W Krakowie pada. Co prawda ciepły deszczyk, ale powietrze jest tak gęste, nadal czuć duchotę (a może to moje zmęczenie po podróży i zajęciach?), że chyba nigdzie dziś się nie ruszę. Może uda się spokojnie coś obejrzeć, albo przeczytać. A dziś o filmie, który troszkę by pasował do tej pogody - jest przesiąknięty deszczem, emocjami, pragnieniem, lepki, zmysłowy i zarazem pełen niespełnienia. Pożądanie, tęsknota, fascynacja przebijają tu prawie z każdej sceny, mimo że przecież nie ma w nim żadnych scen, nie ma nawet jednego pocałunku, a co dopiero mówić o scenach erotycznych. Wszystko jest tak ulotne, niedopowiedziane, wiele dzieje się tylko w naszych głowach. Ale może dzięki temu jest to jeden z filmów, które pozostają w naszej pamięci. Jeden z najpiękniejszych filmów o miłości.
Ona i on. Przypadek sprawia, że stają się sąsiadami. Mijają się, wymieniają uprzejmości. Każde z nich ma małżonka, swoje życie, pracę. Ale to życie nie układa się tak jakby tego chcieli - coraz bardziej samotni, oczekując powrotu męża/żony z delegacji szukają bratniej duszy, kogoś kto by ich zrozumiał.
On i ona. Pierwsze zamienione słowa, jakieś przysługi. Potem rozmowy. Pierwsze dotknięcie dłoni. Jakiś gest. Słowo. Zdumieni tym co zaczynają czuć i jednocześnie przerażeni. Bo jakże to - przecież mają własne rodziny.
Ona i on. Przelotne spojrzenia. A potem długie chwile gdy trwają obok siebie, onieśmieleni, coraz bliżsi, a jednocześnie tak dalecy. Tęsknota, telefony, wyczekiwanie i unikanie, ucieczka, odkładanie słuchawki.
On i ona. Nawet gdy już wiedzą, że to oni zostali zdradzeni, porzuceni, cały czas są pełni skrupułów, lęku, wyrzutów sumienia. Ale jednocześnie uczucia aż przepełniają ich całych - jak odrzucić coś co wydaje się miłością życia.
Obejrzyjcie jeżeli nie widzieliście. Bo jeżeli oglądaliście to pewnie z przyjemnością wrócicie jeszcze do tego obrazu. Niesamowita w swym klimacie (i muzyka i zdjęcia robione w półmroku, z zaskakującej perspektywy) opowieść o uczuciach. Tak subtelna, a jednocześnie tak prawdziwa. Tak nieuchwytna, niedopowiedziana, a jednocześnie tak rzeczywista.
Jestem zachwycony tym filmem, tą historią. Ale i sposobem w jaki to zostało opowiedziane - bliskie plany, jedynie kilka postaci (nigdy nie widzimy ich małżonków), a przecież widzimy wszystko jak na dłoni. Wystarczy jakaś prosta scena, a ile możemy sobie na jej podstawie dopowiedzieć. Jakże chciałoby się żeby im się udało, żeby mieli szansę zbudować coś od nowa razem.
Wong Kar-Wai stworzył coś cholernie oryginalnego i pięknego. Takie filmy wracają człowiekowi wiarę w magię kina.
Te krótkie urywki potwierdzają odczucia wyrażone w poście - film wart oglądnięcia, tym bardziej, że mało dzisiaj takich filmów.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tego filmu;)
OdpowiedzUsuńJejku przypomniałeś mi moje czasy studenckie, małe kino alternatywne w których nigdy nie oglądano wielkich hitów, za to za śmieszne pieniądze można było podziwiać kino azjatyckie, latynoamerykańskie... Ile ja wykładów przegapiłam oglądając takie filmy...
OdpowiedzUsuńmiło. Podrzuć jakieś tytuły, to może i ja sobie coś przypomnę, albo obejrzę po raz pierwszy. A ja właśnie zaczynam Samotność liczb pierwszych - to rzecz nowsza, ciekawa ale trudna
Usuńwiesz tu pies pogrzebany... jakby człowiek wtedy bloga prowadził to by wiele tytułów mógł podrzucić, wiele tytułów zapomniałam choć pamiętam o czym był film...
Usuńna pewno mogę podrzucić
http://www.filmweb.pl/film/I+raz+i+dwa-2000-30593
http://www.filmweb.pl/Cinema.Paradiso
http://www.filmweb.pl/Miasto.Boga
http://www.filmweb.pl/film/Otw%C3%B3rz+oczy-1997-33260 (później przerobiony na Vanilla Sky)
http://www.filmweb.pl/film/Schy%C5%82ek+lata-2000-31037
a z nowszych świetny remake http://www.filmweb.pl/film/Dwunastu-2007-309948
oczywiście nie wiem czy wszystko trafia w Twoje gusta ;-)
chyba tylko dwóch nie kojarzę, ale wiesz, że 12 miało bardzo złe recenzje i było oskarżane o agitkę proputinowską?
Usuńserio? pierwsze słyszę! Nieczęsto czytam receznje filmów (Twój blog jest w tej chwili chyba jedynym wyjątkiem) Po prostu oglądam i albo przypadną mi do gustu albo nie ;-)
UsuńNo fakt, na tej liście są chyba głównie bardziej znane tytuły, tych mniej znanych niestety już nie pamiętam, ale jeśli coś sobie przypomnę to dopiszę ;-)
O tak, zdecydowanie! Widziałam go wiele, wiele razy i jeszcze z pewnością nie raz obejrzę. Mało jest filmów o TAKIEJ mocy rażenia, tak pięknych (choć to wyświechtane słowo) i tak subtelnych. Inne filmy Wonga Kar-Waia, choć dobre, nie są tak doskonałe. A ta muzyka... Słucham jej przynajmniej raz w tygodniu od paru lat i wcale nie mam dość, a ktokolwiek do mnie przychodzi i słyszy ją, już po paru dźwiękach pierwszego utworu pyta, co to jest.
OdpowiedzUsuńa jakie zaskakujące zestawienie - Singapur, Azja, a tu muzyka latynoska...
UsuńSingapur? Hongkong.
UsuńNie bardzo zaskakujące, w tamtych czasach w wielu krajach Azji słuchano takiej samej muzyki jak np. w krajach zachodnich. Słucham czasem tajskiego czy kambodżańskiego rock'n'rolla z latach 60., melodie niewiele się różnią od amerykańskich :)
no fakt w większości dzieje się to w Honkkongu, ale potem przecież mamy Singapur, a na koniec Kambodżę. To był skrót myślowy - Azja - oni przecież uciekali z Szanghaju, wyjazdy były do Japonii - jeden region...
UsuńNo w sumie masz rację, pojawia się tam więcej krajów, jakoś skupiłam się tylko na Hongkongu, ale faktycznie jest tam więcej podróży.
UsuńJeśli będzie mi dane, to obejrzę :)
OdpowiedzUsuńa póki co życzę miłego wieczoru :)
a dziękuję. W hotelach co prawda zwykle kiepsko sypiam, ale wziąłem ze sobą tyle rzeczy, że spokojnie zadbam o to by się nie nudzić
Usuńnie wiem czy widziałeś Happy Together, ten obraz Kar Wai dopiero przywraca wiarę w magię kina, piękny, niezwykle plastyczny i pełny metafor w z pozoru mało ważnych przedmiotach, wart obejrzenia bo wbija się w widza i nie chce odejść...
OdpowiedzUsuńwidziałem ale dawno temu, muszę sobie przypomnieć...
UsuńSpragnieni to cudny film, zresztą jak cały Wong-Kar-Wai. Tzn jak większość jego filmów, bo rzecz jasna nie znam ich wszystkich. W głowie mam obrazy i muzykę w filmu "2046". Widziałam go już wiele lat temu i szczerze powiedziawszy nic nie pamiętam tylko jakieś lekkie wrażenie niesamowitości:)
OdpowiedzUsuńA Spragnionych obejrzałaby z wielką radością po raz kolejny. To czysta magia:)
Świetny film, ale Chungking Express mu dorównuje, mając w sobie młodzieńczą żywiołowość, która później, w wysmakowanych filmach gdzieś uleciała. 2046 był już tylko estetyczną, barokową zabawą na miarę Diuny, zaś Jagodowa miłość - poprawnym filmem, jakich wiele, pozbawionym zdjęć Christophera Doyle. Salam, Marcin
OdpowiedzUsuńNo to już wiem co będę oglądać z mężem w najbliższym czasie :) Dzięki
OdpowiedzUsuńBardzo dobry film, każdy powinien go obejrzeć, gorąco polecam.
OdpowiedzUsuńPodobał mi się jeszcze bardziej ze względu ile go szukałam :P
A właśnie może komuś od razu przyda się link:
strefa-filmu.pl/spragnieni-milosci
Proszę i nie ma za co ;)