Więcej takich filmów - ciepłych, lekkich, nienachalnie łączących wątki komediowe z refleksyjnymi, w dodatku świetnie zagranych. I co prawda chyba bardziej lubię pierwszą część, o której pisałem tu, to i ten film przypadł mi do gustu. To taka historia na leniwe popołudnie. Do pomarzenia o tym, iż nasi emeryci też kiedyś będą mogli się zdecydować na taki ośrodek spokojnej starości.
A zresztą jaka starość - choć mieszkańcy hotelu Marigold mają swoje słabości, to przecież żadne z nich nie ma zamiaru spocząć na laurach, wręcz odwrotnie: dostają nowej energii i nadziei, że jeszcze sporo dobrego przed nimi.
Do ekipy aktorskiej, którą już znamy dołącza m.in. Richard Gere, ale jest dość sztywny, więc tak naprawdę największą naszą sympatię budzą gwiazdy znane już z pierwszej części: Maggie Smith, Judie Dench, Bill Nighy i jeszcze kilkoro mniej znanych. Trudno ich nie kochać. Czemu nie ma więcej filmów z aktorami starszego pokolenia? Okazuje się, że ich doświadczenie, ich energia, na ekranie dają po prostu magiczny efekt. Dać tylko w miarę niezły scenariusz, który nie zmusza ich do bycia nienaturalnym (to co wyprawia DeNiro), ale wykorzystuje właśnie to jakimi są.
Powtórzę: więcej takich pogodnych, ładujących akumulatory filmów!
Właśnie przydałoby mi się obejrzeć taki ciepły i niezobowiązujący film... :)
OdpowiedzUsuń