piątek, 6 czerwca 2014

Panaceum, czyli gdy życie boli

Zapowiadałem chwilową przerwę w notkach, ale po po powrocie czas by luki zapełnić. A ponieważ ostatnio sporo oglądałem tv (przy wpisywaniu ankiet nie ma to jak dobry odmóżdżacz) to i jest o czym pisać.  
Łapię rzeczy i nowsze i starsze, najczęściej sugerując się nazwiskiem reżysera, lub opisami. I tak trafiłem na ostatni (podobno to rozstanie z kinem) Stevena Soderbergha. Coś co zapowiadało się jako niezły thriller, okazało się jednak nie do końca daniem tak smacznym jak by się mogło oczekiwać.


Na pewno może się podobać lekki zwrot akcji - dzięki temu widz może być trochę zaskoczony nie tylko samym zakończeniem. Ale szczerze mówiąc chyba bym wolał rozwinięcie pierwotnego pomysłu, czyli przyjrzenie się troszkę przemysłowi farmaceutycznemu i temu jak ludzie mogą wpaść w pułapkę "zagłuszania" swoich emocji i kłopotów. Od tego zaczyna się ta historia. Młoda dziewczyna odbiera po kilku latach pobytu w wiezieniu swego męża. Trafił tam za przekręty finansowe, a jej świat rozsypał się z dnia na dzień - cała piękna bajka okazała się kłamstwem. Czy teraz odbudują swoje małżeństwo, odnajdą szczęście? Szybko orientujemy się, że Emily coraz bardziej pogrąża się w depresji. Szukając pomocy trafia do dr. Jonathana Banksa (Jude Law), który właśnie wszedł w projekt badawczy nowego leku... To właśnie on stanie się nagle bardzo ważną postacią w całym dramacie. 
Chyba właśnie tak bym zakwalifikował ten obraz - dramat kryminalny, albo jako thriller psychologiczny. Nie oczekujcie ani akcji, ani super napięcia, tu raczej klimat jest najważniejszy. Ogląda się (szczególnie pierwszą połowę) z zainteresowaniem, ale całość, mimo niezłej obsady nie powala.   





5 komentarzy:

  1. O, to jest szansa do nadrobienia Twoich wpisów! :D Miłego! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziel się fotkami koniecznie! Udanych wędrówek, zazdroszczę! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale zejdziecie (na dół)? ;)
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja właśnie dziś z gór zeszłam :) Było dość spokojnie, bo z trzyletnią córką, ale bardzo bardzo sympatycznie :) Aż szkoda wracać ;)

    OdpowiedzUsuń