niedziela, 27 września 2015

Wszystkie wojny Lary, czyli o tym, co się dzieje, gdy wojna staje u Twoich drzwi!

Dziś intensywnie - chyba największa jak dotąd wymianka książek, więc nie bardzo jest czas, żeby skupić się na pisaniu. Wrzucam więc kolejną notkę od Włodka - mnie lektura dopiero czeka. Jak widać poniżej warto...

Sporo już książek Wojciecha Jagielskiego czytałem (mniej lub bardziej udanych). Tym razem – jestem pozytywnie zaskoczony. Książka – choć tematycznie nie wyróżnia się oryginalnością, daje możliwość refleksji nad sytuacją ludzi borykających się z problemem wojny. Świetnie też wpisuje się w dzisiejszą dyskusje na temat tego, jakie powinno być nasze stanowisko wobec imigrantów.
Bohaterka książki, Lara, jest matką dwóch synów Szamila i Raszida. Z pierwszej części powieści dowiadujemy się, jak wyglądało jej życie w gruzińskiej dolinie Pankisi, z niebezpiecznie docierającymi echami wojny w Czeczenii. To właśnie z tego powodu Lara wysyła swoich synów do Europy, gdzie, co zaskakujące, mimo początkowej fascynacji Europą, młodzi ludzie przechodzą radykalną przemianę.
Później podróżujemy wraz z Larą do syryjskiego Aleppo, bowiem marzeniem kobiety było uratować syna na z dramatu wojny, choć nie miała zupełnie pojęcia, że jest to zadanie zupełnie niewykonalne. Kobieta a wojna- wynik jest z góry przesądzony...


Lara mówi o niej tak: „Kiedy straciłam męża, a potem zginęli obaj bracia, myślałam, że wojna to męska sprawa i kobietom nic do tego. Ale synów oddawać już nie chciałam. Matką byłam, miałam do nich większe prawo.” – Która kobieta nie identyfikowałaby się z tymi mądrymi słowami? Jak zaprzeczyć ich racji?
Los synów Lary dowodzi jednakże, jak blisko jest od zmiany sposobu życia do fanatyzmu religijnego. Życie w Europie sprawiło, że Szamil i Raszid postanowili poświęcić życie w imię walki z niewiernymi. Lara boleśnie tłumaczy swoją walkę o nich: „Pojechałam za nimi w świat, przez Turcję, aż na pustynie Arabii, błagać, aby wrócili do domu, do mnie. Że do mnie należą i mnie, matce, SĄ winni posłuszeństwo. Ale nawet nie chcieli mnie słuchać. Ja swoje, oni swoje. Mówili w kółko, że ich losem jest męczeńska śmierć, która da im zbawienie.” Smutne, prawda? A i koniec tej historii łatwy do przewidzenia. Tym bardziej żal tej właśnie, udręczonej cierpieniem kobiety.
Postawa Lary wzbudza szacunek. Kobieta, złamana wojną, zachowaniem synów, tym wszystkim, co wiąże sie z ich fanatyzmem religijnym, mówi, że sama zobowiązana jest po prostu żyć dalej. To nie jej wina. „Co ze sobą mam zrobić? Czy się komu podoba, czy nie, póki śmierć po człowieka nie przyjdzie, żyć trzeba dalej. Nawet jak się człowiekowi wydaje, że nie ma już po co żyć i modli się o śmierć”. Mądre, prawda? Każdą tragedię da się przetrwać. Człowiek umie czerpać nawet z wyschniętej studni, jeśli musi...
Jagielski potwierdza obawy części polskiego społeczeństwa, że otwarcie się na inne kultury i ludzi o innym od naszego wyznaniu, powoduje, że nasz kraj, nasz kontynent, stają się miejscem coraz bardziej radykalnych zachowań. Europa jest Ziemią Obiecaną dla tych milionów ludzi, tylko dlaczego oni chcą ją potem zniszczyć? W imię czego zabijanie i skrajny radykalizm mają być dla kogokolwiek zbawienne?
S

1 komentarz: