Kolejne przedstawienie z Londynu, oglądane na małym ekranie i znowu lekcja tego jak można o historii opowiadać współczesnym językiem, z pomysłem, w poruszający sposób. Św. Joanna walcząca z Anglikami o wyzwolenie swojego kraju, staje się symbolem walki o inne wartości, a jej śmierć dowodem na to jak możni tego świata załatwiają wszelkie problemy mogące zagrozić ich władzy.
A wszystko to na malutkiej scenie (Donmar), przy minimalistycznej scenografii (jedynie stół i krzesła). W dodatku cała ta historia sprzed wielu lat rozgrywa się praktycznie we współczesnych strojach. Żadnych bitew, a zamiast nich narady przy biznesowym stole. Czy da się opowiedzieć w taki sposób o świętej wojowniczce? Ano da się.
Wieśniaczka, żołnierz, nawiedzona wiedźma, święta, bohaterka narodowa... Spalona na stosie jako heretyczka, w sytuacji gdy ci, których pociągnęła do walki z okupantem, od niej się odwrócili. Bernard Shaw próbował odpowiedzieć na pytanie kim naprawdę była, ale jednocześnie pokazać to napięcie jakie zrodziło się po jej pojawieniu między wielkimi tego świata. Co by to było, gdyby każdy "prostak" poczuł w sobie głos Boga i miał w sobie siłę, by prowadzić za sobą innych. O nie, niezależnie czy to Francja, czy Anglia, zjednoczeni ponad konfliktem, władcy, panowie, generałowie, biskupi, nie mogli zostawić tego w ten sposób. Przecież to zagrożenie dla porządku tego świata.
I na tym głównie skupia się przedstawienie w reżyserii Josie Rourke. W dodatku z mocnymi nawiązaniami do współczesności.
Nie wszystko mi się tu podobało, drażni pewna maniera aktorska, która średnio przystaje do dramatu, ale muszę przyznać, że Św. Joanna robi wrażenie i zmusza do myślenia. Pewne sceny, jak choćby negocjacje w sprawie dalszych losów Joanny, po prostu wyborne.
W roli głównej Gemma Arterton - choć na początku jej uśmiechy i pewność siebie bardzo mi nie odpowiadały, to potem, im więcej było w niej ognia, który nie pozwalał ustąpić przed namowami innych, tym bardziej byłem pod wrażeniem jej gry. A wśród mężczyzn też jest kilka ciekawych i wyrazistych ról.
Mimo tego, że to drugi akt miał być bardziej wstrząsający, dla mnie był trochę przegadany, ale naprawdę warto zobaczyć całość,
Więcej o spektaklu
Nie wiem kiedy Święta Joanna będzie powtarzana, możecie zaglądać na profil głównego organizatora cyklu, tam też znajdziecie kolejne tytuły (za tydzień Rozenkranc i Gildenstern m.in. z Radcliff'em, czyli filmowym Potterem). W Warszawie jak zwykle można oglądać cały cykl w sieci Multikina, wybrane pokazy w kinie Atlantic (i chyba Luna).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz