wtorek, 23 sierpnia 2016

Dom dzienny, dom nocny - Olga Tokarczuk, czyli więcej tu snu i fantazji niż jawy


Już jutro obieramy kierunek na tamte okolice, więc to chyba najlepszy czas, żeby z przepastnego worka ze szkicami notek (grubo ponad 100) wyciągam powieść Olgi Tokarczuk. Długo czekała na swoją kolej, bo prawdę mówiąc ciężko mi było zebrać się do pisania, nie bardzo potrafiłem ubrać myśli i wrażenia w słowa. Dzień. Noc. Jawa i sen. Historie prawdziwe, teraźniejsze i mnóstwo wspomnień, a wszystko się na siebie nakłada, zacierają się granice i już nie wiesz co tu jest ważne, a co stanowi jedynie wątek poboczny. 
Historia o świętej Kummernis i brata Paschalisa, który spisuje jej żywot, samemu zmagając się ze światem? Piękne te fragmenty i same w sobie mogą stanowić materiał na ciekawą książkę. Na poły historyczną, na poły baśniową. Ale jak je połączyć z życiem mieszkańców tej wioski położonej w dolinie, na pograniczy czesko-polskim. Dalekim od wzniosłości, ideałów, przyziemnym i trudnym. Gdzie są te punkty styczne. Na ile to opowieść o ludziach, a na ile o miejscu i stanie, w jaki wpędza ludzi. Z daleka od cywilizacji, dającym ciszę, ale i pozwalającym, by w niej jeszcze głośniej odzywały się różne nasze wewnętrzne demony. Tu trudno je zagłuszyć...

Jest w tej książce rzeczywiście jakiś pełna melancholii magia. Wyczuwamy coś pierwotnego, co tkwi w przyrodzie, w tej ziemi, w tych murach, nawet w ludziach, bo przecież, żyjąc tu wchłaniają w siebie pewną cząstkę. I nie chodzi tu tylko o niedawną historię, o to, że mieszkańcy żyją na kościach nie swoich przodków, że dzieci tych, których tu żyli, zostały stąd wygnane, to coś tkwiącego głębiej i w dużo dalszej przeszłości. 
Jak to wszystko połączyć, pozbierać w całość i ocenić? Byłem trochę bezradny wobec tej książki. Ewidentnie czułem się oczarowany pewnymi fragmentami, podobała mi się jej poetyckość, ale nie potrafiłem po lekturze powiedzieć: to dobra pozycja. Sprawia wrażenie chaotycznej, rwanej, chwilami żartobliwej (przepisy kucharskie), a przecież również tragicznej. Bardziej intuicyjnej niż intelektualnej. Tak jakby nawiedzona znachorka, pisała jakiś pamiętnik, w którym pisze wszystko jak leci: historie sąsiadów, recepty na własne dolegliwości, jakieś przemyślenia, fascynujące fragmenty jakiegoś dzieła historycznego, wyrywki z atlasu przyrodniczego, opisy snów, fantazji... 
Nie wiem czy tylko ja miałem podobne odczucia, że nie da się wydobyć z tych wszystkich warstw czegoś spójnego, klarownego, ale jeżeli ktoś odkrył dla siebie coś więcej, coś innego niż ja - proszę napiszcie komentarz. Jestem tego bardzo ciekaw.   

6 komentarzy:

  1. Czytałam i mimo wielu Twoich zastrzeżeń bardzo polubiłam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a gdybyś miała powiedzieć krótko o czym ona jest to...

      Usuń
  2. Czytałam i miałam dość dziwne odczucia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tej akurat nie czytalam, ale bardzo lubie Tokarczuk po "Prawieku i innych czasach" oraz "Ostatnich - historiach". Natomiast w ogóle nie zrozumialam "Biegunów". Po prostu nie wiem, o co w tej ksiazce biega. Potem swietnie sie bawilam przy lekturze "Prowadz plug twój przez kosci umarlych", a "Ksiegi Jakubowe" byly niezwykla i wysmakowana uczta literacka. Postaram sie przeczytac "Dom dzienny, dom nocny"- zaciekawiles mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prowadź pług i ja czytałem, zabawne, choć i parę rzeczy mnie denerwowało. A Księgi Jakubowe strasznie kuszą. A starsze tytuły może jeszcze kiedyś...

      Usuń