Uwielbiam tego typu historyjki, które opowiadają o jakichś przekrętach, oszustwach, zaskakujące i rozbudowane. Nie ważne czy jest to współczesny klimat sensacyjny (Ocean's eleven), czy przygodowo-kostiumowy. Dużo ważniejsze jest żeby był jakiś fajny pomysł, by się chciało kibicować głównym bohaterom, by były zwroty akcji. Czemu więc tu, mimo że schemat po który sięgnięto powinien mi bardzo odpowiadać, czuję jakieś rozczarowanie?
Nie brakuje w tym filmie fragmentów świetnych. Bardzo mi się podobał np. początek i pokazanie dzieciństwa obu braci, ich pierwsze przekręty. Sieroty Stephen i Bloomie znaleźli swój własny sposób na to by wygodnie umościć się w świecie, których ich odrzucał. Potem szybko przeskakujemy do momentu gdy dorośli działają już na większą skalę i powiedzmy do momentu zarzucenia przynęty na nową ofiarę - piękną, bogatą i ekscentryczną Penelope wszystko jest fajnie. Jest trochę humoru i jest akcja. A potem niby tempo nie spada, ale serwowane wciąż w podobny sposób zwroty akcji to typowa "baba w babie" i przestaje nas to bawić. A mogło być tak fajnie...
Chyba po prostu za dużo tego wszystkiego, przesadzono z długością filmu i niepotrzebnie ciągnie się pewne schematy. Skoro już wiemy, że młodszy z braci wpada w melancholię, znudziło mu się dotychczasowe życie, a w dodatku się zakochał, to potem już łatwo pewne rzeczy przewidzieć.
Pal licho nieprawdopodobieństwo, niektóre sceny i tak jednak bawią. Pomysł fajny, a wykonanie co najwyżej średnie. Ale na plus całkiem fajne role - w obsadzie m.in. Rachel Weisz, Mark Ruffalo i Adrien Brody. No dobra, daję 4, podwyższając troszkę ocenę za ścieżkę dźwiękową i trochę trącący myszką klimat filmu (konia z rzędem temu kto wyjaśni połączenie parostatków, starych pociągów i super nowoczesnych autek). Ot całkiem przyjemna rozrywka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz