piątek, 5 grudnia 2014

Atlas zbuntowany, czyli fantastyka mniej widowiskowa, a bardziej zaangażowana


Próbuję na nowo wejść w rytm notek, dziś jeszcze filmowo, ale od jutra chyba cała seria wpisów o książkach - w kolejce mam chyba 8 rzeczy, w tym 5 kryminałów :) 

A dziś Atlas Zbuntowany.
Znalazłem ten ten film zupełnie przypadkowo - gdzieś obił mi się o uszy tytuł, i informacja, że to Sci-Fi. I choć sam obraz nie powala, to jednak jest w tej historii coś na tyle interesującego, że teraz zastanawiam się nad zdobyciem książki. Bo to od niej się zaczęło. Ayn Rand w latach 50 stworzyła ponad 1300 stronicową dystopię, powieść, która jest pewnego rodzaju ostrzeżeniem i manifestem politycznym. Do dziś podobno jej książka jest cholernie w Stanach popularna i uważana za dzieło ponadczasowe. Ale wróćmy do filmu. 


Nawet nie mam zamiaru zakładać się, na ile wiernie udało się odtworzyć obraz świata wykreowanego przez autorkę i oddać jej wszystkie idee - z góry wiadomo, że ekranizacje upraszczają sporo, a tu widać, że brakowało też środków finansowych. Całość sprawia wrażenie produkcji dla telewizji, w dodatku między pierwszą, a drugą częścią filmu zmieniono większość obsady - tych samych bohaterów potem grają już inni aktorzy. No i nie spodziewajcie się tu żadnych fikuśnych wizji przyszłości - wygląda to mniej więcej jak nasza współczesność i tyle. Pytanie tylko czy autorce zależało na pokazaniu tego jak technologicznie zmieni się świat - mam wrażenie, że nie. 


Co jest bowiem w centrum tej historii? Ekonomia i stosunki społeczne. Być może w latach 50-tych tęsknoty do idei komunistycznych były na tyle wyraźne, że autorka (z pochodzenia Rosjanka, która uciekła po rewolucji do Stanów) postanowiła przestrzec wszystkich przed tym w jakim kierunku może to doprowadzić świat. 
Oto Stany (i świat)  pogrążają się w kryzysie ekonomicznym, narasta bezrobocie, z powodu braku ropy, wraca się do transportu kolejowego, szuka oszczędności. System stworzony przez polityków nie specjalnie przejmuje się tworzeniem długofalowych planów ratunkowych, ważne jest, że dziś mogą siedzieć na stołkach, zatrudniać swoich znajomych, trzeba więc dbać o to by się przypodobać społeczeństwu, aby być znowu wybranym. Populizm, demagogia, nacjonalizacja i hasła równości królują - najpierw nakłada się drakońskie podatki i wymyśla nowe opłaty dla wszystkich, którzy jeszcze jakoś funkcjonują w przemyśle, mają jakąś produkcję i dochody, potem stara się blokować jakiekolwiek zmiany (np. zwalnianie ludzi, zmniejszanie pensji), wreszcie przychodzi czas gdy urzędnicy pojawiają się z papierkiem by przekazać całe zakłady Państwu, bo podobno będzie nimi lepiej zarządzać. Oczywiście tak się nie dzieje, wszystko wali się jeszcze szybciej, ale nijak to nie otwiera oczu nikomu z tych na górze. Wolą cały czas opowiadać, że winni są bogaci, bo nie chcą się dzielić z tymi co są biedni. I tu dla przeciwwagi mamy kilka postaci, które wciąż walczą z tą głupotą, próbują bronić nie tyle swoich majątków, co prawa do tego, by mogli robić to na czym się znają. Wciąż poszukując nowych patentów, udoskonaleń, zwiększając wydajność, sprawiali, że ludzie mieli pracę i byli szczęśliwi. Rząd twierdzi, że ich bardziej uszczęśliwi, nawet jeżeli to oznacza, że wszyscy będą mieli po równo, czyli nic. 
No dobra, przerysowane, ale trudno nie poczuć satysfakcji słuchając niektórych argumentów i oglądając sceny np. z sądu, gdzie oskarża się przemysłowca o to iż jest egoistą, a on nazywa sędziów złodziejami. 

Fabuły nie mam zamiaru streszczać. Sami zdecydujcie czy chcecie oglądać. Jest w tym oczywiście pewien element tajemnicy i Sci-Fi - znikają kolejni specjaliści, naukowcy i nikt nie wie co się z nimi dzieje. Podejrzewam, że w finale dowiemy się iż istnieje jakiś tajemniczy świat równoległy, w którym dla odmiany rządzą mądrzy ludzie i kryzysu dzięki temu udało się uniknąć. Skoro tu ich nikt nie szanuje, ich praca idzie na marne, ktoś proponuje im przejście na drugą stronę...
Po dwóch częściach filmowych bałem się, że to pozostanie urwane, ale podobno mimo marnych recenzji, jest kontynuacja i może w przyszłym roku dowiemy się kim jest John Galt!

3 komentarze:

  1. Dopiero po obejrzeniu drugiej części przeczytałem resztę wpisu. A właśnie miałem poskarżyć się na obsadę. To było naprawdę przykre obejrzeć cz.1, sięgnąć po drugą... yyyy... co to jest!?
    Z tego powodu niestety nie mogę dobrze ocenić filmu, ale chyba sięgnę po książkę. Szkoda filmu bo może był zbyt zaangażowany i aktorzy woleli nie być z nim utożsamiani? Nie wiem. Ale coś takiego nie powinno mieć miejsca. I chyba pierwszy raz coś takiego widziałem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciekawe jak zrobili tę część trzecią, która przed nami... jak znowu ten sam numer to chyba im nie daruję

      Usuń
  2. Chciałem nawet to jakoś skomentować na FW, ale pierwszy lepszy komentarz już był na ten temat (czy naprawdę zmiany w obsadzie były spowodowane niskimi zyskami które nie pozwoliły opłacić tych samych aktorów, czy może faktycznie dość niewygodny amerykanom temat (problemy energetyczne, kłamliwi politycy, i historia dość mocno skręcające w lewo ;)) skłoniły agentów do wybicia z głów aktorom kontunuacji pracy nad filmem?...).
    A nowy wygląd FW dość mocno koresponduję z moim dzisiejszym nastrojem - komentowanie nie działa, strona jakaś rozlazła.... Reczy dobrych i działających nie powinno się zmieniać. A oni robią to już drugi raz :D

    OdpowiedzUsuń