środa, 19 marca 2025

Dojrzewanie, czyli co przegapiliśmy

Skoro wszyscy prawie już napisali o tym serialu, choć można go zobaczyć dopiero od kilku dni, to i na Notatniku o Dojrzewanie choć kilka zdań. 

Na wstępie parę uwag. Nie wierzcie że to będzie kryminał albo thriller. Mimo że pierwszy odcinek, może jeszcze drugi trochę obiecują w tym względzie, nie o to tu chodzi.
Nie spodziewajcie się napięcia, zwrotów akcji ani generalnie jakiegoś super tempa. Nic z tych rzeczy. Rzeczywiście początkowo produkcja robi wrażenie (całe odcinki kręcone jednym ciągłym ujęciem), ale to towarzyszenie postaciom w każdym ich kroku, geście, przechodzenie między lokacjami raczej spowalnia wszystko, a nie przyspiesza. Dzięki temu jednak jeszcze bardziej sugeruje nam się, że wchodzimy jakby w prawdziwe życie, w świat żywych ludzi, którzy przeżywają prawdziwe emocje. Wkurzają się, wątpią, dopada ich rezygnacja, boją się albo oddychają z ulgą. Próbują czasem zagłuszyć to co się w nich kotłuje, zwolnić, zmienić temat albo chłodem i profesjonalizmem walczyć z potrzebą wybuchu. Po prostu życie. Ono nie składa się tylko z rzeczy, słów, gestów, które mają znaczenie i posuwają fabułę do przodu.

Mimo że tak niewiele się tu dzieje (ach ten zaskakujący czwarty odcinek), to emocji tu jest tyle, że aż wylewają się z ekranu. A widz z nimi zostaje, bo zamiast odpowiedzi i wszystkiego podanego na tacy zostaje z pytaniami, niedokończonymi wątkami, z niejednoznaczną wizją tego co się stało. 



Trzynastoletni Jamie zostaje zatrzymany i oskarżony o zamordowanie dziewczyny ze swojej szkoły. Znali się, ale czy dobrze? On się nie przyznaje, choć kamery nagrały dokładnie całe zdarzenie. Nie chce tłumaczyć, nic wyjaśniać. Policja nie mając narzędzia zbrodni ani odpowiedzi, może jedynie liczyć na prokuraturę, na badania psychologa a potem na decyzję sądu. Każdy z 4 odcinków daje nam trochę inne spojrzenie i w zestawieniu z mocnym początkiem w finale podsuwa dość zaskakujące refleksje.

Zamiast kryminału, prostej historii o zbrodni, mamy więc dość ponury obraz rzeczywistości w jakiej żyją dzisiejsze nastolatki - bez wsparcia szkoły i rodziców, które ich nie rozumieją, a jednocześnie balansując między własną bezbronnością, a maską twardziela jaką zakładają, tkwiąc w jakimś dziwnym klinczu wyobrażeń o tym co to znaczy być fajnym, marząc o akceptacji, a zamiast niej otrzymując częściej drwiny, prześladowanie, przezwiska, przemoc. Co o nich wiemy? Co siedzi w ich głowach? Czy potrafią przed nami się otworzyć - oto pytania przed którymi stawiają nas twórcy. Jest więc zło, ale i przyglądamy się temu jak ono mogło się narodzić, z czego wynikało. Jednocześnie nie jest to wcale próba usprawiedliwienia, a raczej pełen żalu i bezradności głos - tak bardzo byśmy chcieli tego uniknąć. 

Nie wszystko udało się tu powiedzieć, mam wrażenie że szczególnie z drugiego odcinka wiele ucieka bez próby zrozumienia (ten głos że ofiarę się zapomina ma trochę sensu), na pewno jednak udało się uniknąć jakiegoś moralizowania i oczywistości. To jakby wołanie o dialog, o empatię, o to żebyśmy za wszelką cenę rozmawiali, spędzali czas, wsłuchiwali się w młodych, bez prawienia kazań i narzucania naszych planów - być obok, aby rozumieli że nie są sami. Bo tak się często czują. Zostaje im komórka i często jedynie własny pokój i kotłowanina myśli w głowie, nie rzadko popełniają więc błędy.

Obejrzyjcie. Szczególnie jeżeli jesteście rodzicami. 

 

Dobrze przemyślana historia.
Skupiająca się nie tylko na samym nastolatku, ale i na jego bliskich, czy może pobieżnie ale również na innych zaangażowanych w sprawę - bo dla nich jest ona na tyle poruszająca, że też coś daje szansę zmienić. A to ważne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz