wtorek, 2 grudnia 2014

Przeszłość, czyli nie potrafimy ze sobą rozmawiać

Po raz kolejny oglądając kino irańskie, mam wrażenie jakbym sięgał po tematy i sposób opowiadania z naszego kina moralnego niepokoju. Asghar Farhadi sprawia wrażenie jakby snuł wciąż tę samą opowieść, pokazywał zmieniających się ludzi w ich małych i wielkich dramatach codzienności. Ale nie tylko on - za chwilę będę pisał o kolejnej premierze z Iranu i znów pewnie wróci część refleksji. 
Człowiek i jego wybory, odpowiedzialność za każdy gest, słowo, konsekwencje, których nie jest w stanie przewidzieć, życie ze sobą i obok siebie. Niektórzy porównują to do Kieślowskiego i pewnie coś w tym jest. Cechą wspólną ich filmów jest to, że pozostawiają z pytaniami. Ważnymi.
To nie jest kino do popcornu i coli. To obrazy, które się smakuje, bo emocje, słowa, twarze (to spore wyzwanie dla aktorów) i gesty tworzą całą fabułę. Czasem nawet milczenie może wiele znaczyć, więc nasza uwaga musi być skoncentrowana.


Chodź akcja dzieje się w Europie, gdzie wydawałoby się już mało kto myśli o wartościach i mało kogo interesują dylematy moralne (bo każdy robi co chce i w nosie ma rodziców, dzieci, małżonka, obowiązki, konwenanse, zakazy itd.), Irańczyk pokazuje nam rzeczy wydawałoby się proste, mało interesujące, a przykuwają one nas do ekranów lepiej niż kino akcji. Co z tego, że bohaterami są imigranci, którzy wychowali się w innej kulturze - jak widzimy powoli i oni wtapiają się w nasz świat i coraz bardziej pogrążają w naszych problemach. Konflikty, zdrady, rozwody, problemy z dziećmi, pytania o to czy da się naprawić błędy... To przecież sprawy jak najbardziej uniwersalne.
Raptem kilkoro bohaterów. Kobieta, która próbuje zacząć nowe życie, z nowym partnerem, choć ten tkwi emocjonalnie jeszcze przy chorej żonie, jej dawny mąż, który przylatuje na jej prośbę, by pozałatwiać formalności, ich dwie córki, z których starsza nie może pogodzić się z decyzją matki i wreszcie synek mężczyzny, który też nie potrafi zaakceptować dokonujących się zmian. Ileż napięcia i emocji reżyser potrafił wydobyć z tego prostego układu i z grających aktorów. 

Można do siebie mówić, być ze sobą, a tak naprawdę nie rozmawiać, wciąż nie powiedzieć tego co gdzieś głęboko ukryte w sercu.

Co tu dużo gadać - kino niełatwe, ale fascynujące. I choć Przeszłość może nie robi aż tak wielkiego wrażenie jak choćby Rozstanie, ale wciąż robi wrażenie.  

6 komentarzy:

  1. Zapomniałam całkiem o tym filmie i go w końcu nie widziałam. Rozstanie mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę zatem nadrobić filmową zaległość :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze nie widziałam żadnego obrazu z Iranu, wstyd mi. "Przeszłość" i "Rozstanie" natychmiast dodałam do filmów, które chcę obejrzeć na mojej filmwebowej liście. Widzę, że idealnie wpisują się w ramy moich upodobań i przy najbliższej okazji może też napiszę recenzje.

    OdpowiedzUsuń
  4. A gdzie takie filmy oglądać, ludzie kochani? Bo ja bardzo chętnie, ale w temacie gdzie, to chyba jestem trochę zacofana. W kinach tego przecież nie grają

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cóż - kina tylko studyjne, tv, dvd, dla nie przejmujących się jakością pewne różne stronki w sieci. Trzeba szukać bo to rzeczywiście trudniej dostępne niż masówka
      fajny projekt ma kino PRAHA
      https://www.youtube.com/user/SalaKinowa/videos

      Usuń