poniedziałek, 9 lipca 2012

Niebieski autobus - Barbara Kosmowska, czyli oglądając się wstecz

Lektura wybrana przed wakacjami w ramach DKK. Niestety samo spotkanie i rozmowa mnie ominęła, ale w ramach "łączności" czułem się zobowiązany by jej nie rzucić w kąt. I w sumie - nie żałuję. Książka jest napisana w dość lekkim, troszkę humorystycznym, a troszkę sentymentalnym tonie. Spojrzenie wstecz na swoje dzieciństwo, dojrzewanie, na niełatwą rzeczywistość socjalizmu w PRL, studia i pierwszą pracę, pewnie będzie bardziej się podobało ludziom, którzy pamiętają tamte czasy. Dla młodszych pewnie będzie to lektura średnio atrakcyjna i mało zrozumiała. Dla nas (wkraczających w 40-tkę) i pokoleń troszkę starszych to nie tylko lektura czyichś wspomnień, ale w pewien sposób okazja by samemu udać się w podróż w czasie. 
Bohaterkę - Miśkę Pietkiewicz  - poznajemy jako małą dziewczynkę wychowującą się w dość ubogiej rodzinie w małym prowincjonalnym miasteczku. Czasem z humorem, czasem z lekką nutką żalu opisuje ona różne scenki z domu, podwórka, szkoły. Pierwsze marzenia, radości, smutki, magiczne miejsca, przyjaźnie. Mimo, jak nie ukrywa, w domu często w domu lał się alkohol i rodzina nie miała zbyt dobrej opinii w sąsiedztwie, dziewczyna otrzymywała od nich również wiele ciepła, miłości. To, że rodzina miała zupełnie odmienne podejście do życia, inne aspiracje, nie sprawiło jednak, że bohaterka od nich się zupełnie odcięła. Wyjeżdżając do Warszawy trafia do zupełnie innego świata, ale nie raz jeszcze zatęskni za życiem w swoim miasteczku, za tą ciszą, spokojem, ale i dużo prostszym życiem.
Jest to więc opowieść o wyfruwaniu z gniazda, próbie budowy swego własnego życia, ale i o tęsknocie, o powrotach. Szczególnie, że tam, w rodzinnym miasteczku pozostali nie tylko najbliżsi, ale też wspomnienie pierwszego gorącego uczucia. Próbując zbudować własne szczęście, Miśka cały czas tęskni za tym uczuciem, które nie miało szansy wtedy się rozwinąć. Dojrzalsi, mądrzejsi będą jeszcze mogli spotkać się ponownie - pytanie tylko czy uczucie w nich przetrwało...        
Spora dawka humoru, szczególnie w pierwszej części dotyczącej dzieciństwa i młodości - to się czyta lekko i przyjemnie. I ten samogon, obrazki z życia rodzinnego, zabawne postacie, kłótnie i dialogi - to kwiatki, które przypominają niektóre fragmenty czeskich powieści opowiadających o tamtym okresie, o wesoło-smutnym życiu w czasach, które wesołości nie zachęcały.
Nie są to może jakieś bardzo głębokie portrety psychologiczne, ale też od tego typu powieści nawet tego nie oczekuję. Kosmowska pisze bez specjalnej martyrologii, ale nawet z ironią o czasach PRL i wiosny Solidarności - tu historia jest jedynie tłem do tego by snuć swą własną opowieść. Im bliżej końca tym jest nie tylko bardziej refleksyjnie, sentymentalnie, ale powiedziałbym nawet ckliwie. Coraz bardziej ciężar przesuwa się ku szczęśliwemu zakończeniu, które można przecież przewidzieć. Troszkę szkoda - wiem, że to spodoba się wielu paniom, one pewnie będą zachwycać się tymi dylematami, łzami, trudnymi decyzjami i dorastaniem do macierzyństwa. Ale dla mnie ta książka przez to sporo straciła, zamiast tej fajnej nuty sentymentalno-ironicznej mamy fundowane spore fragmenty niewiele różniące się od poziomu Harlequinów. Tyle, że język lepszy.
Można przeczytać - całkiem sympatyczne, szczególnie w pierwszej części. Ale polecam nie tylko paniom :) 

