niedziela, 23 marca 2025

Kwiaty dla Algernona - Daniel Keyes, czyli co wy mi zrobiliście?

Na półce prawie cała seria Wehikuł Czasu od Wydawnictwa Rebis, od czasu do czasu będę więc podrzucał nowsze i starsze tytuły z tego cyklu, bo mimo że nie przepadam za ich okładkami, to wybór autorów i tytułów jest zacny. Dziś chyba jeden z pierwszych wydanych w ramach tej serii - "Kwiaty dla Algernona" Daniela Keyesa. Rok 1966 i powieść, która powstała na bazie wcześniejszego opowiadania - przy lekturze możecie nawet zastanawiać się co tam jest fantastyczno-naukowego, ale jak na tamte czasy pytania były jak najbardziej futurystyczne. Dziś neurochirurgia poszła tak daleko, że pewnie niejednego pisarza S-F zaskakują dokonania specjalistów, ale autor "Kwiatów" pyta w swoim tekście nie tylko o to czy można komuś poprawić IQ, sprawić by ktoś z niepełnosprawnością intelektualną stał się chodzącym geniuszem. Bardziej interesujące są tu pytania o konsekwencje takiej zmiany, jej odbiór społeczny i o to czy jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkie elementy takiego procesu. 


Wszak na osobowość ludzką składa się nie tylko inteligencja, proces uczenia się powinien obejmować też umiejętności społeczne, jakąś dojrzałość emocjonalną, samopoznanie. A jeżeli tego zabraknie?

Pytania o etykę w tym miejscu są jak najbardziej na miejscu. Bohater stał się bowiem zabawką w rękach lekarzy, a gdy ich samych zaskoczyła skala osiągniętych rezultatów coraz bardziej jest dla nich niewygodny. No bo jakże to tak - pacjent, który poucza lekarza i mówi że ten popełnił błędy?

Charlie Gordon jest młodym i całkiem przystojnym mężczyzną pracującym jako pomocnik w piekarni. Uwielbia się uśmiechać i spędzać czas ze swoimi przyjaciółmi. Zawsze pomocny, życzliwy, może nawet naiwny, często wykorzystywany jest przez innych, ale i wszyscy zdają się go lubić. Odpychany przez matkę, surowo traktowany, podejrzewany przez nią o zbyt szybko rozwinięte zainteresowania seksem, szczęśliwy czuje się raczej poza domem niż w nim. Upośledzenie umysłowe wymaga cierpliwości otoczenia, a rodzice wydają się go nie mieć - skoro mają inne dziecko zdrowie, to już trochę go skreślają. Może dlatego i oni i on nie widzą nic złego w eksperymentach, które wcześniej prowadzono jedynie na myszach...
 

Najciekawsze tu jest nie tylko to jak szybko zmieniają się możliwości Charliego, ale to jak poprzez prowadzone przez niego zapiski widzimy jak bardzo zmienia się również jego wrażliwość, samoświadomość. Zmienia się zasób słów, styl, ale również coraz częściej pojawia się cierpienie i depresja, gdy widzi że jego nowe możliwości wcale nie przyniosły mu szczęścia, akceptacji i lepszego życia.
Sztuczna ingerencja w jego układ neurologiczny, może bowiem poprawić możliwości uczenia się, ale nie odbierze emocji takich jak smutek, lęk czy gniew. Ten proces, który miał być tak wielkim osiągnięciem nauki okazuje się również nietrwały, świadomość więc że jednak zaraz z powrotem utracę to co napełnia mnie dumą, co dało tyle satysfakcji, czyni jeszcze bardziej dramatycznym całe jego doświadczenie. Odebrano mu życie jakie miał, obiecano inne, a traci i jedno i drugie, bo ludzie się od niego poodwracali.

Czy nieświadomość jest lepsza od bolesnej prawdy? Lekarze bawiąc się w Boga nie myślą o konsekwencja swoich zabaw - to podejście niczym do zwierzą laboratoryjnych - ogłaszamy sukces i dalsze losy pacjenta nas nie interesują.
Jak widać fantastyka potrafi zwracać uwagę na ważne sprawy, a nie tylko (jak to sobie wyobrażają niektórzy) stanowi bajanie o przyszłości. Kwiaty udowadniają, że nawet po kilku dekadach różne powieści nic a nic nie tracą na aktualności, więc nie chodzi jedynie o jakieś fantazje, które szybko rozwiewa rzeczywistość. Jedyne co mnie trochę uwierało to rozdwojona tożsamość Charliego, ta jego druga twarz, która im bardziej się pogrążał w depresji, tym bardziej przejmowała nad nim kontrolę.
Polecam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz