na
coś takiego, niż na jakikolwiek "mega hit".
Costache Moldu to starszy już pan, który mieszka w małej wsi, dotkniętej
niedawno przez powódź. Właśnie stracił żonę, dom, wszystko co mieli. Żyje z
dnia na dzień, zbierając różne graty z domu, bo woda już opadła, a jemu
przydzielono stary, opuszczony budynek. Jest w nim zarówno rezygnacja, jak i
dziwny spokój. Nie prosi o pomoc, nie użala się, dużo mu do życia nie potrzeba.
Gdy dowiaduje się, że po wielu latach rozłąki przyjedzie do niego syn, wraz
z nową żoną z Japonii oraz ich synkiem, Costache najchętniej by się gdzieś
schował, by uniknąć spotkania. Tyle jest do powiedzenia, tyle rzeczy nie
zostało w przeszłości załatwionych, a jednocześnie żaden jakoś nie ma odwagi by
rozmowę rozpocząć. Ojciec i syn. I wnuk, który paradoksalnie przełamie lądy
między nimi, doprowadzi do zbliżenia. Ale przecież musi dojść do ponownego
rozstania, bo żaden z nich nie chce zrezygnować z życia, które dla siebie
wybrał.
Proste czynności codzienne, celebrowanie różnych scen, milczenia. Kino
kameralne, ale ciekawe. Nawet bieda rumuńskiej prowincji w żaden sposób nie
jest tu żałosna, wyśmiewana, to życie na wsi pokazane jest jako naturalny,
akceptowany przez ludzi wybór.
wszystko mi sie tu podoba super !
OdpowiedzUsuń