Podtytuł, który umieszczono na plakacie mówi tak naprawdę wszystko o tym filmie. Ale nie spodziewajcie się dramatu psychologicznego, wyciągania flaków na wierzch - Mariusz Bieliński zrobił raczej impresję poetycką, w której nie wszystko jest dopowiedziane, choć przecież tak wiele rzuca się w oczy od razu.
Samotny mężczyzna, który ma poukładane (chyba nawet aż obsesyjnie) życie, nagle odkrywa, że do jego domu ktoś się wkrada pod jego nieobecność. Gdy wreszcie przyłapie w domu małego chłopca, pod jego wpływem i w nim zajdą jakieś zmiany, obudzą się wspomnienia.
Tymczasem Jakub (Mirosław Baka) dobrze wie jak to jest. Sam przeżywał nieustanną traumę w kontaktach ze swoim ojcem (Eryk Lubos). I tak naprawdę właśnie ten powrót do przeszłości (bardzo ciekawie zagrał młodego Jakuba Jan Sączek - to twarz, która pewnie jeszcze się pojawi na ekranach) jest tu najciekawszy, tworzy jakby odrębną opowieść w tym filmie. Tworzą tę opowieść jednak dość porwane zdarzenia, sceny, które widz sam musi sobie posklejać w całość. Dlatego pewnie "Mały Jakub" dla niektórych widzów będzie mocnym doświadczeniem emocjonalnym, a dla innych zbiorem dość przypadkowych i nawet banalnych obrazów, które nie niosą dla nich żadnej nowej prawdy (dom dziecka, zazdrość, pragnienie zemsty itp.).
To kino dość intymne, osobiste. Taka podróż w głąb siebie. Dostrzegam w nim coś ciekawego, choć zdaję sobie sprawę, że dla wielu widzów będzie on zbyt niedopowiedziany, aż chciałoby się tę historię rozbudować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz