A tu niespodzianka. Bo film rzeczywiście trzyma w napięciu, choć raczej nie sprawą łapania mordercy, a tym jak władza podchodzi do prowadzenia takich spraw. Nawet chyba we wspomnianej produkcji polskiej padają takie słowa od jednego z "kolegów" ze wschodu: u nas seryjnych niet. Gdy więc trafia się takie dziwne zabójstwo, które może poruszyć opinię publiczną, trzeba natychmiast wskazać sprawcę, upierać się, że to pojedynczy akt, a najlepiej zrobić z tego wypadek. Właśnie o takiej atmosferze pracy w służbach bezpieczeństwa opowiada ten film. Ale nie tylko o tym - po prostu system komunistyczny tak funkcjonował, że raz na parę lat rewolucja zjadała własne dzieci, którymi zajmowano się z równą gorliwością, jak innymi wrogami ojczyzny.
Leo Demidov, choć wydawałoby się, że jako bohater wojenny ma niezagrożoną pozycję, też padnie ofiarą tego systemu. Za mało zaangażowania i stajesz się elementem niepewnym. Odbiorą ci wszystko i jeszcze im dziękuj, że zamiast kuli w łeb, dostajesz zsyłkę na daleką Syberię. Nawet jednak tam bohaterowi nie dają spokoju morderstwa dzieci i próbuje prowadzić śledztwo na własną rękę.
Mamy więc wątki kryminalne, choć to właśnie polityczne zawirowania na górze najbardziej przykuwają naszą uwagę i zostają w głowie. Jak radzić sobie z tak jawną niesprawiedliwością, jeżeli jeszcze nie tak dawno walczyłeś stosując te same argumenty i wierzyłeś, że robisz coś dobrego?
Naprawdę niezły film. Nazwiska Toma Hardy'ego, Gary'ego Oldmana (ten ma mniej do zagrania) przyciągają uwagę, ale chyba jedną z najciekawszych kreacji ma tu Noomi Rapace, w roli żony głównego bohatera. To kolejny ciekawy wątek: wyjść za kogoś, choć się go nie kocha, ale ponieważ jest ze służb bezpieczeństwa i może zrobić krzywdę...
PS czy wiecie, że ten film opowiadający o latach 50, została zakazany przez władze Rosji dziś? Oto skuteczność w kreowaniu własnego wizerunku historycznego. Jak by mogli, to i na świecie by zakazali.
****************
Będą przynajmniej dwie notki krajoznawcze (bo jedna chyba będzie mało) z wypadu rodzinnego, który trwa, będzie w najbliższych dniach też Julieta i sporo książek...
Pozdrawiam
Robert
U mnie też już nie pojawiają się codziennie. Czasami warto dać sobie chwilę na oddech (a przynajmniej tak sobie próbuję usprawiedliwiać brak notek). ;)
OdpowiedzUsuńno ba, ale jak się pisze 5,5 roku dzień w dzień to jakoś mam wrażenie, że ten rytm pozwala mi skupić się na blogu, nie porzucać go mimo różnych dołków :)
Usuń