Robert
 ***
I jeszcze tekst M
Niebieski autobus – Barbara Kosmowska, czyli bimbrem pachnie prawdziwa rodzina
Myślicie, że nie można tak myśleć? Można. Bo przy bimbrze odbywają się uroczystości rodzinne, łagodnieją dramaty, snują się opowieści… przy piciu bimbru przez dorosłych dzieci odkrywają znaczenie wielu słów, poznają swoje korzenie, dowiadują się o świecie w którym żyją więcej prawdy, niż gdy dorośli są trzeźwi. Przy bimbrze padają niekiedy obietnice, które na trzeźwo należy zrealizować. Przy bimbrze się handluje, zdobywa informacje, bimbrem załatwia się wiele spraw…

Schyłek PRL-u, małe miasteczko, tradycyjna, wielopokoleniowa rodzina, gdzie matka nie pracuje, a ojciec „załatwia interesy” jednocześnie pędząc bimber, a babcia wspominając Wileńszczyznę, z której ich przesiedlono, pomści na swoje życie i nie ma najlepszego zdania o komunie. O zięciu również. Jest jeszcze wujek – złodziejaszek, za którym wiecznie gania miasteczkowa policja. I sąsiedzi, którzy „dzielą skórę na niedźwiedziu” w oczekiwaniu na wyjazd do Ameryki. I jeszcze jest przyjaciel Krzyś, który tak pięknie rysuje…

Z takiego środowiska wywodzi się Miśka, dziewczynka wiecznie za chuda, niedojadająca, źle ubrana, ale świetna obserwatorka. Jej oczami poznajemy zarówno jej rodzinę, sąsiadów, uczniów ze szkoły, jak również oglądamy stosunki międzyludzkie, poznajemy sposób myślenia i patrzenia na świat ludzi z jej otoczenia. I jej marzenia. A że to dziecko relacjonuje poczynania dorosłych momentami jest zabawnie, a momentami smutno. Im lat jej przybywa marzeniem staje się wyjazd z tego miasteczka. I choć jej się to udaje, choć zdobywa wykształcenie to i tak życie zatoczy koło i wróci skąd uciekła.

Niebieski autobus jest zimny i nieprzyjemny. Jest jednak dobry na ucieczkę z małego, zapyziałego miasteczka. Daję szansę na lepsze życie, bo wiezie do dużego miasta, do lepszej szkoły, na studia. Jest też dobry, gdy dzieje się krzywda i chce się wrócić do rodziny.

To moje pierwsze spotkanie z tą autorką i muszę powiedzieć, że żałuję, bo Barbara Kosmowska pisze pięknie. Szara rzeczywistość ostatnich lat PRL-u i lata zaraz po, przedstawiona bez udziwnień, bez zbędnych efektów, za to ze wspaniale oddanym klimatem (znam i pamiętam te czasy) opisane pięknym językiem i z czułością do bohaterów. Towarzyszymy Miśce niemal od urodzenia, poprzez lata szkolne i życie studenckie, poznajemy jej zauroczenia i miłości, obserwujemy dorastanie, a z nim jej wzloty i upadki. Jednocześnie sposób narracji, taki zwyczajny, niewymuszony przybliża Miśkę naszym sercom.

Znam tamte realia, znałam podobne rodziny. Zwykli ludzie w małych, biednych miasteczkach czy wsiach, którzy starali się wiązać koniec z końcem każdym możliwym sposobem. Żadna to patologia, choć alkohol był wszechobecny. Kochano dzieci, choć niekiedy nie można było zapewnić im podstawowych potrzeb, a cóż dopiero spełniać marzenia. A mimo tego wyrastały na wspaniałych, pełnych empatii ludzi. Tak jak Miśka.

Ciepła książka na każdy dzień roku. I kiedy nam dobrze i kiedy nam źle.

Polecam.

Ja wysłuchałam w formie audiobooka w pięknej interpretacji Joanny Chacińskiej Kabaj.

MaGa
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz