
A wszystko to na malutkiej scenie (Donmar), przy minimalistycznej scenografii (jedynie stół i krzesła). W dodatku cała ta historia sprzed wielu lat rozgrywa się praktycznie we współczesnych strojach. Żadnych bitew, a zamiast nich narady przy biznesowym stole. Czy da się opowiedzieć w taki sposób o świętej wojowniczce? Ano da się.

I na tym głównie skupia się przedstawienie w reżyserii Josie Rourke. W dodatku z mocnymi nawiązaniami do współczesności.
Nie wszystko mi się tu podobało, drażni pewna maniera aktorska, która średnio przystaje do dramatu, ale muszę przyznać, że Św. Joanna robi wrażenie i zmusza do myślenia. Pewne sceny, jak choćby negocjacje w sprawie dalszych losów Joanny, po prostu wyborne.
W roli głównej Gemma Arterton - choć na początku jej uśmiechy i pewność siebie bardzo mi nie odpowiadały, to potem, im więcej było w niej ognia, który nie pozwalał ustąpić przed namowami innych, tym bardziej byłem pod wrażeniem jej gry. A wśród mężczyzn też jest kilka ciekawych i wyrazistych ról.
Mimo tego, że to drugi akt miał być bardziej wstrząsający, dla mnie był trochę przegadany, ale naprawdę warto zobaczyć całość,
Więcej o spektaklu
Nie wiem kiedy Święta Joanna będzie powtarzana, możecie zaglądać na profil głównego organizatora cyklu, tam też znajdziecie kolejne tytuły (za tydzień Rozenkranc i Gildenstern m.in. z Radcliff'em, czyli filmowym Potterem). W Warszawie jak zwykle można oglądać cały cykl w sieci Multikina, wybrane pokazy w kinie Atlantic (i chyba Luna).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz