piątek, 19 października 2012

Moja Wola, czyli uwierz w marzenia

HBO co i rusz kusi jakimiś dokumentami (również polskimi) i to naprawdę zwykle jest coś ciekawego. Tu liczy się temat. Nie zawsze kontrowersje, ale zaciekawienie. Pokazanie czegoś trochę w innym świetle. I Bartoszowi Kowalskiemu, mimo, że to jego debiut reżyserski się udało.
Pewnie każdy z nas spotyka czasem w komunikacji miejskiej, albo gdzieś na szlaku do domu, czy do pracy ogolonych na łyso młodzieńców w dresach. Tak właśnie takich, których często omijamy szerokim łukiem, bo nie lubimy być zaczepiani przez agresywnych, wulgarnych i podchmielonych facetów. Ale przecież k... oni też mają coś do opowiedzenia, nawet jeżeli w ich świecie to co opowiadają trzeba dla ekspresji i czytelności podkreślić właśnie takim słowem. Pada ono tu dość często, ale mimo to jakoś nie przeszkadzało mi to tak bardzo - tacy po prostu już są i nie bardzo potrafią inaczej...
Warszawska Wola. Tyle razy tamtędy właśnie przemieszczam się przez Warszawę, obserwuję jak zmienia się ta dzielnica. Kamienice komunalne powoli znikają wyburzane, a ich mieszkańcy muszą szukać sobie nowego miejsca. Rosną za to banki, biurowce i piękne sklepy. Wciąż jednak sporo jeszcze tu takich miejsc, które żyją trochę własnym rytmem. Małych społeczności, gdzie od dziecka jesteś wciągany w specyficzny język, rytuały, zasady (na pierwszym miejscu rodzina, na drugim Legia i to k... koniec).


Film opowiada o dwójce przyjaciół. Starszy Paweł ma już rodzinę, sporo przeszedł i teraz jak twierdzi stara się uchronić młodszego od popełnienia tych samych błędów. Jest mentorem, doradcą, ale i trenerem - starając się aby każdą wolną chwilę mogli spędzić na ćwiczeniach na gdzieś tam urządzonej siłowni, biegach, walkach. Sam trenował trochę amatorsko boks, ale tu nie chodzi tylko o to by młodszy - Bartek, poszedł podobna drogą, umiał się bić i radzić sobie w życiu, te ćwiczenia mają stać się też formą samodyscypliny, odciągnięcia od różnych głupot. Nie do końca rozumie marzenia Bartka o tym by zostać kaskaderem, ale stara się za wszelką cenę mobilizować go do wysiłku, podtrzymuję w nim nadzieję, że ten jest w stanie osiągnąć prawie wszystko. Wystarczy tylko chcieć i ćwiczyć, trenować. 
Bartek dotąd nie wiele miał wzorców w swoim życiu i ta przyjaźń ze starszym kolegą ewidentnie dużo mu daje - to do niego przychodzi z problemami, czy też by podzielić się tym co go cieszy. Obaj odczuwają mocno, że ich życie nie zawsze jest wesołe, nawet jak mają pracę, to kasy nie zawsze starczy na to by opłacić mieszkanie i wszystkie wydatki. Obaj też nie poddają się poczucie beznadziei, choć Paweł właśnie na Bartka przelewa większość swoich ambicji - żeby przynajmniej on mógł się wyrwać i coś osiągnąć.
Nawet jeżeli część z tych wypowiedzi czy scen była trochę "odgrywana", to z całości naprawdę bije duża szczerość. Między tymi wszystkimi k...ami, jest głęboka przyjaźń, upór i dążenie do realizacji marzenia.   
Tytułowa Wola nie jest tu tylko dzielnicą. Trzeba mieć w sobie też cholerną determinację, właśnie silną wolę, by nie dać się zepchnąć w świat, który przecież jest na wyciągnięcie ręki - kradzieże, wymuszenia, alkohol, kombinowanie... By starać się żyć godnie.


3 komentarze:

  1. Tak naprawdę nigdy nie rozumiałam tej kultury, pewnie też dlatego że bałam się takich ludzi, aż jednego z nich los postawił na mojej drodze i to pokazało mi, tak jak Panu ten dokument, że Ci ludzie też mają wiele do powiedzenia...A że są wulgarni.... Inaczej nie potrafią, życie ich tego nauczyło...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaciekawiłeś mnie. Na pewno obejrzę. Nie dla jakiejś dzikiej chęci poznawania tej subkultury, z którą mi jednak bardzo nie po drodze, choć nie przeczę, mają swoje racje w tym, kim są. Na pewno mają. Ale to jest, k..., MOJA Wola. Więc jeśli jest o niej dokument, w dodatku HBO, to nie mogę przejść obok tego obojętnie. :) Dzięki za wpis o tej produkcji - sama bym na to pewnie nie trafiła. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. @Kamila, ano właśnie i dlatego też brawa za taki dokument, trochę przełamujący te stereotypy

    @Fraa Farara - pewnie rozpoznasz te rejony i miejsca, ja mimo, że tam nie mieszkam, rozpoznałem bez trudu. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń