Ex libris - Anne Fadiman, czyli o umiłowaniu książek
Miałem z tą książeczką pewien kłopot. Eseje, felietony lubię sobie dawkować w niewielkich ilościach, ale w większej dawce stają sie dla mnie mało strawne, tracę do lektury serce. A tu musiałem w dośc szybkim tempie przeczytać całość jako lekturę na spotkanie DKK. Podchodziłem wiec trochę jak do jeża. W ogóle pisanie książki na temat książek nie wydawał mi się jakoś szczególnie pasjonujący. Ale muszę przyznać, że autorka ma lekkie pióro, poczucie humoru i ogromną erudycję. Połączenie tych trzech cech nie zdarza się często, prawda?
Ex libris był dla mnie zatem lekturą ciekawą, zabawną, inspirującą, bo miejscami skłaniającą do notatek na temat bibliografii. Oczywiście nie wszystkie rozdziały są równie ciekawe, ale w przypadku felietonów i krótkich form to doprawdy rzadkość.O części z poruszonych tematów mógłbym powiedzieć sporo (choć pewnie nie tyle co autorka - wszak jej rodzina to bibliofile w kolejnym pokoleniu, wszyscy też pisują, zajmują się książkami zawodowo), natychmiast uruchamiają się jakieś emocje, wspomnienia, własne refleksje. Połączenie biblioteczek po ślubie, przeprowadzki, szukanie miejsca na swoje książki, próby okiełznania zbiorów, stosunek do niektórych egzemplarzy czy serii, specjalne półki, pożyczanie, robienie notatek (tego akurat nie praktykuję, bo szkoda mi książek) - ileż tu tematów do rozmów dla tych, którzy książki kochają? Fadiman pisze bardzo osobiście, czasem nawet śmiejąc się z samej siebie, ale przecież rozumiemy ją dobrze podzielając tę pasję. Ileż wspomnień się uruchamia - pierwsze lektury, te ulubione w różnych okresach życia, wyjątkowe zdobycze.
Sporo tu anegdotek i odniesień do innych tytułów, postaci (szkoda, że wiele dla nas mało znanych, ale tu z pomocą przychodzą fajne notki p. Jana Gondowicza) - jest zabawnie, ale w tych wszystkich lekko napisanych rozdziałach można znaleźć też parę rzeczy do przemyślenia. Choćby zmieniający się język wymuszający używanie form "równouprawniających", wartość autografów i dedykacji gdy udzielane są tak masowo, czy pragnienie by odszukiwać miejsca opisywane w książkach by "odtworzyć" te same odczucia czy emocje.
Trudno wskazać ulubione fragmenty, bo pewnie byłoby ich sporo, np. rozdział o "zapożyczeniach" to istna perełka!
Książeczka o książkach, ale jeszcze bardziej o tych, którzy je kochają. Może nie należę do tych, którzy czytają wszystko jak leci (z katalogami wysyłkowymi jak autorka), ale dobrze się przy tej lekturze bawiłem. Odnalezienie ludzi, którzy mają podobne podejście do książek daje sporo przyjemności - już nie jestem traktowany jako dziwoląg, który chce wszystkie ściany w salonie zabudować regałami :) Dom bez książek? Brrrrr....
A finałem naszych rozmów o książkach i różnych naszych upodobaniach, zwyczajach był pomysł by następne spotkanie DKK połączyć ze wspólnym buszowaniem po Cmentarzysku Zapomnianych Książek. Jak to nam się uda - na pewno złożę relację...
PS Kłopot z książkami polega na braku równowagi. Po pierwsze - bywa ich więcej, niż można zmieścić na półkach. Po drugie - bywa ich więcej, niż można kupić. Po trzecie - bywa ich więcej, niż można zdążyć przeczytać. Po czwarte - nawet najsolidniejszy ich stos zawsze się kiedyś przewróci (fragment z okładki).
PS 2 W jednym z rozdziałów poświęconym upodobaniu do wieloczłonowców i trudnych słówek (cholera rzeczywiście bardzo biednieje nasz język, a za tym i wiedza, bez google ani rusz) zaproponowany przez autorkę jest mały test - ile z poniższych słówek bez sprawdzania w źródłach znacie i potraficie wyjaśnić definicję? Ja poległem - jedynie trzy.
monofizyta,
mefityczny, calineries, diapazon, grimorie, adapertile, retromingent,
perllan, kupelacja, adyton, sipaj, subadar, paludalny, apozemiczny,
camorra, ityfalliczny, alkad, aspergilium, agathodemon, kakodemon,
geotyczny, opoponaks.
