Ponad rok temu pisałem o tym filmie, gdy był jeszcze na etapie produkcji i jego twórcy szukali wsparcia do jego ukończenia. Dziś nie tylko jest gotowy, jako praca dyplomowa został oceniony bardzo dobrze, ale w dodatku zakwalifikował się do projekcji na kilku festiwalach zagranicznych i otrzymał statuetkę American Film Award w Nowym Yorku, wygrywając prestiżowy konkurs w kategorii student film. Niedługo pewnie również polska premiera więc rozglądajcie się za nim i trzymajcie kciuki za jego twórców. Warto wspierać młodych, którzy szukają jakichś własnych, oryginalnych form wypowiedzi. Początkowy pomysł, na adaptację "Śledztwa" Stanisława Lema, został mocno zmieniony i choć jakaś inspiracja pozostała i można by go potraktować jako kryminalną, groteskową opowieść trochę w klimatach Sci-Fi, to zakończenie sprawia, że zaczynamy trochę inaczej patrzeć na całą historię, doszukiwać się w niej symboliki, a nie tylko żartu i zabawy.
Jak to jest gdy znika z twojego otoczenia ktoś bliski, kogo znałeś przez lata, a potem nagle kontakt się urywa i nie wiesz co się z nim dzieje? To pytanie w filmie rozpoczyna całą intrygę i tytułowe śledztwo, ale może warto je zadać również trochę bardziej serio - bez ufo, psychopatów i wszystkich tajemniczych czynników. Jak mogły by wyglądać nasze dalsze relacje, nasze kontakty, gdyby oni nie znikli?
Prywatny detektyw próbuje wyjaśnić tajemnicę seryjnych zaginięć mieszkańców. Niczym w dobrych filmach noir mamy jakieś knajpy, zaułki, picie i twarze, w których jest ciągły niepokój. Tyle, że na to nałożono sporo groteski, a sama fabuła nawet nie jest tu najważniejsza (bo też wszystko kończy się dość raptownie), raczej liczy się atmosfera, żonglowanie detalami, z których jest ona zbudowana.
Jeżeli tylko będziecie mieli okazję zafundować sobie kiedyś seans tej produkcji, zachęcam mocno. To raptem 15 minut, a forma naprawdę ciekawa. Czarno białe zdjęcia, montaż poklatkowy, sprawiają, że efekt jest trochę komiksowy (przypomina filmy kina niemego), głosy, które nijak się mają do poruszających się ust, tajemniczość jaką udało się wydobyć z wydawałoby się przeciętnego polskiego miasteczka, dobrze wykorzystana muzyka...
Naprawdę warto przyjrzeć się pracy reżyserki Eny Kielskiej, która potrafiła zgromadzić wokół siebie ekipę, z którą zrobiła coś bardzo interesującego. "Śledztwo" to umiejętnie pomieszane elementy filmu fabularnego i animacji, fajne zabawy formą. Nic tylko czekać na kolejne produkcje i trzymać kciuki, by trafiały jej się dobre scenariusze.
Strona filmu a dla chętnych Profil na Facebooku
No i oczywiście zwiastun filmu.
O, dzięki! "Śledztwo" Lema darzę żywym wciąż uczuciem, miło wiedzieć, że powstało coś nowego.
OdpowiedzUsuńtylko od razu zastrzegam, że inspiracja jest dość luźna :)
UsuńW międzyczasie warto przypomnieć sobie klimatyczny teatr TV z 1997 z Mariuszem Bonaszewskim, bardzo "noir" :) Jest na YT, ale w dość rozmazanej jakości, więc nie linkuję.
OdpowiedzUsuńooo muszę odnaleźć
UsuńNo i jeszcze starszy film Piestraka (1973) do kompletu. Ten czasem bywa w TVP Kultura.
OdpowiedzUsuń