Wtorek i kącik filmowy dla wytrawnego filmomaniaka. Tym razem krótkometrażowo, ale powiem Wam, że z taką obsadą (Dorota Pomykała, Dorota Stalińska), aż żal że nie rozbudowano tego pomysłu na coś dłuższego.
Zofia i Anna. Dwie charakterne seniorki. Wydaje się, że wszystko mają już za sobą, choć jedna wciąż się z tym nie bardzo chce pogodzić, a drugą zmusza do tego choroba. Nie widziały się pół wieku, ich drogi się rozeszły, choć przecież były tak blisko siebie, przeżywały tak piękne chwile razem. Dziś mogą to jedynie wspominać. I to tylko wtedy gdy Alzheimer i leki na to pozwolą. Jedna w ośrodku pomocy społecznej, druga wciąż w pełni sił i balująca. Jedna przeżyła w miarę zwyczajne życie, miała rodzinę, teraz córka wciąż do niej zagląda, druga wydaje się wolnym duchem, dla niej dom i rodzina jakoś nie były chyba ważnymi wartościami. A w przyczepie, z którą podróżuje wciąż ma zdjęcia ich dwóch sprzed lat. Dlatego po telefonie jedzie do przyjaciółki bez większego namysłu.
Trochę przerażona jej stanem, może mając wciąż w głowie tamtą, piękną dziewczynę sprzed lat, wolnego ptaka, który teraz nagle został zamknięty w czterech ścianach i w szwankującym umyśle, idzie za impulsem: wyruszą ponownie w podróż, do tych miejsc gdzie się poznały.
Pewnie zetkniecie się z podkreślaniem że to film o miłości, że LGBT i te sprawy, ale wiecie co: to jest mało ważne. To po prostu piękny, pełen wrażliwości film o przyjaźni, o marzeniach, o tym jak jest trudno gdy jest się u kresu i tylko się tęskni do tego co było, bo teraźniejszość jest raczej szara i pozbawiona radości.
Jest tu czułość i złość, jest bezradność i determinacja. I zagrane to jest tak, że naprawdę chciałoby się to oglądać dalej, a nie kończyć po 25 minutach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz