Dziś intensywnie - chyba największa jak dotąd wymianka książek, więc nie bardzo jest czas, żeby skupić się na pisaniu. Wrzucam więc kolejną notkę od Włodka - mnie lektura dopiero czeka. Jak widać poniżej warto...
Sporo
już książek Wojciecha Jagielskiego czytałem (mniej lub bardziej
udanych). Tym razem – jestem pozytywnie zaskoczony. Książka –
choć tematycznie nie wyróżnia się oryginalnością, daje
możliwość refleksji nad sytuacją ludzi borykających się z
problemem wojny. Świetnie też wpisuje się w dzisiejszą dyskusje na
temat tego, jakie powinno być nasze stanowisko wobec imigrantów.
Bohaterka
książki, Lara, jest matką dwóch synów Szamila i Raszida. Z
pierwszej części powieści dowiadujemy się, jak wyglądało jej
życie w gruzińskiej dolinie Pankisi, z niebezpiecznie docierającymi
echami wojny w Czeczenii. To właśnie z tego powodu Lara
wysyła swoich synów do Europy, gdzie, co zaskakujące, mimo
początkowej fascynacji Europą, młodzi ludzie przechodzą radykalną
przemianę.
Później
podróżujemy wraz z Larą do syryjskiego Aleppo, bowiem marzeniem
kobiety było uratować syna na z dramatu wojny, choć nie miała
zupełnie pojęcia, że jest to zadanie zupełnie niewykonalne.
Kobieta a wojna- wynik jest z góry przesądzony...
Lara
mówi o niej tak: „Kiedy straciłam męża, a potem zginęli obaj
bracia, myślałam, że wojna to męska sprawa i kobietom nic do
tego. Ale synów oddawać już nie chciałam. Matką byłam, miałam
do nich większe prawo.” – Która kobieta nie identyfikowałaby
się z tymi mądrymi słowami? Jak zaprzeczyć ich racji?
Los
synów Lary dowodzi jednakże, jak blisko jest od zmiany sposobu
życia do fanatyzmu religijnego. Życie w Europie sprawiło, że
Szamil i Raszid postanowili poświęcić życie w imię walki z
niewiernymi. Lara boleśnie tłumaczy swoją walkę o nich:
„Pojechałam za nimi w świat, przez Turcję, aż na pustynie
Arabii, błagać, aby wrócili do domu, do mnie. Że do mnie należą
i mnie, matce, SĄ winni posłuszeństwo. Ale nawet nie chcieli mnie
słuchać. Ja swoje, oni swoje. Mówili w kółko, że ich losem jest
męczeńska śmierć, która da im zbawienie.” Smutne, prawda? A i
koniec tej historii łatwy do przewidzenia. Tym bardziej żal tej
właśnie, udręczonej cierpieniem kobiety.
Postawa
Lary wzbudza szacunek. Kobieta, złamana wojną, zachowaniem synów,
tym wszystkim, co wiąże sie z ich fanatyzmem religijnym, mówi, że
sama zobowiązana jest po prostu żyć dalej. To nie jej wina. „Co
ze sobą mam zrobić? Czy się komu podoba, czy nie, póki śmierć
po człowieka nie przyjdzie, żyć trzeba dalej. Nawet jak się
człowiekowi wydaje, że nie ma już po co żyć i modli się o
śmierć”. Mądre, prawda? Każdą tragedię da się przetrwać.
Człowiek umie czerpać nawet z wyschniętej studni, jeśli musi...
Jagielski
potwierdza obawy części polskiego społeczeństwa, że otwarcie się
na inne kultury i ludzi o innym od naszego wyznaniu, powoduje, że
nasz kraj, nasz kontynent, stają się miejscem coraz bardziej
radykalnych zachowań. Europa jest Ziemią Obiecaną dla tych
milionów ludzi, tylko dlaczego oni chcą ją potem zniszczyć? W
imię czego zabijanie i skrajny radykalizm mają być dla kogokolwiek
zbawienne?
S
Bardzo smutna to refleksja.
OdpowiedzUsuń