Czytałam ją dawno temu, a dzisiaj w ogóle nie pamiętam o czym pisała autorka. Znajdując moją ocenę na LC widzę, że mnie nie zachwyciła, ale to może dlatego, że nie przepadam za felietonami ;)
OdpowiedzUsuńA z podanych słów nie znam żadnego, ale gdy nie używa się ich w codziennym życiu, to chyba nie ma w tym nic dziwnego ;)
ten test wiadomo, że jest tylko zabawą, ale mam wrażenie, że rzeczywiście zasób słownictwa nam się trochę ogranicza. Zawężamy się w jakichś wąskich działkach, specjalizacjach i coraz bardziej brakuje wiedzy "ogólnej".
UsuńA mnie sie nie podobalo, ale nie chce mi sie rozpisywac dzis, wiec tylko wrzucam moja recke ;-)).
OdpowiedzUsuńhttp://www.czas-odnaleziony.blogspot.com/search/label/Anne%20Fadiman
Książka świetna, bardzo ją lubię.
OdpowiedzUsuńJa miałem mieszane uczucia, z naciskiem na mieszane. Miałem wrażenie, że autorko jest snobką i mocno zadziera nosa, i trochę nie po drodze mi z tym było.
OdpowiedzUsuńTo jednak moje subiektywne wrażenia jeśli chodzi o osobę autorki.
W książce było mnóstwo interesujących fragmentów, które są przykładami świetnego pisarstwa. Ogólnie nie było źle, ale ochów i achów szczególnych nie przeżywałem.
Ja akurat mam tę "przypadłość", że bardzo lubię czytać felietony i książki o książkach :) AF czytało się przyjemnie, choć spodziewałam się czegoś więcej, po przeczytaniu wielu zachwyconych recenzentów. Chwalę ją sobie jednak, bo odkryłam kilku autorów, jak np. H. Jacksona i jego "The Anatomy of Bibliomania" :) Lubię książki, które naprowadzają mnie na inne. Umberto Eco to świetnie potrafi :)
OdpowiedzUsuńa co być poleciła Eco tego typu? W zapiskach jest trochę takich "poleceń"?
UsuńW "Zapiskach" raczej nie, choć bardzo fajnie się je czyta :) Nie jestem obiektywna, bo bardzo lubię Eco i akurat to, że się wszędzie popisuje swoją wiedzą i oczytaniem, nie tylko mi nie przeszkadza, ale stanowi coś w rodzaju wyzwania. Wiesz, że musisz coś znać, bo inaczej nie zrozumiesz całości przekazu. Lubię takie literackie zabawy. A jeżeli chodzi o polecenia, to np. "Wyznania młodego pisarza", "Superman w literaturze masowej", "Szaleństwo katalogowania", "Historia piękna", albo jakakolwiek z jego powieści. Zazwyczaj odnosi się w nich do wielu tekstów (koronny przykład, to "Tajemniczy płomień królowej Loany"), które wplata w treść, lub wrzuca w przypisy (chociaż nauczona przykładem Borgesa, zawsze sprawdzam, czy taka książka rzeczywiście istnieje) ;) Wiem jednak, że Eco bywa dla wielu osób trudny do strawienia, więc polecam ale z ostrożnością ;) (Dostałam już kiedyś po uszach, za opowiadania Woodego Allena, ktorego też bardzo lubię. Koleżanka mi zaufała, kupiła i powiedziała, że czytać się tego w ogóle nie da!) :)
OdpowiedzUsuńEco znam tylko z powieści, choćby z kapitalnego Imienia Róży, ale jakoś nigdy nie miałem okazji sięgnąć po większą dawkę tekstów mniej "popularnych"... Lista postanowień robi się coraz dłuższa.
UsuńJa ostatnio odkryłam jeszcze Roberto Calasso. Jego "Zaślubiny Kadmosa z Harmonią" są podobno świetne ale dopiero muszę to gdzieś znaleźć i zamówić.
OdpowiedzUsuń