sobota, 2 listopada 2013

Asterix i Obelix w służbie jej królewskiej mości, czyli trochę odgrzewane kotlety. I rozstrzygnięcie rozdawajki

Korzystając z tego, że telewizor kilka tygodni temu został wskrzeszony, znowu zapycham do granic możliwości dysk dekodera. Tyle przecież mam zaległości. Na takie filmy jak Asterix i Obelix do kina przecież dzieci idą już od dawna same (mi szkoda kasy), ale i tak z sentymentu do komiksu i animowanych filmów, które mnie bawiły w dzieciństwie, jak tylko mam okazję sięgam po kolejne wersje fabularyzowane.
Szkoda tylko, że mam wrażenie, że to już coraz mnie wspólnego ma z komiksem, charakterem postaci, a nawet w porównaniu do poprzednich filmów, kolejne sprawiają wrażenie robionych coraz bardziej "na siłę". Zmiany aktorów, trochę wysilony humor i schemat, który sprzedawany jest po raz n-ty. Te odgrzewane kotlety jak zwykle w naszej wersji trochę ratuje dubbing - jak zwykle z jajem, z pomysłem (ponglish :)).
Tym razem centrum wydarzeń stają się Wyspy Brytyjskie, które zaatakowane zostały przez Rzymian. Obaj Galowie zostali poproszeni o pomoc jako ostatnia deska ratunku, wyruszają więc z beczką magicznego napoju i bratankiem wodza pod opieką (bo chcą przy okazji nauczyć go co to znaczy być mężczyzną). Po drodze wmieszają się we wszystko jeszcze Wikingowie, będzie jak zwykle trochę walk, a na koniec tradycyjna uczta. Niby znamy ten schemat, a wciąż zerkamy czy to nadal bawi.
Jak napisałem we wstępie - moim zdaniem ta seria to w tej chwili raczej odgrzewane kotlety, a żeby trochę ją odświeżyć miesza się ją z pomysłami z innych filmów (np. muzyczne motywy rodem ze Shreka). Niby ogląda się przyjemnie, niektóre gagi nawet bawią (np. na początku dialogi z Anglikami), ale po dwóch godzinach, jednak pozostaje jakieś rozczarowanie.  


Ze zdziwieniem odnotowałem zmiany w obsadzie - charyzmatyczne postacie np. Cezara, czy Asterixa (moim ulubionym był Christian Clavier), dobrze, że chociaż Depardieu nie ruszyli. Co jeszcze się zmienia? Również humor - coraz więcej żartów jak najbardziej współczesnych - mruganie okiem nie tylko na temat stereotypów o Anglikach, ale np. z tego, że obaj bohaterowie mieszkają razem (dwóch dorosłych facetów i pies?!?). To co w komiksach było naturalne, teraz nagle ma "dorobioną gębę". Dokładanie bardziej rozbudowanej warstwy psychologicznej do osobowości obu Galów jakoś wydaje mi się mało potrzebne.
Niektóre jednak dołożone postacie i gagi sprawdzają się wybornie. Dla mnie świetna postać (choć to jazda po bandzie i Hindusi mogliby się bardzo obrazić) to nielegalny imigrant ze swoją sadzonką herbaty :) Olać niedociągnięcia i dziwne zestawienia stereotypów (np. wojowie królowej w spódniczkach szkockich). W końcu to film dla dzieci. Nam chyba pozostają wspomnienia i sentyment do dawnych filmów animowanych, którym obecne nie dorastają do pięt..  


*********************************************************
Zanim przyjdzie czas na kolejne świeże notki, pora na rozstrzygnięcie rozdawajki z pakietem październikowym (a wisi już konkurs na listopad!) - 3 książki do wyboru i poszukanie dziur na blogu - wszędzie tam gdzie są jakieś zakończone konkursy będę starał się włożyć jakieś recenzje. I tak znajdziecie u mnie np.:
i będą następne. Ta notka też za kilka dni zapełni się czymś bardziej treściwym. 
Przejdźmy jednak do do losowania - tym razem do dwóch tytułów było mniej chętnych, ale to tylko chyba szczęście dla tych co o nie walczyli :)

Ja, My, Oni - Teresa Torańska w rozmowie z Małgorzatą Purzyńską - tylko 12 osób chętnych, a los uśmiechnął się do: Doroty Debner
Mariola, moje krople... -  Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk powędruje do: onlyme30@...pl
Robert M. Wegner - Opowieści z meekhańskiego pogranicza: Północ-Południe. Hit rozdawajki z ubiegłego miesiąca, szczęściarzem okazał/a się: koza_77@...pl
Gratulacje! Do wszystkich wysyłam maile z prośbą o adresy do wysyłki. Jeszcze raz zapraszam do zabawy (i proszę o reklamę) na listopad.  

2 komentarze:

  1. Ja zaś świetnie się bawiłem, oglądając to swojego czasu z synami. Może dlatego, że dawno przestałem po ekranizacjach komiksów czy książek oczekiwać wierności czy przynajmniej oddania starego, dobrego klimatu. Oczywiście bez genialnego dubbingu film straciłby większość uroku, a tak - długi czas po wizycie w kinie rozmawialiśmy takim właśnie "ponglishem". Co do obsady, pełna zgoda (Clavier to był dopiero Asterix!).

    OdpowiedzUsuń