sobota, 27 maja 2017

Czarny manuskrypt - Krzysztof Bochus, czyli przed burzą

Kolejny bardzo smakowity debiut. Wydawnictwo Muza ma dobrą rękę do takich spraw (Kalinowski, Herman), dopisuję więc kolejne nazwisko do tych, które warto śledzić. "Czarny manuskrypt" jest bowiem nie tylko niezłym kryminałem retro, ale daje też szansę na ciekawą kontynuację, z ciekawym bohaterem i jeszcze ciekawszym tłem. 
Zawsze przy kryminałach z historią w tle, wychodzi dość szybko na ile autor jedynie naśladuje pewną modę, zmieniając jedynie dekoracje przy trupach, a na ile rzeczywiście ma coś ciekawego do opowiedzenia. Krzysztof Bochus wybrał nie tylko ciekawy okres historyczny, miejsce, ale również interesującą perspektywę. Co prawda można wskazać, iż to Krajewski jako pierwszy uczynił bohaterem i sprawił, że polubiliśmy grubiańskiego policjanta pochodzenia niemieckiego, ale tam wszystko było jakieś inne (i nawet nie o to jedynie chodzi, że bardziej mroczne, brudne). Mock fascynuje swoją osobowością, ale i drażni, radca Christian Abell z powieści Bochusa ma zupełnie inny charakter. Inne są też same miasta: Wrocław był tyglem narodowości, miał zupełnie inną atmosferę niż niemieckie Pomorze, gdzie toczy się akcja "Czarnego manuskryptu". Tu policjanci nie mają doświadczenia w prowadzeniu jakichś większych spraw, nie są tak mocno uwikłani w politykę, w jakieś interesy, wszystko ma mniejszą skalę, ludzie żyją jakoś spokojniej, innym tempem. Może dlatego dwa następujące po sobie morderstwa duchownych, tak mocno wstrząsnęły mieszkańcami. Przełożeni Ablla jak najszybciej chcieliby zakończyć sprawę i wskazać sprawcę. Dodajmy: najlepiej takiego, który by jakoś wpisywał się w nastroje społeczne. 


Krążymy wraz ze śledczymi pomiędzy Malborkiem, a Kwidzyniem (choć pewnie lepiej by było napisać między Marienburgiem, a Marienwerdem), przebijamy się przez plotki, poszlaki, sprawdzamy różne podejrzenia i walczymy z naciskami, by sprawa została zamknięta zgodnie z oczekiwaniami szefostwa. Pewni ludzie i sprawy wydają się nie do ruszenia, np. choć NSDAP nie ma jeszcze pełnej władzy, to ma już bardzo wielu wysoko postawionych ludzi, którzy będą chronić swoich członków. Nic, co mogłoby uderzać w przekonanie o potrzebie zbudowania potężnego i jednolitego państwa niemieckiego, nie jest dobrze widziane. W dodatku zamordowani brutalnie księża, okazuje się, że wcale nie byli idealni, ujawnienie tego może jednak być odebrane jako ataki na wiarę. Abell wraz z towarzyszącym mu wachmistrzem Kukulką, nie ma więc łatwego zadania. Już wcześniej naraził się przełożonym i przeniesiono go z Gdańska do prowincjonalnego Kwidzynia, teraz tym bardziej więc musi uważać, by nie narazić się na jakieś oskarżenia. 
Fajnie zarysowana atmosfera małych miasteczek, stosunków międzyludzkich, ale i nastrojów politycznych, tego przeczucia, że zbliża się coś dla jednych groźnego, a dla innych wielkiego. No i te opisy katedry Kwidzyńskiej, czy zamku na Malborku - chyba sceneria chwilami jest bardziej smakowita niż sama akcja. Co do fabuły bowiem będę bowiem ciut bardziej sceptyczny: jest kilka ciekawych zwrotów w śledztwie, niby mamy akcję, zagrożenie życia, ale brakuje jakiegoś dreszczyku emocji, szczególnie w zakończeniu. Wykorzystanie wiedzy historycznej oczywiście ubarwia całość, ale nie wiem czy tego nie było ciut za wiele jak na kryminał - ciężar warto by jednak położyć na tajemnicę i próby jej rozwikłania. Może za mało też poznaliśmy głównego bohatera, wciąż niewiele o nim wiemy - ale to przecież można nadrobić w kolejnych tomach z tym bohaterem? Pamiętając o tym dlaczego kryminały z Mockiem tak wciągnęły ludzi.  
Sumując wszystkie "za" i "przeciw" lekturze, jak najbardziej do niej namawiam. Spodobać się może tym, którzy lubowali się w zagadkach historycznych (czyli wychowywali się choćby na Panu Samochodziku), nie szukają w kryminałach jedynie samej akcji, ale z przyjemnością zanurzą się w opisach atmosfery lat 30, w małym miasteczku w Prusach Wschodnich. 

2 komentarze:

  1. Ha! Pan Samochodzik też mi przyszedł na myśl :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sposób wykorzystania wykładów historycznych w tej powieści wydaje się bardzo znajomy dla każdego kto sięgał po Nienackiego. Jednak Herman i reszta robi to w bardziej zawoalowany sposób

      Usuń