piątek, 26 sierpnia 2016

System, czyli w raju wampirów niet

Gdy czytasz w opisie: sprawa seryjnego mordercy zabijającego dzieci, to w głowie pojawia się od razu skojarzenie: aha, będzie mroczny kryminał, w dodatku ciekawy, bo w Związku Radzieckim, może coś w stylu naszego niedawnego "Jestem mordercą"? Mimo, że film amerykański, to jednak wciąż masz nadzieję, że tego nie schrzanią, że będzie klimat.

A tu niespodzianka. Bo film rzeczywiście trzyma w napięciu, choć raczej nie sprawą łapania mordercy, a tym jak władza podchodzi do prowadzenia takich spraw. Nawet chyba we wspomnianej produkcji polskiej padają takie słowa od jednego z "kolegów" ze wschodu: u nas seryjnych niet. Gdy więc trafia się takie dziwne zabójstwo, które może poruszyć opinię publiczną, trzeba natychmiast wskazać sprawcę, upierać się, że to pojedynczy akt, a najlepiej zrobić z tego wypadek. Właśnie o takiej atmosferze pracy w służbach bezpieczeństwa opowiada ten film. Ale nie tylko o tym - po prostu system komunistyczny tak funkcjonował, że raz na parę lat rewolucja zjadała własne dzieci, którymi zajmowano się z równą gorliwością, jak innymi wrogami ojczyzny. 
Leo Demidov, choć wydawałoby się, że jako bohater wojenny ma niezagrożoną pozycję, też padnie ofiarą tego systemu. Za mało zaangażowania i stajesz się elementem niepewnym. Odbiorą ci wszystko i jeszcze im dziękuj, że zamiast kuli w łeb, dostajesz zsyłkę na daleką Syberię. Nawet jednak tam bohaterowi nie dają spokoju morderstwa dzieci i próbuje prowadzić śledztwo na własną rękę. 
Mamy więc wątki kryminalne, choć to właśnie polityczne zawirowania na górze najbardziej przykuwają naszą uwagę i zostają w głowie. Jak radzić sobie z tak jawną niesprawiedliwością, jeżeli jeszcze nie tak dawno walczyłeś stosując te same argumenty i wierzyłeś, że robisz coś dobrego? 
Naprawdę niezły film. Nazwiska Toma Hardy'ego, Gary'ego Oldmana (ten ma mniej do zagrania) przyciągają uwagę, ale chyba jedną z najciekawszych kreacji ma tu Noomi Rapace, w roli żony głównego bohatera. To kolejny ciekawy wątek: wyjść za kogoś, choć się go nie kocha, ale ponieważ jest ze służb bezpieczeństwa i może zrobić krzywdę...  
PS czy wiecie, że ten film opowiadający o latach 50, została zakazany przez władze Rosji dziś? Oto skuteczność w kreowaniu własnego wizerunku historycznego. Jak by mogli, to i na świecie by zakazali.


****************
Co prawda Włodek obiecywał, że pod moją nieobecność będzie coś wrzucał na Notatnik, ale sam chyba zrobił sobie urlop, wydaje się więc, że ta przedłużająca się cisza źle wróży podstawowej zasadzie bloga - jednej notki na każdy dzień miesiąca. Szkiców i tematów mam mnóstwo, gorzej z czasem, ale umówmy się, że najwyżej częstotliwość ukazywania się wpisów będzie większa... Ale Wy i tak lubicie grzebać w notkach archiwalnych, pamiętając, że ciekawe jest nie tylko to co wisi na wierzchu.
Będą przynajmniej dwie notki krajoznawcze (bo jedna chyba będzie mało) z wypadu rodzinnego, który trwa, będzie w najbliższych dniach też Julieta i sporo książek...
Pozdrawiam
Robert

2 komentarze:

  1. U mnie też już nie pojawiają się codziennie. Czasami warto dać sobie chwilę na oddech (a przynajmniej tak sobie próbuję usprawiedliwiać brak notek). ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ba, ale jak się pisze 5,5 roku dzień w dzień to jakoś mam wrażenie, że ten rytm pozwala mi skupić się na blogu, nie porzucać go mimo różnych dołków :)

      Usuń