poniedziałek, 9 grudnia 2024

Chodźmy na ławeczkę - Zabłocki & Mozil, czyli z przyjacielem jest łatwiej

Przedziwny krążek. To trochę tak jakby poezję śpiewaną, próbować ożenić z muzyką biesiadną i zagrać bez większych przygotowań na bardzo prostych instrumentach. Czesława Mozila znamy od strony muzycznej już dość dobrze, razem z jego mocnymi i słabszymi stronami. Michał Zabłocki znany jest raczej jako tekściarz i poeta (m.in. pisał dla Turnaua), a tu proszę - obaj panowie zapraszają na ławeczkę, by posłuchać tego co mają do powiedzenia. Refleksje krążą wokół relacji, przyjaźni, tego jak wiele się zmienia gdy ma się kogoś z kim można pogadać. I to jest bardzo w punkt.



Natomiast połączenie tekstu z muzyką, jego wykonanie... Cóż. No powiedzmy że jest bardzo specyficznie. Przy pierwszym słuchaniu, pojawia się raczej niechęć i to nawet nie prostych melodii, co do drażniących dźwięków z syntezatorów. To brzmi jakby do studia wpadła banda amatorów i grała te melodie jednym palcem - takie umpa umpa i bzyt bzyt bzyt, na jednym albo góra dwóch klawiszach. I trudno nawet cieszyć się tekstem.

Przy kolejnych próbach już trochę się oswajamy, zaczynamy cieszyć się słowami. I tu jest ciekawie. Obaj panowie nie mają wielkich talentów wokalnych, ale czuć w tym serce i to się może podobać. A i muzycznie zaczynamy łapać ten pomysł, tą konwencję.

Słodko-gorzko, na pewno poetycko, mimo że muzycznie to nie jest forma z którą poezja nam się kojarzy. Jest humor ale jest też melancholia. Ot, takie życiowe porady i refleksje panów z kilkoma dyszkami na karku.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz