sobota, 13 maja 2017

Taj Mahal & Keb' Mo', czyli ach, jak by się chciało z nimi zagrać

Recenzja Hamleta wreszcie napisana, można więc wykorzystać wolny wieczór i dłubać sobie dalej w różnych tekstach. Żona na koncert punkowy, a ja po całym dniu pracy mam ochotę poleniuchować. Poducha pod plecy, klawiatura na kolana i jazda. A w tle muzyka. I to jaka przyjemna.
Tym razem nie mam zamiaru reklamować serwisu, z którego czerpię muzę, bo w sumie każdy przecież potrafi pewnie się poruszać w sieci, w tym co legalne i sam ma swoje preferencje. Jedno wolą Spotify, a ja tam wolę...

Tym razem blues! Ale co ciekawe, choć obaj panowie grają bluesa klasycznego, to razem nagrali płytę, która jest zaskakująco popowa, przebojowa. Może to jest jakiś pomysł na promocję - nawiązanie do korzeni, zabawa pomysłami, ale generalnie wpisać się trzeba w jakiś główny nurt (nawet reggae się tu znalazło)...
Mamy więc dwóch dinozaurów, którzy weszli do studia, a zagrali tak, że młodziaki mogą się schować. To muza w której dużo klimatów znanych nam choćby z płyt Joe Cockera. Dla znawców pewnie to będą klasyki, dla mnie te kawałki są raczej nieznane, choć zdaję sobie sprawę, że panowie sięgnęli głównie po starocie.

Dobre, charyzmatyczne głosy, ale przede wszystkim: ile fajnych rzeczy dzieje się tu w tle w muzyce! Oczywiście kapitalne gitary, ale i dęciaki, harmonijka, akordeon, organy... I to wszystko jest takie lekko brudne, nadaje tym niby przebojowym melodiom, takiego uroczego "sznytu", charakteru. Oj podoba się! Nóżki chodzą, chce się nucić... I tylko żal, że człowiek nie ma żadnego talentu muzycznego, by sam by chciał dołączyć.






1 komentarz:

  1. Zazwyczaj nie słucham takiej muzyki, ale to jest spoko. Dzięki. :)

    OdpowiedzUsuń