Co prawda wciąż w mojej głowie fruwają sterowce nad Warszawą (tak, tak wybraliśmy się na Dziewczynę z szafy), ale na dziś pomyślałem, że jednak jakieś lżejsze klimaty. I postaram się krótko. Bo wolę wieczór spędzić na lekturze, a nie przed kompem :) Zapraszam jak zwykle do konkursów (po raz pierwszy rozdaję coś z autografem), i do notek jakie pojawiają się znikąd w różnych miejscach bloga (to znaczy tam gdzie były konkursy) - tym razem film z Izraela, oraz polski zespół, który też często jest kojarzony z muzyką żydowską...
A na dziś obraz "Najlepsze, najgorsze wakacje". Kolejna produkcja, której zwiastun i reklama okazują się lepsze niż sam film. Amerykanie są w tym mistrzami. Chyba lepiej powiedzieć, że to przebój z Sundance i wtedy ludzie będą wiedzieli, że to raczej nie będzie komedia, która d... urywa (jak się obiecuje), tylko dość pogodny film o dziwakach (kino niezależne uwielbia takich bohaterów i takie klimaty).
Napisałem, że o dziwakach? Cholera, chyba powinienem odszczekać. No chodzi po prostu o to, że każdy z nas ma jakiegoś tam świra, swoje dziwactwa, a opowiadając o zwyczajnych ludziach, podglądając ich wygibasy życiowe, słuchając przedziwnych dialogów i kibicując jeszcze dziwniejszym decyzjom, tak naprawdę śmiejemy się i kibicujemy po trochu samym sobie.
Dostajemy gorzko-zabawną opowiastkę o dojrzewaniu, kłopotach w komunikacji z niedawno rozwiedzioną matką, jej nowym palantowatym facetem, o nieśmiałości i o nudzie... 14-letni Duncan nigdy chyba nie był specjalnie przebojowy, a gdy jeszcze rzuca się go w nowe środowisko, to już w ogóle zachowuje się jak wieloryb wyrzucony na brzeg. Ale przecież dla każdego jest szansa na to by się zmienił? Gdy ktoś w niego uwierzy, da mu szansę, chłopak rozkwitnie, nabierze pewności siebie. Szkoda tylko, że to wszystko będzie poza świadomości i oczyma jego mamy, która wciąż traktuje go jak małe dziecko i nie myśli o tym czego chłopak potrzebuje.
Nowi znajomi, praca, przyjaźnie - chciałoby się, żeby to trwało wiecznie. Ale przecież to tylko wakacje. Chyba jednak przełomowe:)
Sympatyczne. Bawić się na tym chyba będą lepiej dorośli, wspominając siebie lub swoje dzieci i ich kompleksy, ale mimo dobrych dialogów, to raczej kino obyczajowe, niż komedia. Do kina? Chyba niekoniecznie. Tyle ciekawszych filmów. Ale jak upolujecie na małym ekranie - czemu nie.
fajny blog:--) zapraszam do mnie swiatmonikikomorowskiej.blogspot.com
OdpowiedzUsuń