W "Świadectwie prawdy" (ekranizacja już jest) akcję osadziła w wiosce Amiszów i to właśnie okazja do tego by poznać troszeczkę ich kulturę i zwyczaje, sprawia, że raczej nie żałuje się lektury tego tytułu, nawet jeżeli od początku przewidywało się kierunek, w jakim to wszystko ma potoczyć.
W oborze na farmie amiszów znaleziono zwłoki noworodka. Podejrzenia padają na 18 letnią Katie, tyle, że ta absolutnie zaprzecza, żeby w ogóle była w ciąży. Pruderyjni i bardzo konserwatywni rodzice, podobnie jak i cała społeczność Amiszów są w szoku. Badania lekarskie potwierdzają, że dziewczyna rodziła, ale mimo to, upiera się ona, że nic nie pamięta. W jej świecie zasady są proste: grzesznik przyznaje się do grzechu i otrzymuje wybaczenie, potem jedynie na jakiś czas jest odsunięty od wspólnoty, by przemyślał swoje postępowanie. Ale przecież prawo obowiązuje również Amiszów i prokuratura nie ma zamiaru odpuścić, mimo, że chodzi o członka grupy, postrzeganej przez ludzi jako chodzące anioły. Dziewczyna nie tylko musi stanąć przed sądem, oskarżona o morderstwo, ale zrozumieć, że nawet jej przyznanie się do winy, nie skończy się otrzymaniem przebaczenia, a surową karą. Przez proces prowadzi ją Ellie, znana i przebojowa adwokatka, a warunkiem pozostawienia Katie na wolności na czas trwania sprawy, jest konieczność opiekowania się non stop swoją klientką. Kobieta musi więc zamieszkać na farmie Amiszów, co nie jest dla niej wcale takie łatwe.
Mamy więc proces, jak zwykle emocjonalne mowy skierowane do przysięgłych (ech te Stany), ale również powolny proces zaprzyjaźniania się obu bohaterek. Dochodzenie do prawdy będzie bolesne, a sprawa niełatwa do wygrania. Powieść ma wzruszać, jest parę niby zwrotów akcji, ale całość niestety nie powala. Całe te rozważania: czy Amisze mogą stanąć przed sądem, jak ich traktować, skoro zasady ich wiary są tak wymagające, że życie ich może stanowić wzór prostoty i prawości - to wszystko jest dość naiwne i naciągane. Czy dowiemy się o tej wspólnocie ciut więcej? Niby tak, ale jeżeli to kogoś interesuje, to chyba lepiej sięgnąć po jakiś reportaż, by przekonać się, że ten kreowany przez Picoult raj, wcale taki idealny nie jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz