czwartek, 4 sierpnia 2016

Tatulo - Joyce Carol Oates, czyli zęby zacisnąć i doczytać do końca


Gdy odbierałem z biblioteki książkę wybraną przez moje drogie koleżanki jako lekturę na DKK, usłyszałem, że tym razem to coś dla ludzi o mocnych nerwach. I coś w tym jest. Trudno bowiem czytać na chłodno, na spokojnie o rzeczach bolesnych, okrutnych, gdy wydaje się, że autorkę bardziej interesuje mroczna strona psychiki sprawcy, niż empatia dla ofiary. Ta ostatnia i owszem, jest dla pisarki ciekawa, ale raczej po to by pokazać bezradność, przywiązanie do oprawcy, zagubienie. A ty czytelniku zgrzytaj zębami, zaciskaj pięści i klnij. Możesz pomarzyć o dobrym zakończeniu, w którym wszystkie krzywdy można zaleczyć, traumę zapomnieć.
Pod tym względem ta lektura jest naprawdę niełatwa. Nawet jeżeli czytać o takich historiach, to jakoś cały czas jesteś z ofiarą, wiesz, że cierpi fizycznie, ale broni się psychicznie, że kombinuje by się uwolnić. A tu tego nie ma. Dzięki temu jesteśmy dalsi może od szczęśliwych bajek, ale bliżsi prawdy i zrozumienia skomplikowanych mechanizmów jakie wiążą się z porwaniem i długoletnim przetrzymywaniem. Szczególnie jeżeli ofiarą jest małe dziecko.



Pedofilia zawsze budzi w nas obrzydzenie, wściekłość i lęk. O nasze dzieci, ale i o cudze. Na samą myśl... No właśnie, gdyby tylko można było samemu wymierzać sprawiedliwość. Tu oprawca nie tylko porwał i skrzywdził sześcioletniego chłopca, ale w dodatku latami manipulował jego psychiką, tak by zapomniał o dawnym życiu, by przywiązanie okazywał jedynie jemu. To przeraża jeszcze bardziej niż fakt iż zrobił sobie z niego niewolnika.  
Joyce Carol Oates pokazuje nam sposób myślenia sprawcy, jego bezczelność i bezwzględność, ale próbuje przybliżyć nam również to co przeżywają pozostałe ofiary dramatu - chłopaka, który wychował się praktycznie bez kontaktów z rówieśnikami, cały czas poddawany "tresurze", no i jego rodziców, którzy sześć lat czekają na jakikolwiek znak...

Niby nie ma tu jakiegoś wielkiego epatowania przemocą, ale i tak ciarki chodzą po plecach. Mocna rzecz. A na wysoką ocenę lektury wpływa również zakończenie. Za to szczególne brawa! Tak łatwo byłoby zakończyć scenę uściskami i łzami.

2 komentarze:

  1. Nie czytałam jeszcze nic Oates. Mam na półce przyniesioną z biblioteki "Blondynkę", ale to opasła książka i trudno mi się do niej zabrać chociaż ciekawa jestem tej biografii Monroe.
    Muszę sprawdzić w bibliotece czy mają jej inne książki.
    Wszystkie krzywdy bolą, gdy się o nie jakoś ocieramy, ale te dotyczące dzieci chyba jednak najbardziej.
    I jak sobie nie zadawać pytania dlaczego? Dlaczego bywają ludzie tak potwornie zboczeni i psychopatyczni....jak to się dzieje, że tacy się stają.
    Nie wiem czy mam ochotę na przezywanie czegoś tak trudnego w odbiorze, ale tym zakonczeniem pobudziłeś moją ciekawość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziś kilka osób na spotkaniu powiedziało, że nie dało rady. To chyba rzeczywiście historia dla ludzi o mocnych nerwach, ale ja uważam, że to bardzo dobra lektura

      Usuń