Gdybym był w stanie realizować wszystkie swoje "chciałbym przeczytać" zapisywane na różnego rodzaju karteczkach i w notesach to musiałbym wziąć chyba roczny urlop i zaszyć się gdzieś na bezludnej wyspie. Pomarzyć. Jest dokładnie tak jak pisze Fadiman - nie starczy życia by przeczytać to co by się chciało. Ale próbować można, nie? Przy każdej wizycie w bibliotekach wynoszę oprócz planowanych zwykle jeszcze kilka rzeczy nadprogramowych - książki kusza mnie dużo bardziej niż produkty w hipermarkecie. O Kerecie u nas ostatnio było głośno, więc jak tu nie spróbować?
"Pizzeria Kamikaze" to zbiorek czterech opowiadań, a raczej jednego dłuższego i trzech miniaturek.
W tytułowym Keret opisuje nam miejsce, do którego trafiają samobójcy (i tylko oni). Ani to piekło, ani niebo. Ot miejsce przypominające ziemię i nasze życie o ile możesz sobie wyobrazić, że trwać to ma wiecznie i że otaczać cię będą tylko ci którzy podobnie jak ty wybiorą taki sposób pożegnania ze światem. Skoro tam miałeś dość to jak egzystować dalej, skoro teraz już nawet zabić się nie możesz? Co ma sens? Zabawa, praca, nowi przyjaciele, jakieś związki? Na jak długo starczy energii? Czy tęskni się za tymi, którzy zostali? Czy się żałuje?
Bohater opowiadania - Chaim, próbuje odnaleźć w tym świecie swoją ukochaną, która tuz po jego śmierci również zdecydowała się na samobójstwo. Czarny humor, lekko absurdalne sytuacje i dialogi potęgują jeszcze surrealizm tego "świata". Znajdziecie tu i Cobeina, gadającego psa, ale przede wszystkim młodych ludzi, którzy opowiadają o swoim życiu, samotności i wreszcie o swoim wyborze. Czy są szczęśliwsi gdy już przeszli "na tę" stronę?
Naprawdę ciekawy pomysł...
Naprawdę ciekawy pomysł...
„Jetlag”, „Goodman” i „Katzenstein” choć dzieją się już w rzeczywistości "normalnej" również dotyczą przekraczania granicy między życiem i śmiercią. Są równie gorzkie i surrealistyczne. Kompleksy, żal, zazdrość, pożądanie, niespełnienie i wreszcie chęć skończenia tego jak najszybciej, tak jakby to miało przynieść ulgę i było jedynym sposobem ucieczki. Oto świat jaki pokazuje nam Keret.
I co rzeczywiście może budzić zdziwienie to lekkość z jaką pisze o różnych trudnych problemach, decyzjach. Brutalnie, ironicznie i prosto z mostu. Nad czym tu się roztkliwiać? Takie jest życie. I już. To codzienność jakiej doświadcza wiele osób - zbyt wrażliwych, zbyt zranionych, zbyt zrezygnowanych, nieprzystosowanych.
Może nie wszystkim ten styl i takie spojrzenie na ludzkie wybory, decyzje będzie pasować, ale nie można odmówić mu oryginalności i talentu.
Pierwsze spotkanie z prozą Kereta oceniam jako nad wyraz interesujące. Będę szukał dalej.
Dobry wybór. Ja Kereta poznałam dzięki "Meduzom" - oglądałeś? Polecam inne zbiorki opowiadań, Keret to mój mistrz krótkiej formy. Minimum słów, maksimum treści, charakterystyczny styl. Czegóż chcieć więcej :) ?
OdpowiedzUsuńTakże polecam "Meduzy", o których wspominam w ostatnim poście (ot zbieg okoliczności). Moje pierwsze spotkanie z Keretem to rewelacyjny zbiór opowiadań "Kolonie Knellera", potem na fali uniesienia przeczytałam "Gazę blues", która już była książką dużo słabszą i sobie chwilowo Kereta odpuściłam. Ale zamierzam do niego powrócić:)
OdpowiedzUsuńW Magazynie Świątecznym GW z zeszłego tygodnia jest świetny artykuł o Kerecie. Polecam.