sobota, 14 grudnia 2024

Widzący - Franciszek M. Piątkowski, czyli Nawia, Prawia, Jawia i jedna wielka naparzanka

Kontynuacja "Powiernika", czyli przygód Marka Lichockiego, który z dnia na dzień przekonał się jak bardzo może zmienić się jego życie. Dotąd był dość dobrym adwokatem, starowiercą i człowiekiem sukcesu, a nagle okazało się, że stał się nie tylko przywódcą lokalnej wspólnoty, ale i człowiekiem obdarzonym niezwykłymi mocami. Jedynie ona może widzieć i pośredniczyć pomiędzy ludźmi i bogami, bez konsekwencji przekraczać barierę między światem ludzi, światem śmierci i światem bogów. 


Znajoma zgromadziła chyba wszystkie części cyklu, podrzuca mi więc kolejne a ja powoli poznaję ten świat, który dotąd był dla mnie raczej obcy. Owszem, w fantasy panuje ostatnio moda na słowiańczyznę, magię i dawnych bogów, ale u Piątkowskiego to nie jest jedynie pretekst by opowiadać jakieś historie, a samo centrum fabuły. Wszystko podporządkowane jest elementom wiary w dawnych bogów, oni są jednymi z ważnych postaci, które wpływają na losy bohatera. Ludzie rzadko są dla nich ważni, ale fakt iż odchodzą od wiary, na pewno ich osłabia.
I tak jak między ludźmi, tak i między bogami wciąż dochodzi do konfliktów i animozji - gdyby tak któryś z nich zdobył przewagę, pozbył się reszty, pozbył się wiążących ograniczeń i podziałów sił.

Gdy zapomniany bóg Trojan – zwiastun przerażających kataklizmów, rzezi i chaosu – ucieka z Pustki, zło zaczyna zagrażać wszystkim światom. Aby uniemożliwić Wróżdę i uratować panującą równowagę, Widzący Marek Lichocki – jedyna nadzieja na pokonanie nadciągającego zła, musi wykonać misję zleconą przez bogów, nawiązać niebezpieczne sojusze i stanąć do walki z zastępami demonicznych istot.


Dość szybkie tempo, spory rozmach (szczególnie finałowego starcia), ważne jednak żeby z góry zaznaczyć: nie warto spodziewać się ostatecznych rozstrzygnięć, bo autor zaplanował to jako cykl, więc zostawił otwartą furtkę, by walka z siłami ciemności się nie zakończyła. No i jednak mam wrażenie, że tym razem chwilami Marek już nie jest tym samym człowiekiem, którego wybory mogą odgrywać ogromną rolę, chwilami staje się jakby zabawką w rękach bogów, jedynie ze względu na jakąś słabość do niego, wciąż go wspierających.

Ciut mniej też jest obrzędów i słowiańskich wierzeń, a więcej informacji na temat powiązań między poszczególnymi bogami i stworzonymi przez nich istotami. Czyta się więc z ciekawością, ale w mojej ocenie już mniejszą niż przy części pierwszej, tak jakby akcja zaczynała przysłaniać klimat, który w pierwszej części był takim pozytywnym zaskoczeniem. 
Dla tych którzy interesują się wiarą dawnych Słowian, lektura może nie tyle edukacyjna, ale na pewno trochę wprowadzająca w ten świat. A że w bardziej rozrywkowy sposób, może nawet i lepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz