środa, 12 czerwca 2024

Jęk zamykanych bram - Wojciech Wójcik, czyli kto tu coś próbował ukryć

Kryminalna środa i kolejna powieść Wojciecha Wójcika na Notatniku. Jego cegły (bo objętościowo to zawsze spore knigi), nie są jakoś połączone postaciami, czasem nawet nie mają jednego wyraźnego prowadzącego śledztwo, ale i tak zawsze sięgam po nie z ciekawością, wiedząc że autor dostarczy niezłej intrygi z ciekawym tłem. Co ważne, sięga po to co blisko, po to co znajome, tu nie ma raczej wymyślnych mafiosów, psychopatów polujących na ludzi i wodzących za nos policję, czy nowobogackie towarzystwo odwalające jakieś zbrodnie po narkotykach, które wciągają wiadrami. To historie wydawałoby się zwykłych ludzi, z problemami życiowymi, często z pustym portfelem, dotykamy jakichś trudnych relacji rodzinnych, zazdrości, zemsty... 


Jeżeli więc szukacie porządnych kryminałów, wielowątkowych, gdzie wzrok skupia się nie tylko na głównym śledztwie, ale obejmuje masę spotkań, rozmów, poszukiwań, przebijania się przez półprawdy, domysły i kłamstwa, polecam Wójcika całym serduchem. Może nie ma tu spektakularnie budowanego napięcia, za to całość, złożona z wielu elementów, ładnie się spina nam pod koniec w całość. Chyba jedyne do czego bym się przyczepił to stawianie na wielu bohaterów, a nie jednego wybranego, do którego czytelnik mógłby się jakoś przywiązać i któremu by kibicował. A może to właśnie komuś się spodoba. Na pierwszym planie staje bowiem nie tyle jeden człowiek, co historie różnych osób. Jak choćby tu. 



Co popycha Edytę czy Andżelikę do grzebania w sprawie zamordowanego w szpitalu mężczyzny? Pierwsza znała go z miejsca pracy, czyli modnego klubu warszawskiego, gdzie była barmanką, a on ochroniarzem. Druga jest lekarką w szpitalu, gdzie przywieziono go pobitego i gdzie dopadł go ktoś podcinając mu żyły. Policja jakoś dziwnie mało interesuje się śledztwem, dlatego jedna i druga postanawia na własną rękę coś spróbować wyjaśniać, sprawdzać czy facet miał rodzinę, gdzie mieszkał, gdzie wcześniej pracował. Wszystko po to by nawet nie tyle rozpracować mordercę, jego motywację, co dotrzeć z informacją do bliskich, przekazać to co po nim zostało. A im dłużej szukają, tym bardziej są zdziwione.

Równolegle sprawę na zlecenie pracodawcy zmarłego prowadzi również były glina i młoda prawniczka. Wszystkie tropy niby się uzupełniają, ale oni nie wiedzą o sobie nawzajem (przynajmniej do czasu), prawdę najprędzej pozna czytelnik. Czy jednak odgadnie rozwiązanie prawidłowo? Uwierzcie, że to wcale niełatwe.  

W tle praktyki czyścicieli kamienic, stręczycielstwo, przekręty na mniejszą i większą skalę, korupcja, układy. Trochę Warszawy, trochę innych miejscówek, odwiedzanych w ramach śledztwa, a w każdym z nich jakiś okruch do zebrania. Pasuje mi taki styl opowiadania historii, nie nudzi, choć pewnie jeżeli ktoś lubi szybko, z fajerwerkami, raczej musi poszukać innego tytułu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz