Kącik filmowy dla kinomaniaków ciut bardziej wytrawnych tym razem całkiem łatwy i przyjemny. To znaczy jak lubicie filmy w stylu "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie", gdzie w zamkniętym pomieszczeniu wszystko rozgrywa się wokół kilku postaci i historii, które powoli wychodzą na wierzch.
Hiszpańska Terapia dla par dotyka chwilami mało przyjemnych spraw, ale to nie dramat, raczej thriller psychologiczny z niezłą woltą na koniec. I w dodatku co jakiś czas, gdy napięcie już niebezpiecznie zbliża się do wybuchu, zgrabnie jest rozładowywane jakąś komediową nutą. Dużo tu zabawy różnicami pokoleniowymi, płcią i charakterami. Jak na różne sprawy patrzą ludzie po kilkunastu latach związku, a jak ci co dopiero nie tak dawno się poznali?
Trzy pary, każda ma jakieś swoje problemy. Trafili na terapię, a ich psycholog po pewnym czasie zaprosiła ich na jedną godzinę, po czym sama się nie pojawiła. Czekają na nich za to koperty z zadaniami do wykonania. Wszyscy będą musieli trochę się otworzyć, nawet jeżeli będzie to trudne i będzie budzić opór partnerki/partnera. Od luźnych rozmów o tym czym się zajmują, jak się poznali, będę powoli przechodzić do bardziej hardcorowych tematów.
Zresztą to samo tak wychodzi - jakieś zdanie rzucone mimochodem, lekko wyrażona pretensja, żart i nagle okazuje się, że zostają wypowiedziane słowa, których wcześniej przed terapeutką nie wypowiadali, może się trochę hamując. Tu tamy puszczają. Pytania, oskarżenia, bolesne słowa... Dokąd to wszystko prowadzi?
Ciekawy pomysł i nawet jeżeli nie ma szału, ogląda się fajnie. Dobrze rozgrywane są odmienne spojrzenia na wychowanie, na pracę, odpowiedzialność, zaufanie, zazdrość, otwartość na eksperymenty w życiu seksualnym. A zakończenie? No ja się nie spodziewałem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz