wtorek, 14 czerwca 2016

Cudowna - Piotr Nestorowicz, czyli wszystko ma być tak jak my chcemy

I kolejna książka od wydawnictwa Dowody na istnienie. Stoją na półce pięknie seriami i tylko wypatruję kolejnych tytułów, ale czytam je trochę "falami", nic dziwnego więc, że niektóre długo czekają na swoją kolej. Ponieważ to jednak nie są zawody, nie muszę ścigać się kto pierwszy napisze recenzję, mam w sobie dużo spokoju. A może ktoś jeszcze nie słyszał o tym tytule i da się namówić?
Nawet powiem Wam gdzie można tanio to zdobyć - choć na Targach Książki p. Wojciech Tochman  powiedział mi, że takie ceny to zbrodnia. Cóż - skoro wydawnictwo w promocji sprzedaje czytelnikom książki po np. 35 złotych, a księgarni w takiej cenie, że oni mi po 24 (i jeszcze na tym zarabiają) to sorry, wolę kupić 3 tytuły niż dwa. Odsyłam Was więc do Nieprzeczytane.pl bez wyrzutów sumienia. Korzystajmy dopóki nie wprowadzono jednolitych cen (i oby były one niższe niż teraz).

Rozgadałem się, a miało być o książce. "Cudowna" Piotr Nestorowicz była chyba pierwszą wydaną pozycją w ramach serii reportaży współczesnych (w tej chwili to już chyba 7 albo 8 tytułów) i od razu poprzeczka została postawiona bardzo wysoko. Ciekawa historia wygrzebana gdzieś w archiwach stała się okazją do rozważań na temat psychologii tłumu, relacji w małych społecznościach oraz przyglądania się jak różnie można przeżywać swoją wiarę. Polskie piekiełko, w którym od entuzjazmu do obmawiania jest bardzo blisko, zmagania władzy PRL-owskiej z religią oraz indywidualny dramat dziewczyny, która z dnia na dzień stała się kimś "cudownym" - a to wszystko w jednej książce, którą czyta się po prostu wybornie.

Historia z lat sześćdziesiątych, którą opisuje Piotr Nestorowicz w „Cudownej”, wydarzyła się na Polesiu i wydaje się zarazem groteskowa, jak i tragiczna. W niewielkim Zabłudowie nastoletnia dziewczyna przeżyła objawienie, co zapoczątkowało natychmiast falę religijnego zainteresowania daleko wykraczającej poza teren powiatu. Z tymi, którzy masowo pielgrzymowali do Matki Boskiej i nowego miejsca, gdzie można ją podobno zobaczyć, walkę natychmiast rozpoczęła władza ludowa. 
Ta książka jest nie tylko próbą przyjrzenia się fenomenowi religijności ludowej, zapotrzebowaniu na „cudowne miejsca”, gdzie pojawiają się nawet ci, którzy w kościołach widywani są raczej rzadko, nie tylko opowieścią o absurdach PRL i o metodach jakimi władze próbowały walczyć z takimi punktami zapalnymi, ale również okazją by zobaczyć jak pod lupą małomiasteczkową mentalność. Nestorowicz bowiem opowiada nam historię od początku do końca – od pierwszych plotek i pojedynczych osób, które podchwyciły temat objawienia, przez te wszystkie tygodnie, gdy przez niewielką łąkę pod lasem przewijały się tysiące ludzi, aż po powoli wygasające zainteresowanie. I każda z tych trzech warstw jest interesująca. 
Dziewczyna i jej rodzina oskarżana była potem o oszustwo, o wyciąganie pieniędzy, ale przecież ona wcale nie chciała być kimś wyjątkowym. Opowiedziała o tym co zobaczyła i usłyszała, a ludzie przychodzili do niej pod okna prosząc o błogosławieństwo i wciskając pieniądze. Gdy pielgrzymujący zbierali się na łące całymi tysiącami, nie brakowało tych, którzy twierdzili, że też coś widzieli lub słyszeli. Ciekawość i uniesienie szybko opadły, gdy okazało się, że ten lokalny "cud" nie zyskuje takiej oprawy jakiej by chcieli (pobudowanie kaplicy, jakieś cudowne źródło, możliwość głoszenia uzdrowień itp.) - gdyby tylko stworzono taką możliwość, nawet wbrew księżom, wszystko mogli by zrobić sami - tak właśnie działa tłum. Po jakimś czasie niektórym nawet wstyd się było przyznać, że coś opowiadali, że gdzieś byli, że się modlili, szybko rodziła się zawiść, jakieś plotki, posądzenia. Po okresie fascynacji, przyszło zwątpienie, może również dlatego iż ludzie oczekiwali czegoś więcej, niż wezwania do modlitwy, chcieli żeby ich wieś stała się wyjątkowa.
 
Władza doskonale zdawała sobie sprawę z ryzyka jakie niosą takie "ogniska zapalne" - to niesamowite po jakie metody sięgano, by szybko je zdławić. Nestorowicz dotarł do dokumentów IPN, do różnych archiwów, by pokazać, że "walka z ciemnotą religijną" była toczona na wszystkich frontach - od mediów aż po służbę zdrowia.
Dobrze, że udało się tę opowieść pociągnąć aż po dzień dzisiejszy, docierając do świadków i pytając ich o to jak wspominają tamte wydarzenia. Oczywiście najciekawsza i najbardziej przejmująca jest historia samej Jadwigi. Ona nigdy nie zapomniała o objawieniu, a choć jej życie dalekie było od świętości, wciąż nosi w sobie tamto wydarzenie, które jak twierdzi daje jej siłę.  

2 komentarze:

  1. Bardzo dobra książka. Autor w obiektywny sposób zaprezentował samo wydarzenie, jego bohaterkę jak również całą otoczkę. Lata 60-te ubiegłego wieku....wydawałoby się, że spokojne pod względem prześladowania kościoła i wierzących. A jednak metody jakimi władza się posługiwała za Gomułki porażają. Przede wszystkim to rozpracowywanie kleru wewnątrz ...by nikt sobie nie ufał. W tamtych czasach, by nic na niego nie można było mieć ksiądz powinien być bez skazy, bo inaczej zaraz mieli na niego haki.
    Książka z wielu względów warta jest przeczytania...dzisiaj już z punktu widzenia historii.
    Myślę, by sobie ją nabyć, bo czytałam ją z biblioteki i oddałam nic nie pisząc o niej a warto by coś skrobnąć. Szkoda, że takie książki są jednak mało czytane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ano szkoda, bo te reportaże to naprawdę świetna literatura

      Usuń