sobota, 20 maja 2017

Czas Herkulesów - Marcin Wroński, czyli pijak, brutal, leń, a jednak również dobry glina


Marcin Wroński. Czas HerkulesówBędzie mi brakować Zygi Maciejewskiego. Cholercia, co prawda jeszcze przed nami zbiór opowiadań, ale te powieści były naprawdę świetną lekturą. Każda trochę inna, ale wszystkie klimatyczne, takie kryminalne retro w bardzo dobrym wydaniu. W odróżnieniu od Mocka, zawsze było u Wrońskiego trochę miejsca na humor, no i sam bohater był jakiś taki bardziej swojski, ludzki. Często lawirując między głupimi rozkazami i "słuszną" linią śledztwa, a swoim sumieniem, pomiędzy różnymi światopoglądami i ideami, starając się zachować zdrowy rozsądek, po prostu próbuje dobrze wykonywać pracę policjanta. Dodajmy do tego jeszcze ten region, trochę zapomniany w literaturze: Zamość, Lublin, czy choćby tak jak w tej powieści Chełm... Zdecydowanie da się napisać dobrą powieść, pełną smakowitych detali i nie musi być ona od razu o jakimś wielkim mieście.
O ile przy ostatniej powieści Wrońskiego postawiłbym chyba jedynie 4 z plusem, to tu moja ocena na pewno byłaby wyższa. Choć komisarz nie jest na swoim terenie, wciąż ma wrażenie, że jest robiony w konia, to jednak charakter ma wciąż taki sam i nie ma zamiary odpuścić.

Czas Herkulesów toczy się bowiem w przedwojennym Chełmie, do którego Zygmunt Maciejewski przybywa jako... wizytator. Ano taki go "zaszczyt" kopnął i teraz zamiast robić to co lubi, musi jeździć po różnych posterunkach i wymyślać tam co by tu można było poprawić (albo jak to widzą kontrolowani: czym by im przysrać i dołożyć pracy). Komisarz tym razem ma podwójny dyskomfort, bo trafił do placówki, którą zarządza jego dawny przełożony, a niestety tym razem aż bije po oczach, że zarówno dowódca, jak i jego podwładni jedynie symulują pracę, szukając jak najprostszych metod "rozwiązania" swoich spraw. Gdyby nie Maciejewski pewnie i kolejna sprawa szybko by została zamieciona pod dywan. Zamiast pisać raport i spadać jak najszybciej do domu, on upiera się przy tym, że zostanie i przez kilka dni pomoże kolegom. 
I tak mimo rzucania kłód pod nogi, nieznajomości ani ludzi, ani terenu, bohater łapie trop i rusza na polowanie. Może trochę ze względu na sentyment do dawnych swoich fascynacji zapasami, bo jednym z podejrzanych o morderstwo jest jego idol sprzed lat, ale przede wszystkim dlatego, że coś mu w całej tej sprawie śmierdzi.
Jak to zwykle u Wrońskiego fabuła pysznie jest obudowana tłem i postaciami z drugiego planu. To chyba najbardziej lubię u tego autora: dbałość o detale, kreowanie świetnego klimatu, szczególnie jeżeli chodzi o półświatek, realizm różnych obrazów, scen, czy nawet dialogów. Budowana siedziba polskich kolei, ogromna szansa, która rodzi się dla prowincjonalnego miasta, jego wielokulturowość, tak często ignorowana przez polskie władze, antysemityzm, czy zwykła, ludzka bieda - powieści z serii o Maciejewskim są żywą i barwną lekcją historii, choć najczęściej interesują zarówno bohatera, jak i autora miejsca mniej wykwintne, za to takie, w których prawie o każdej porze można wypić albo czegoś się dowiedzieć. 
O humorze zdaje się, że już wspominałem wcześniej (nawet miejsce na bimbrownika z Wojsławic znalazło się miejsce). No cymes, panowie i panie, cymes. Podobnie jak wyborna scena finałowa z wybranką serca pana komisarza. Gęba sama się śmieje.    

Mam nadzieję, że Maciejewski, podobnie jak i Mock, jeszcze kiedyś powróci w powieści.

4 komentarze:

  1. Świetna książka, w której Wroński zawarł chyba wszystko to, co ma najlepszego w swoim stylu.
    Widzimy małe zmiany layout'u bloga - bardzo fajnie wygląda! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fajnie? Bo to impuls i już mam ochotę zmieniać. Tak to już u mnie jest, że liczy się miejsce do wrzucania notek, a nie sam wygląd i lubię eksperymentować

      Usuń
  2. Naszym zdaniem blog wygląda świetnie. To dobrze, że cały czas się zmienia, bo przyjemnie się to ogląda, ale jeszcze lepiej, że ważniejsze są same notki i recenzje - a te czytamy zawsze z ogromną chęcią i przyjemnością. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. polecam się uwadze :) Jak kiedyś skończą mi się zapasy książek do czytania (chyba nie tak szybko się wygrzebię spod stosów) uśmiechnę się do Was o sponsoring

      Usuń