Zdarza
się Wam czasem książka, z którą nie bardzo wiecie jak sobie poradzić? Która zaskakuje, ale w taki dziwny sposób. Mówisz sobie: cholera, na pewno oryginalne, ale i dziwne zarazem, coś mnie w tym uwiera.
Tak właśnie miałem z
„Unicestwieniem” - pierwszą częścią cyklu „Southern
Reach”. Niby pewne klimaty wydawały się znajome: można wskazywać
podobieństwa do serialu Lost, do Kinga, Strugackich, może Lema, Silverberga, ale zawartość
zaproponowana przez Jeffa VanderMeera, potem nijak nie przystaje do
naszych oczekiwań. Tak jakby ktoś poprzestał na budowaniu samego klimatu tajemnicy, uznając, że dziać się już nie musi nic. A może za bardzo przyzwyczailiśmy się do
współczesnej Sci-Fi, do tego, że „musi się coś dziać”? Na pewno więc nie wszystkim ta historia podpasuje, ale trudno odmówić jej pewnej
świeżości. Tajemnica jest tu istotniejsza niż akcja. Powiedzcie jednak sami: tak było i w pewnym sensie u Lema, choćby w Solaris - zawsze stawianie pytań, czy jakieś przesłanie, było dla niego ważniejsze, niż doprowadzenie akcji do jakiegoś finału.
Nawet ta myśl jest podobna - człowiek nie jest w stanie objąć rozumem wszystkiego, a gdy napotka coś niepojętego, ma ochotę z tym walczyć, bo się boi.
Ale tu Jeff VenderMeer rozpisał to od razu na trylogię, więc ciężko w tym pierwszym tomie się połapać. Klimat jest, ale jakoś chyba nie mam ochoty zbyt szybko sięgać po kolejne tomy.
Człowieka
od zawsze kuszą wszelkiego rodzaju zagadki, niedostępne miejsca i
tajemnice – niby budzą one strach, ale jednak pragnienie, aby
wszystko było pod kontrolą, czyli zdobyte, zbadane i oswojone, jest
silniejsze. Dlatego gdy pojawiła się Strefa X, od początku próbowano ją zbadać, śląc kolejne grupy badaczy. Jednak każda kolejna wysłana tam wyprawa zamiast
przybliżać ludzi do rozgryzienia tajemnic, raczej jeszcze je
zwiększa. Członkowie ekspedycji znikają w niewyjaśnionych
okolicznościach, umierają, popełniają samobójstwa, a nawet
jeżeli wracają, to na pewno nie tacy sami. Tak jak mąż głównej bohaterki – chyba to był jedna z przyczyn, dla których po jego śmierci sama
postanowiła również zgłosić swój udział w misji, mając
nadzieję, że znajdzie tam również odpowiedzi na dręczące ją
pytania.
Uczestnicy
każdej ekspedycji zaczynają trochę od zera – dostają niewiele
informacji, mają zakaz zabierania i używania jakichkolwiek
nowoczesnych urządzeń, a zadanie jest wciąż to samo: zbierać jak
najwięcej obserwacji, prowadzić dzienniki, zapiski, aby dostarczyć
jak najwięcej danych do analizy. Tym razem, dwunasta wyprawa to same
kobiety: psycholożka, antropolożka, geodetka i biolożka. Żadnych imion, żadnych bliższych informacji. Nie ma dowódcy, nie ma jednoznacznych dyspozycji: mają współpracować ze sobą, a gdy tylko
napotkają na coś dziwnego, niebezpiecznego, spokojnie się wycofać.
Od początku jednak wszystko idzie nie tak. Strefa ewidentnie na nie
oddziałuje, a to co napotykają trudno im w jakikolwiek sposób
wyjaśniać, czy analizować. W narastającym między nimi napięciu,
przestają ufać nie tylko sobie nawzajem, ale powątpiewają nawet
we własną poczytalność.
Przełomem jest odkrycie wieży (jak ją nazywa biolożka), czy też podziemi, prowadzących wgłąb ziemi. Dziwne napisy na ścianach, porosty, które mogą być jakąś formą życia, które po dostaniu się do ludzkiego organizmu mogą zmieniać ich psychikę - chyba właśnie te opisy strefy, dziwnego
ekosystemu, odkrywanie tajemnic związanych z poprzednimi
ekspedycjami są tu najciekawsza. No i zmieniająca się psychika głównej bohaterki, którą obserwujemy poprzez prowadzone na bieżąco zapiski.
A sama akcja? Cóż – może
rozczarować. Cały czas oczekujemy bowiem jakiegoś przełomu,
jakiegoś sensacyjnego odkrycia, czegoś co przełamie tę ciągłą
niepewność, oczekiwanie, narastającą grozę. „Unicestwienie”
jest niczym horror, w którym cały czas się ktoś boi, coś sobie
wyobraża, ale nawet na chwilę nie pokaże się widzowi/czytelnikowi
na ile to jest realne i co to jest. Może to wszystko jest efektem
hipnozy albo halucynacji? Przecież do Strefy X wchodzi się właśnie
w ten sposób – podobno, by zmniejszyć ból wywołany przejściem
przez bramę.
Co się stało w Strefie X? Katastrofa ekologiczna? I co dzieje się z ludźmi z kolejnych ekspedycji - czy przypuszczenie, że zostają, ale są przemienieni może się potwierdzić? A może ogarnięci szaleństwem i wizjami, sami się nawzajem mordowali? Tajemnica pewnie rozstrzygnie się w kolejnych tomach.
PS Ale okładka piękna, nie?
Wszystkie trzy okładki piękne.
OdpowiedzUsuńCzytałam to, ale z opinią wstrzymuję się do czasu skończenia trylogii.
być może moja opinia też się zmieni po lekturze całości
Usuń