poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rękopisy nie płoną, czyli witajcie w państwie policyjnym

Czerwiec kończę filmem dość wyjątkowym. "Rękopisy nie płoną" pewnie nie przyciągnie tłumów, nie stanie się jakimś wielkim przebojem, ale mimo tego, że nie jest to łatwe kino, jest warte zobaczenia. Mówi o wolności sumienia, wolności tworzenia, więcej niż niejeden dramat "zaangażowany". Już samo jego nakręcenie było wyrazem odwagi. Nie zobaczycie wiec tu żadnych nazwisk aktorów, nikogo z ekipy, w napisach pojawia się tylko jeden człowiek - to on firmuje film i na nim też skupiły się represje za to dzieło. Mimo, że na różnych festiwalach "Rękopisy..." były nagradzane, reżyser Mohammad Rasoulof nie mógł tam się pojawić. Władze zabrały mu paszport, dostał zakaz wykonywania zawodu i skazały go na pobyt w więzieniu. To o czym chciał opowiedzieć w swoim obrazie, sprawdza się w rzeczywistości. Iran zaprzecza jakimkolwiek prześladowaniom, ograniczeniom wolności dla twórców, temu o czym opowiada również ten film, ale swoim działaniem pokazuje, że reżyser wcale nie jest odległy od prawdy.  
Na całym świecie prowadzone akcje protestu (choćby takie: http://niedlacenzury.pl.) może wydają się naiwne, ale podobno kropla drąży skałę...

Sporym zaskoczeniem może być fakt iż głównymi bohaterami filmu nie są nawet opozycjoniści, pisarze, którzy próbują walczyć z cenzurą, ale raczej ich prześladowcy. Nie żadne okrutne bestie, bezlitosne maszyny bez sumienia, ale jak najbardziej ludzcy dwaj agenci służby bezpieczeństwa. Wykonują rozkazy, są sprawni w tym co robią, ale to nie znaczy, że nie mają też czasem słabości, chwili zawahania, jakichś normalnych odruchów i emocji, rodzin, życia takiego jak my. Znamienna jest chwila gdy jeden z nich mówi, że żona oskarża go o to iż choroba ich syna jest karą za jego grzechy, za to co robi...  
Cała fabuła kręci się wokół próby przejęcia wszystkich kopii książki, która nie podoba się władzom. Tu już nie wystarczy cenzura i nie dopuszczenia do druku - oryginały trzeba zniszczyć, by nie dopuścić do ich wywiezienia. aby to zrobić można dopuścić się wszystkich metod. 
Mógłby to być thriller, ale przez to, że reżyser nadał tej historii bardzo niespieszne tempo, chłód, surowość, zastosował nie linearne prowadzenie akcji, no i przede wszystkim przez treść, robi nam się z tego ciekawy dramat psychologiczny.  O lęku, banalności zła, bezradności wobec aparatu represji. Słowo przeciw kulom. A jednak wciąż tworzą, piszą. Nawet gdy wiedzą, że nikt tego nie wyda, że narażają siebie i rodziny. Że mogą skończyć jako kolejny pakunek w bagażniku.
Trochę przydługi, można na początku trochę się zagubić, ale mimo pewnych słabości to kino, które nie tylko jest odważne ze względu na treść, ale i hipnotyczne w warstwie wizualnej. Trudniej się po nim otrząsnąć niż po różnych opowieściach wydawałoby się kapitalnie grających nam na emocjach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz