piątek, 20 grudnia 2024

Miłości. Nieczystość. Błękitne oczy pełne miłości, czyli czy przeczytanie tożsame jest z zagraniem

Ponieważ zdecydowałem o połączeniu dwóch kryminałów świątecznych w jedną notkę, robi się miejsce i mogę wrzucić jeszcze jedną notkę teatralną. Tym samym przynajmniej w teatrach nie będę miał już zaległego materiału, który przejdzie na przyszły rok i spokojnie przygotuję podsumowanie roku - pewnie jako pierwsze tuż po świętach Bożego Narodzenia.


 
A dziś w dialogu z M o czymś co nas trochę zaskoczyło. Trzy odsłony miłości, trójka znanych aktorów. No jak tu się nie dać złapać na taką reklamę?

***

MaGa: Trzy monodramy zebrane w jeden spektakl są całkiem ciekawym zabiegiem. Łączy je teść, autor tekstu i reżyser – Tomasz Man, scenograf - Anetta Piekarska-Man oraz oprawa muzyczna w wykonaniu reżysera i autora tekstu oraz Pawła Romańczuka. Wszystkie monodramy łączy temat miłości, a właściwie różne jej oblicza.

Robert: Dodaj że łączy je również forma prezentacji, bo chwilami bardziej czujemy się jak na koncercie, jakby przyglądając się słuchowisku radiowemu, a nie tak jak widownia patrząca na scenę. Na niej bowiem dzieją się dziwne rzeczy. To co miało być monodramem, w najlepszych momentach było czytaniem z budowaniem jakichś emocji, a w najgorszych... Cóż. Można było mieć wrażenie że aktor widział ten tekst po raz pierwszy w życiu. 
Więcej działo się w warstwie muzycznej, ale chwilami też miało się wrażenie, że pomysł na dramaturgię nie szedł do końca w parze z tekstem...


MaGa: Muszę przyznać, że choć pomysł uważam za świetny, to już sam teksty nie były wysokich lotów. O ile w pierwszym monodramie, o dziewczynie żyjącej miłością i dla miłości, Kamilla Baar uratowała go swoimi umiejętnościami aktorskimi i tym, że akurat w tym przypadku nie robiło dużej różnicy siedzenie niemal cały w fotelu, to już z kolejnymi monodramami było zdecydowanie gorzej.


Robert: Dla mnie fajnie wszedł w swoją historię Andrzej Chyra, tam był od początku do końca jakiś pomysł, rodziła się ciekawość, w samej opowieści było też sporo emocji. Choć masz rację, że tam aż prosiło się o więcej ruchu.
Chyba najtrudniejszy w odbiorze był tekst czytany przez Zdzisława Wardejna. Historia przewrotna, bo opowiadana z punktu widzenia dorosłego mężczyzny, który tłumaczy to jak bardzo podobają mu się małe dziewczynki, niestety przeczytana dość mechanicznie, z pośpiechem, nie tylko budziła oburzenie samą wymową, ale i tym jak została przekazana. 


MaGa: Zdecydowanie daję plusa za oprawę muzyczną. Gdyby były to monodramy jakie oglądamy na scenach teatralnych, to takie opracowanie muzyczne byłoby – jeśli o mnie chodzi – zdecydowanie w moim stylu. I w tym spektaklu te dźwięki też umiały podbić i spotęgować emocje. Trudno to nazwać typową muzyką, nie wiem również jak nazwać te instrumenty, ale ogólny efekt zrobił na mnie wrażenie i bardzo mi się podobał.


Robert: Tak, w tym był pomysł, który niestety mocno wpłynął też na długość całości - po każdej części część instalacji złożonej z instrumentów, przeszkadzajek, jakichś dziwnych mechanizmów, był przeinstalowywany, więc publiczność musiała czekać kilkadziesiąt minut na korytarzu. Muzyka była obecna cały czas, nie pozwała nawet na chwilę wybrzmieć samemu tekstowi, co też zaskakuje - tak jakby była tu równorzędna, a nie jedynie stanowiła tło.


MaGa: Trudno mi przejść do porządku nad formą spektaklu jaką nam zaserwowano. Aktorzy nie grali a czytali tekst; wyglądało to jak próba czytana, a nikt widzów o tym nie poinformował. Dla wielu było to żenujące i niezrozumiałe. Wybitny aktor wiele może ukryć, jednak nie wszyscy nawet dobrze czytali tekst, jakby nie do końca znali jego treść, przez to intonacja wypadała nie tu gdzie powinna (Wardejn), nie wszyscy mogli pokazać rozpacz i pogoń po mieście będąc uziemionym przy monitorze (Chyra). Taka forma to jakieś nieporozumienie i można mieć do aktorów pretensje, że zdecydowali się na taki eksperyment sceniczny nazywając go cyklem monodramów.




Robert: Co dziwniejsze nie jest to jedynie okazjonalny eksperyment, wypadek przy pracy, ale zdaje się że Teatr po Kolei naprawdę proponuje takie performatywne spektakle i każe sobie za nie płacić, reklamując jej jako monodramy. 90 złotych za taki wieczór wydaje się, mimo całej sympatii do tej trójki aktorów, jednak sporą przesadą. Ale jeżeli ktoś lubi eksperymenty...

Jakby co, idziecie na własną odpowiedzialność.

Ursynowskie Centrum Kultury „Alternatywy” – cykl monodramów: Miłości. Nieczystość. Błękitne oczy pełne miłości
Tekst i reżyseria: Tomasz Man
Scenografia: Anetta Piekarska-Man
Muzyka: Paweł Romańczuk i Tomasz Man
Wykonawcy: Kamilla Baar, Zdzisław Wardejn, Andrzej Chyra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz