niedziela, 9 marca 2025

Bez alko i dragów jestem nudna - Marta Markiewicz, czyli droga w dół, droga w górę

Obiecywałem sobie, że notki będą przeplatane - trochę świeżo przeczytanych, czy obejrzanych i coś z końca kolejki, co długo już czeka na opisanie - w tym przypadku ponad miesiąc. I trochę jest z tą książką problem, no bo jak oceniać świadectwo czyjegoś życia, czyjeś doświadczenie, przeżycie? Negować? Argument: ja to widzę inaczej, przecież nie ma sensu, bo jednocześnie nie przekreśla prawa do innego spojrzenia autorki.

Marta Markiewicz, którą być może kojarzycie z imprez i ruchu Sober Rave (duże imprezy klubowe bez kropli alkoholu) dzieli się swoją drogą do trzeźwości. Bez silenia się na pouczanie, bez upiększania i bez straszenia. Każdy sam może stwierdzić czy jej doświadczenie bycia sobą przed odrzuceniem substancji psychoaktywnych i po tej decyzji, oceniać będziemy tak samo jak ona. 


Tytuł jest oczywiście przewrotny, ale oddaje to co często powstrzymuje ludzi od rezygnacji z picia, czy z brania innych wspomagaczy. To obawa, że bez tego nie będziemy tak bardzo wyluzowani, zabawni, akceptowani, że nie będziemy potrafili się bawić, a jednocześnie i nikt nie będzie chciał nas znać. Narkotyki i alkohol w dziwny sposób łączą, a refleksja że to było tylko na chwilę, że wiele z tego było kłamstwem albo że nawet czegoś nie pamiętamy, przychodzi następnego dnia. A ponieważ niepokoi, pojawia się np. wstyd, jakaś obawa, a nie znamy innego sposobu na swoje lęki niż kolejna dawka chemii, sięgamy po nią coraz szybciej. Niektórzy mogą sobie to załatwiać poprzez jedzenie (albo kontrolowanie jedzenia), zakupy czy jeszcze czymś innym, ale chemia często pojawia się i tak gdzieś w tle, często jako jedna z pierwszych metod jakich się uczymy by radzić sobie z tym co trudne.



Udało się więc uchwycić to co w procesie wchodzenia w uzależnienie jest tak częste - uciekanie od swojego życia, od siebie prawdziwego, w jakąś iluzję, w coś co wydaje nam się lepsze, ciekawsze, nie zważając na konsekwencje. Trudno potem się z tego otrząsnąć, bo powrót do rzeczywistości może boleć. Ważne jednak, żeby ten moment otrzeźwienia nie przyszedł za późno - alkohol, czy narkotyki nie pomagają mi być bardziej sobą, lepszym sobą, tylko są chwilowym oszustwem, namiastką szczęścia na krótki moment. Coraz trudniej żyć bez tego, bo lęk jest coraz większy. Ani nasze poczucie wartości, akceptacja, ilość problemów, satysfakcja z życia przecież naprawdę się nie zmieniają na lepsze - potrzebujemy więc wciąż więcej chemii by o tym zapomnieć. 

Oczywiście historie facetów i kobiet są odmienne, podobnie jak różnić się będą w detalach historie ludzi w zależności od wieku. U Markiewicz są więc kluby, imprezy techno, relacje z kobietami, dużo seksualności, prace wolnego strzelca, nie ma żadnego cenzurowania języka. Jednak przecież nie chodzi o to że to historia jedynie dla tych, którzy przejrzą się w tym jak w lustrze. By stwierdzić, że coś w tych refleksjach i samoobserwacjach jest coś znajomego, coś co możemy wziąć dla siebie, nie musi się to zgadzać jeden do jednego. Ale pewne pytania warto sobie zadać. 

Czemu napisałem że trudno pisać na temat tej pozycji i ją oceniać? Ano ze względu na to, że tu nie chodzi jedynie o wartość literacką, o to czy to jest dobrze napisane, czy dobrze się czyta. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz