Ponieważ zdecydowałem o połączeniu dwóch kryminałów świątecznych w jedną
notkę, robi się miejsce i mogę wrzucić jeszcze jedną notkę teatralną.
Tym samym przynajmniej w teatrach nie będę miał już zaległego materiału,
który przejdzie na przyszły rok i spokojnie przygotuję podsumowanie
roku - pewnie jako pierwsze tuż po świętach Bożego Narodzenia.
A
dziś w dialogu z M o czymś co nas trochę zaskoczyło. Trzy odsłony
miłości, trójka znanych aktorów. No jak tu się nie dać złapać na taką
reklamę?
***
MaGa: Trzy monodramy zebrane w jeden
spektakl są całkiem ciekawym zabiegiem. Łączy je teść, autor tekstu i
reżyser – Tomasz Man, scenograf - Anetta Piekarska-Man oraz oprawa
muzyczna w wykonaniu reżysera i autora tekstu oraz Pawła Romańczuka.
Wszystkie monodramy łączy temat miłości, a właściwie różne jej oblicza.
Robert:
Dodaj że łączy je również forma prezentacji, bo chwilami bardziej
czujemy się jak na koncercie, jakby przyglądając się słuchowisku radiowemu,
a nie tak jak widownia patrząca na scenę. Na niej bowiem dzieją się
dziwne rzeczy. To co miało być monodramem, w najlepszych momentach było
czytaniem z budowaniem jakichś emocji, a w najgorszych... Cóż. Można
było mieć wrażenie że aktor widział ten tekst po raz pierwszy w życiu.
Więcej
działo się w warstwie muzycznej, ale chwilami też miało się wrażenie,
że pomysł na dramaturgię nie szedł do końca w parze z tekstem...
MaGa:
Muszę przyznać, że choć pomysł uważam za świetny, to już sam teksty nie
były wysokich lotów. O ile w pierwszym monodramie, o dziewczynie
żyjącej miłością i dla miłości, Kamilla Baar uratowała go swoimi
umiejętnościami aktorskimi i tym, że akurat w tym przypadku nie robiło
dużej różnicy siedzenie niemal cały w fotelu, to już z kolejnymi
monodramami było zdecydowanie gorzej.
Robert: Dla mnie fajnie wszedł w swoją historię Andrzej Chyra, tam był od początku do końca jakiś pomysł, rodziła się ciekawość, w samej opowieści było też sporo emocji. Choć masz rację, że tam aż prosiło się o więcej ruchu.
Chyba najtrudniejszy w odbiorze był tekst czytany przez Zdzisława Wardejna. Historia przewrotna, bo opowiadana z punktu widzenia dorosłego mężczyzny, który tłumaczy to jak bardzo podobają mu się małe dziewczynki, niestety przeczytana dość mechanicznie, z pośpiechem, nie tylko budziła oburzenie samą wymową, ale i tym jak została przekazana.
MaGa:
Zdecydowanie daję plusa za oprawę muzyczną. Gdyby były to monodramy
jakie oglądamy na scenach teatralnych, to takie opracowanie muzyczne
byłoby – jeśli o mnie chodzi – zdecydowanie w moim stylu. I w tym
spektaklu te dźwięki też umiały podbić i spotęgować emocje. Trudno to
nazwać typową muzyką, nie wiem również jak nazwać te instrumenty, ale
ogólny efekt zrobił na mnie wrażenie i bardzo mi się podobał.
Robert: Tak, w tym był pomysł, który niestety mocno wpłynął też na długość całości - po każdej części część instalacji złożonej z instrumentów, przeszkadzajek, jakichś dziwnych mechanizmów, był przeinstalowywany, więc publiczność musiała czekać kilkadziesiąt minut na korytarzu. Muzyka była obecna cały czas, nie pozwała nawet na chwilę wybrzmieć samemu tekstowi, co też zaskakuje - tak jakby była tu równorzędna, a nie jedynie stanowiła tło.
MaGa:
Trudno mi przejść do porządku nad formą spektaklu jaką nam
zaserwowano. Aktorzy nie grali a czytali tekst; wyglądało to jak próba
czytana, a nikt widzów o tym nie poinformował. Dla wielu było to
żenujące i niezrozumiałe. Wybitny aktor wiele może ukryć, jednak nie
wszyscy nawet dobrze czytali tekst, jakby nie do końca znali jego treść,
przez to intonacja wypadała nie tu gdzie powinna (Wardejn), nie wszyscy
mogli pokazać rozpacz i pogoń po mieście będąc uziemionym przy
monitorze (Chyra). Taka forma to jakieś nieporozumienie i można mieć do
aktorów pretensje, że zdecydowali się na taki eksperyment sceniczny
nazywając go cyklem monodramów.
Robert: Co dziwniejsze nie jest to jedynie okazjonalny eksperyment, wypadek przy pracy, ale zdaje się że Teatr po Kolei naprawdę proponuje takie performatywne spektakle i każe sobie za nie płacić, reklamując jej jako monodramy. 90 złotych za taki wieczór wydaje się, mimo całej sympatii do tej trójki aktorów, jednak sporą przesadą. Ale jeżeli ktoś lubi eksperymenty...
Jakby co, idziecie na własną odpowiedzialność.
Ursynowskie Centrum Kultury „Alternatywy” – cykl monodramów: Miłości. Nieczystość. Błękitne oczy pełne miłości
Tekst i reżyseria: Tomasz Man
Scenografia: Anetta Piekarska-Man
Muzyka: Paweł Romańczuk i Tomasz Man
Wykonawcy: Kamilla Baar, Zdzisław Wardejn, Andrzej Chyra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz